Po pierwsze dlatego, że uświadamiają, że to, co dotąd często uważaliśmy za nasze bożki: pieniądze, powodzenie, dobra wszelakie – to w istocie przemija i nie ma istotnego znaczenia. Po drugie uczą radości z drobnych rzeczy, takich jak wyjście do lasu, pielenie i kopanie ogródka czy pogranie w piłkę. I wreszcie uświadamiają, jak wielkim darem jest dla każdego z nas Eucharystia. Po kilku tygodniach bez regularnego uczestniczenia w mszy św., gdy wreszcie mogłem normalnie pójść na poranną liturgię, uświadomiłem sobie, jak bardzo jesteśmy w Polsce uprzywilejowani, jeśli chodzi o możliwość regularnego uczestnictwa we mszy. I dlatego bardzo się cieszę, że znowu mogę być na Eucharystii. I nie przekonuje mnie, że z miłości do bliźnich powinienem tego zaniechać. A nie przekonuje, bo w sklepie, do którego też chodzę, jest o wiele więcej osób niż na pierwszej mszy świętej w moim kościele. Chodzę do sklepu, bo tam znajduję pokarm dla ciała na teraz, chodzę do świątyni, bo tam znajduję pokarm dla duszy na wieczność.
Drobne i wielkie radości czasu pandemii
Koronawirusowe rekolekcje nabierają rozpędu i wiele wskazuje na to, że dla tych, którzy będą chcieli z nich skorzystać, staną się naprawdę ważnym czasem. I to z wielu powodów.