„Tytan” ostatnich wyborów odnosił się do dalszego bytowania w polityce, jak i pełnienia funkcji marszałka. Hołownia zamierza otwarcie złamać umowę koalicyjną, bo miał ustąpić miejsca Czarzastemu. Pytanie: po co to robi? Być może z podpuszczenia czy nawet zlecenia z otoczenia Donalda Tuska grającego na kilku fortepianach. Hołownia zarzuca brutalność prawicy wobec niego – zapewne jako były prowadzący „W tyle wizji” zaliczam się do tego grona. Ale uczciwie mówiąc, to, co robi sobie sam, a także co funduje mu koalicjant, to prawdziwa krzywda. Nawet jeśli przez chwilę poczuł się ważny, to czekają go miesiące upokorzeń, a kto wie – być może odpowiedzialność karna za udział w działaniach, których do końca nie rozumiał. Dla polskiego życia publicznego to dobrze. Po ludzku i po chrześcijańsku – żal trochę człowieka. W końcu nie powinniśmy być jak Tusk ani jak Hołownia.
Hołownia robi sobie krzywdę
Zamierzam tu zostać i niestety musicie z tym żyć – zapowiedział marszałek Szymon Hołownia w rozmowie z niegdyś go miłującym, a teraz z niego naigrywającym się portalem rządowym Onet.pl.