Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
,Piotr Gociek
20.10.2025 10:00

Dyplomacja rakietowa

Kociokwik, prawdziwy kociokwik: „Trump daje Ukrainie pociski Tomahawk” – dobry. „Trump nie daje pocisków!” – zły. „Trump waha się, czy dać pociski” – głupi. Nagłówki oddają kompletną bezradność dzisiejszych mediów w opisywaniu i analizowaniu rzeczywistości.

Negocjacje z pociskami w tle nie są rozgrywką między USA i Ukrainą, lecz między Stanami Zjednoczonymi a Chinami i ich junior partnerem – Federacją Rosyjską. Są dźwignią w dyplomacji. Zmiana tonu amerykańskiego prezydenta Donalda Trumpa, który publicznie zaczął mówić o tomahawkach i że Ukraina odzyska swoje terytoria, sprawiła, że Władimir Putin natychmiast zechciał zasiąść znów do negocjacji. Stąd zapowiedź spotkania na szczycie Trump – Putin w Budapeszcie. Ukraina potrzebuje tomahawków, owszem, ale bez nich też świetnie daje sobie radę, niszcząc dronami i pociskami Flamingo rosyjskie rafinerie i składy sprzętu wojskowego. Ważniejsze są tu precyzyjne dane wywiadu satelitarnego, a tych Waszyngton nie skąpi. Rozgrywce przygląda się z wielką uwagą Pekin – czy USA dadzą taką samą broń Tajwanowi? Patrzmy na sedno spraw, a nie na brudną pianę wzniecaną przez media i niezbyt mądrych, drugorzędnych polityków.