Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Reklama

„...dowodem istnienia potwora są jego ofiary...”

Wszyscy mówili o wizycie prezydenta USA Bidena w Kijowie, a potem w Warszawie jako dokonanej „w przededniu” rocznicy napaści potwora na Ukrainę, nie zauważając, że 23 lutego, zaprawdę dokładnie w przeddzień tej haniebnej rocznicy cała Rosja świętuje Dzień Obrońcy Ojczyzny, czyli morderców z Buczy i Irpienia. A tak naprawdę – ustanowiony przez bolszewików w 1922 r. Dzień Armii Czerwonej, potem do 1992 r. - Sowieckiej.

Rosyjska Wikipedia dość zawile wyjaśnia korzenie święta, gdyż wedle wiedzy historycznej nic się szczególnego nie działo tego dnia 1918 r.. Tymczasem twierdzi się tu, że został on wybrany „dla uczczenia masowego wstępowania ochotników w szeregi Armii Czerwonej, by dać odpór wojskom Kaisera pod Pskowem i Narwą”. Osobliwe to tłumaczenie, gdy się wie, że właśnie następnego dnia, 24 lutego, wojska kajzerowskich Niemiec właśnie ów Psków zajęły i to bez żadnego oporu ze strony bolszewików, jednakże ówczesny dowódca naczelny Armii Czerwonej Lew Trocki 4 lata później właśnie ów dzień uznał dekretem za wart świętowania powstania Armii Czerwonej. Po przejęciu przez Stalina pełni władzy, ogłoszeniu Trockiego wrogiem narodu i deportowaniu go z Rosji Sowieckiej podjęto nawet w latach 30. próbę zmiany daty, ale to już była tradycja, jedna z nielicznych w nowym państwie i dyktator machnął ręką… 

Jest pewne wyjaśnienie, dlaczego Trocki wybrał tę właśnie datę. Otóż jako bodaj największy wśród bolszewików erudyta mógł wiedzieć, że tego dnia w starożytnym Rzymie – co opiewał Owidiusz - obchodzono „Terminalia”, dzień świętych, nienaruszalnych granic, które wyznaczał terminus czyli kamień graniczny, a patronował temu bóg o tymże imieniu, którego dewizą było: „Concedo nulli” - nie ustąpię nikomu! O ile wszakże w 1918 r. czerwoni dobrowolcy faktycznie bronili rosyjskich granic przed niemieckim najeźdźcą, to już wkrótce potem zaczęli realizować starą doktrynę Moskowii, uznaną za swoją i przez Sowiety, a dziś bez żenady przejętą przez Putina – Rosja graniczy z tym, z kim chce.

A wszak nasz rodak, wielki pisarz angielski Joseph Conrad, już w 1905 r. proroczo pisał: „...upadek potęgi Rosji jest nieunikniony. Żyła ona jak widmo i znika jak widmo, nie pozostawiając po sobie wspomnienia ani jednego wielkodusznego czynu albo przysługi, wyświadczonej – choćby mimowolnie – innym państwom. Istniały już rozmaite despotyzmy, ale żaden z nich nie zrodził się z tak ponuro fantastycznej nikczemności i żaden nie upadł w tak makabrycznie haniebny sposób. Zadziwiające, że mit jego nieprzepartej siły umiera tak powoli”. (Autokracja i wojna) 

Wciąż powtarzam: o rocznicach trzeba pamiętać! Więc warto sobie uświadomić, że zgromadzenie się 22 lutego w Warszawie w obecności prezydenta USA głów Dziewiątki Bukareszteńskiej i wspólna deklaracja dalszej obrony Ukrainy miało miejsce w rocznicę urodzin twórcy skautingu sir Roberta Baden-Powella, od 1926 r. nie tylko przez polskie harcerstwo obchodzoną jako Dzień Myśli Braterskiej. Baden-Powell głosił, że jednym z celów skautingu jest przywrócenie do życia niektórych reguł, którymi kierowali się rycerze dawnych czasów. 

Kto ma wątpliwości, że współczesne rycerstwo obetnie łeb rosyjskiemu smokowi? Cytowany w tytule Herbert pisał z bólem o Panu Cogito jako „zuchwałym harcowniku armii której nie ma”, dziś ta armia jest i stoi na straży granic człowieczeństwa w Ukrainie, mówiąc jednym głosem: Concedo nulli! 
 

Reklama