Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Reklama
,Jan Pospieszalski,
04.11.2018 12:13

Czytając Kochanowskiego

O ludzka naiwności! – pomyślałem, słuchając szczebiotania mamusi, która zagadnięta przez reportera pod szkołą córki na temat „Tęczowego piątku” powiedziała, że popiera gejowską inicjatywę, argumentując to potrzebą akceptacji dla mniejszości i walką z dyskryminacją. „Komu to przeszkadza, co w tym złego?” – pytała retorycznie.

Postawy takie nie są wyjątkiem także w środowisku zdeklarowanych katolików, dlatego muszę uświadomić ich, że są robieni w trąbę. Jeżeli choć odrobinę troszczą się o własne dzieci (już nie napiszę, że o wspólnotę, porządek prawny, tożsamość czy wartości), powinni dowiedzieć się więcej o istocie tej akcji. Niestety, rzetelnych informacji nie znajdą na propagandowych ulotkach czy afiszach LGBT. Owszem, trafią na nie w pismach ideologów tej subkultury, ale wytwarzanych niejako na użytek wewnętrzny. Zajrzyjmy więc do źródeł. „Tęczowy piątek” organizowany jest przez KPH – organizację, której jednym z założycieli jest dr Jacek Kochanowski. W swojej książce „Socjologia seksualności. Marginesy” (PWN 2013) wyjaśnia cel działalności środowiska. Jest nim „uwolnienie ciał i pragnień z opresji normatywnej”, czyli zmiana tzw. skryptów seksualnych (wzorców zachowań). Samo istnienie normy, którą stanowi związek mężczyzny i kobiety, już jest źródłem opresji i należy to rozwalić. Edukacja antydyskryminacyjna to nic innego jak promocja zachowań i obyczajowości LGBT, którą Kochanowski nazywa w książce „polityką seksualną”. W ramach tej polityki rodzice, dzieci, nauczyciele zostają przekonywani, że relacje homoseksualne są tak samo dobre i normalne jak małżeństwo kobiety z mężczyzną. Wzorce propagowane przez gejowskich edukatorów wśród młodzieży i dzieci zachęcają je do uznania tego, że ludzka seksualność nie jest czymś naturalnym i obiektywnym, lecz stanowi „orientację”, z którą mogą dowolnie eksperymentować. Polecam więc czytać Kochanowskiego, niestety nie Jana z Czarnolasu, lecz Jacka od czarnego losu. Choć w książce pełno jest treści, których nie sposób przyswajać bez obrzydzenia, lektura jest pouczająca, bo stanowi autoportret tej subkultury – smutny i prawdziwy. 

Reklama