Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
,Marek Bober
07.12.2025 07:27

Kampania wyborcza do Kongresu. To zadecyduje o wygranej

Wiceprezydent J.D. Vance przyznał niedawno, że republikanie muszą lepiej dotrzeć ze swoim przekazem do wyborców, którzy w 2024 r. poparli Donalda Trumpa. Oświadczył też, że jeśli myślą o kolejnym sukcesie wyborczym, muszą zadbać szczególnie o wyborców centrowych i wahających się. Wybory uzupełniające, zwane także wyborami połówkowymi lub środka kadencji, odbędą się za rok. Do zdobycia będzie 435 miejsc w Izbie Reprezentantów oraz 35 w 100-osobowym Senacie. Republikanie kontrolują obecnie obie izby Kongresu.

Niedawne wybory lokalne były wczesnym sygnałem ostrzegawczym dla republikanów i oznaką, że Partia Republikańska może mieć trudności z mobilizacją wyborców Trumpa, gdy nie będzie go na liście kandydatów. Demokraci wygrali stanowiska gubernatorów w New Jersey i Wirginii, mniej ważne posady w Pensylwanii i Georgii, ale przede wszystkim utrzymali pozycję burmistrza Nowego Jorku. W osobie skrajnie lewicowego Zohrana Mamdaniego, określającego się jako socjalista, Partia Demokratyczna otrzymała podpowiedź, że można wygrywać wybory, stawiając na lewicowy radykalizm. Rok temu, idąc wyraźnie na lewo, demokraci przegrali wszystko: prezydenturę, Izbę Reprezentantów i Senat. Wkrótce tak nie musi być i nawet nie dlatego, że zderzą się ze słabnącymi republikanami. Często w połowie kadencji prezydenta kontrolę nad Kongresem przejmują reprezentanci partii przeciwnej.

Ceny są priorytetem

Słowem robiącym zawrotną karierę jest teraz „affordability”, pod czym kryje się wszystko dotyczące kosztów utrzymania, wysokich cen żywności, wzrostu opłat za energię i ubezpieczenia. Demokraci, a szczególnie tzw. demokratyczni socjaliści, zarzucają obecnej administracji, że koszty utrzymania stają się nieznośne dla „przeciętnych” Amerykanów, natomiast republikanie, łącznie z Trumpem, mówią, że po covidzie i Joem Bidenie sytuacja się poprawia. Przyznać jednak uczciwie trzeba, że tym ostatnim nie za bardzo to wychodzi i deklaratywnie, i w realu. 

James Carville, strateg demokratów, twórca zwycięskiej kampanii wyborczej Billa Clintona i autor słynnego sloganu „Gospodarka, głupcze!”, uważa, że jego partia powinna porzucić wątki ideologiczne i kulturowe i postawić na kwestie ekonomiczne. Dzięki temu, głosi legendarny analityk, demokraci bez kłopotów tym razem pobiją republikanów. „Nawet dla mnie jest zupełnie jasne, że Partia Demokratyczna musi teraz kandydować w oparciu o najbardziej populistyczny program ekonomiczny od czasów wielkiego kryzysu” – napisał Carville w artykule opublikowanym w „The New York Times”. – Czas, aby demokraci przyjęli wszechstronną, agresywną, bezkompromisową i całkowicie jednoznaczną platformę czystej ekonomicznej furii. To nasza jedyna droga wyjścia z otchłani – dodał. 

Jego zdaniem podobnie jak w 2018 i 2022 r. demokraci na pewno dobrze wypadną w miastach i na przedmieściach. – Musimy również zbudować platformę, która pomoże nam trwale zniwelować przewagę republikanów w regionach wiejskich. Można to osiągnąć tylko dzięki dobremu, staromodnemu populizmowi ekonomicznemu, zarówno pod względem przekazu, jak i środków – zaproponował Carville.

