Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Drogi Siergieju, Drogi Radku

Seria polskich działań dyplomatycznych związanych z wojną na Ukrainie oraz polityka, jaką nasze państwo prowadzi w sprawach dotyczących rosyjskiego zagrożenia dla Europy, przynosi koncentrację uwagi świata na Polsce.

Oto w połowie stycznia „Wall Street Journal” opublikował tekst, w którym czytamy, że „Polska rozwija się do roli lidera Europy w walce przeciwko rosyjskiej agresji na Ukrainę”.

Analiza koncentruje się na tym, że to nasz wysiłek dyplomatyczny przymusza część opornych państw Europy, takich jak Niemcy, Austria czy Węgry, do podtrzymywania wsparcia dla walczącej Ukrainy:

„Takie przykłady podziału UE, jak spór o dostarczenie Leopardów, wzmocniły postrzeganie Polski jako proukraińskiego lidera w bloku państw Europy Wschodniej. A ponieważ Warszawa inwestuje w rozbudowę swoich sił zbrojnych, kraj ten daje impuls mniejszym sojusznikom w regionie, takim jak Czechy, Słowacja i kraje bałtyckie, do zajęcia bezkompromisowego stanowiska wobec rosyjskiej agresji”.

Słowa, jakie czytamy w amerykańskim dzienniku, są odbiciem wizji politycznej, która w Polsce przez całe lata była wyszydzana i wyśmiewana. Co więcej, w czasie, kiedy polską polityką zagraniczną kierował duet Tusk–Sikorski, mieliśmy do czynienia z oficjalnym odwrotem od jej założeń. Budowanie partnerskich relacji z naszymi sąsiadami z Europy Środkowej traktowane było jak mrzonka, uwaga naszych politycznych liderów skoncentrowana była na wsłuchiwaniu się w głos Berlina, zrażaniu Waszyngtonu do budowania bliskich relacji i wiązania się z Polską infrastrukturą wojskową oraz przede wszystkim dbaniem o to, aby Federacja Rosyjska uznała, że pełzamy jako kraj wystarczająco ulegle, żeby „Drogi Siergiej” udzielił cichego wsparcia „Drogiemu Radkowi”, kiedy ten nieudolnie będzie starał się o ważne stanowisko w świecie. W tak prowadzonej polityce nie było miejsca na budowanie projektów ambitnych, mogących zmienić układ sił w jednym z najważniejszych geopolitycznie zakątków świata, jakim jest Trójmorze. Zamiast jednolitego frontu w sprawie utrzymywania presji na Rosję w kwestii porozumień gospodarczych wspólnie z Litwą, próbowaliśmy ją ogrywać, igrając z bezpieczeństwem naszych sąsiadów, forsując samobójczy bezwizowy ruch z obwodem królewieckim. Zamiast tworzyć wspólny front energetyczny w sprawie dywersyfikacji dostaw LNG, szef polskiego MSZ toczył z szefem Orlenu dywagacje na temat sprzedaży Możejek Igorowi Sieczinowi, kagiebiście z najbliższego kręgu decyzyjnego Putina.

Zamiast blokować Nord Stream 1 i Nord Stream 2 na wszelkie możliwe sposoby, Polska zgłaszała księżycowe koncepcje układania identycznego gazociągu biegnącego z Rosji równolegle, ale nie po dnie Morza Bałtyckiego, lecz poprzez terytoria Estonii, Łotwy, Litwy i Polski aż do Niemiec. Dodajmy, koncepcje wyśmiewane przez Rosjan i Niemców, do których się wówczas łasiliśmy. Gazociągu, który tak samo jak Nord Stream, omijać miał Ukrainę. Polska, zamiast budować na wspólnocie interesów i zagrożeń porozumienie narodów, których liczebność sięga ponad 120 milionów, proponowała ustami Sikorskiego, aby walczący o swoją wolność bohaterowie rewolucji godności „podpisali, bo zginą” kapitulację przed pacynką Moskwy. 

Polityka asertywnej dbałości o własne interesy w sprawach fundamentalnych wiąże się rzecz jasna z zagrożeniami. Powoduje, że za każdy celny strzał w splot słoneczny niemieckich interesów politycznych otrzymamy kolejną rezolucję przeciwko praworządności, a każda kolejna armatohaubica wysłana na Ukrainę poskutkuje głośniejszym skowytem partii rosyjskiej w Polsce, ale przynosi też niewątpliwe korzyści. Te związane są z przełamaniem fundamentalnego problemu polskiej państwowości od wielu pokoleń. Niestabilności systemu bezpieczeństwa militarnego państwa. To zmieniło się w Polsce naprawdę. Jednak o tym, czy zmieni się na dobre, zdecydujemy my wszyscy za kilka miesięcy. Powrót Drogich Radków i Donaldów z całą pewnością wiązać się będzie z powrotem Drogiego Siergieja i Władimira. A to bez wątpienia ułatwi powrót Olafowi do polityki, którą wyznaczyła nie tak dawno Angela z Gerhardem.
 

 



Źródło: Gazeta Polska

Michał Rachoń