Z prostej sprawy – usterki maszyny do głosowania w Sejmie, w wyniku której trzeba było jedno głosowanie przerwać i zarządzić od nowa – i lewica, i PO robią awanturę. Wszyscy posłowie widzieli, że usterkę zgłaszano z różnych stron sali. Nie przeszkodziło to Platformie cynicznie nadać temu zdarzeniu nieprawdziwy obraz. A lewica grzecznie podążyła wytyczoną drogą. Jedni więc złożyli wniosek o odwołanie marszałek Sejmu, drudzy przebili to, i choć nie było ku temu podstaw, zawiadomili prokuraturę. Byłoby to śmieszne, gdyby nie to, że ta totalna awantura, oparta na kłamliwym przedstawieniu sytuacji, ma podważyć legalność wyboru dokonanego przez Sejm, jest uderzeniem i w tę instytucję. Okazuje się, że mimo ambitnych celów niektórych działaczy SLD, by stworzyć inną od PO opozycję, nieszkodzącą instytucjom państwa, lewica najzwyczajniej nie jest w stanie przeciwstawić się Platformie. Grają więc tak, jak im pan Schetyna z panią Kidawą-Błońską zagrają.