Sondaże spadają

Trump zbliża się do końca pierwszego roku drugiej kadencji. Średnia sondaży Decision Desk HQ (DDHQ) dotycząca wskaźnika poparcia dla prezydenta wynosi 42 proc., podczas gdy wskaźnik dezaprobaty 55 proc. To mniej niż miesiąc temu, kiedy średnia poparcia wynosiła 46 proc., a niechęci 51 proc. – Dziewięć lub dziesięć miesięcy temu wyborcy uważali, że Partia Republikańska i prezydent Trump lepiej poradzą sobie z tymi dwiema kwestiami – przyznał Scott Tranter, dyrektor ds. analizy danych w DDHQ, odnosząc się do gospodarki i imigracji. – Teraz w najlepszym razie wyborcy są podzieleni, jeśli nie negatywnie nastawieni, do prezydenta i Partii Republikańskiej w tych dwóch najważniejszych kwestiach – gorzko podsumował lekki dołek amerykańskiej prawicy. Z kolei nowe badanie CBS News/YouGov wykazało, że wskaźnik poparcia dla gospodarki prezydenta spadł o 15 pkt. Sondaż wykazał, że zaledwie 36 proc. respondentów popiera sposób, w jaki Trump radzi sobie z gospodarką, w porównaniu z 51 proc. w badaniu z początku marca. 

Badania opinii są zazwyczaj nieprzyjazne prezydentowi, ale mimo wszystko te ostatnie przedstawiają alarmujący obraz. Na przykład sondaż Fox News wykazał, że jedynie 38 proc. respondentów aprobuje sposób, w jaki Trump radzi sobie z gospodarką. 

Chociaż Trump otrzymuje wysokie poparcie w kwestii zawieszenia broni między Izraelem a Hamasem (67 proc.) i bezpieczeństwa granic (54 proc.) w sondażu Marquette Law School, uzyskał słabe oceny za sposób radzenia sobie z „zamknięciem rządu” (25 proc.), informacjami na temat Jeffreya Epsteina (26 proc.), gospodarką (36 proc.), cłami (37 proc.) i imigracją (45 proc.).

– Chodzi o gospodarkę, a zwłaszcza inflację – wymieniał Todd Belt, dyrektor programu zarządzania politycznego w Szkole Podyplomowej Zarządzania Politycznego Uniwersytetu George’a Washingtona. – Ludzie wybrali Trumpa, aby rozwiązał ten problem, który był problemem za czasów Bidena, a on tego nie zrobił, i myślę, że cierpliwość ludzi się wyczerpuje – argumentował. Przekaz ekspertów jest jasny: konsumenci uważają, że koszty utrzymania są dla nich po prostu zbyt wysokie, pomimo wysiłków administracji Trumpa, aby odnotować postęp w gospodarce – problem, który nękał również Bidena i jego „Bidenomikę”.

Czas jest do września

Trump odrzuca zarzuty, jakoby był problem z przystępnością cenową lub – jak niektórzy nazywają – kryzysem dostępności. Ale kilka jego ostatnich wypowiedzi pozwala sądzić, że przestał bagatelizować temat, choć nadal nazywa to „oszustwem” podsycanym przez demokratów. Podaje też w wątpliwość tezę, że Amerykanie martwią się o ekonomię, gdyż – jak wszem głosi – Stany Zjednoczone mają „najlepszą gospodarkę w historii”. Ceniony analityk polityczny Frank Luntz twierdzi, że Trump ma jeszcze czas na zajęcie się kwestią wzrostu cen i kosztów utrzymania. – Uważnie przyglądaliśmy się temu przez ostatnie 20–25 lat. Będzie miał czas do Święta Pracy w 2026 r., aby zmienić sytuację – prognozował. – Społeczeństwo nie podejmuje decyzji dzisiaj, lecz w Święto Pracy – tłumaczył. Mówi więc o wrześniu przyszłego roku. Luntz zauważył, że kiedy Biden nazwał w 2021 r. inflację przejściową, „to był dla niego początek końca”. Trump „musi coś zrobić” z inflacją, „ponieważ postrzeganie jest ważniejsze niż rzeczywistość” – podkreśla analityk. Poparcie dla prezydenta „w każdym sondażu krajowym” spada, „i to jest znaczące” – podkreślił Luntz i zauważył jednocześnie, że Trump może pocieszać się faktem, że „demokraci są jeszcze słabsi w kwestiach, które mają znaczenie”.

Po raz kolejny przekonujemy się, że wyborach politycznych decydują kwestie wewnętrzne. O ewentualnym sukcesie Trumpa i republikanów w 2026 r. zdecyduje nie sytuacja wokół Tajwanu czy na Ukrainie, lecz odczucie Amerykanów, czy żyje im się lepiej, czy gorzej. Tylko tyle i aż tyle.

 

Wesprzyj niezależne media

W czasach ataków na wolność słowa i niezależność dziennikarską, Twoje wsparcie jest kluczowe. Pomóż nam zachować niezależność i kontynuować rzetelne informowanie.

* Pola wymagane