Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Cwany gapa Putina i Tuska

Proces rozgrywania w Polsce zdefiniowanej lata temu przez Kreml ideologicznej podstawy, którą Rosja uzasadnia swój atak na Ukrainę, jest od lat konsekwentnie realizowany przez obóz Donalda Tuska. Osobliwą rolę pełni w nim Radosław Sikorski.

To właśnie on został oddelegowany do wszczepiania w przestrzeń informacyjną kłamstwa o postulowanym przez Rosję polskim udziale w przyszłym rozbiorze Ukrainy. Warto przyjrzeć się, na czym polega metoda dezinformacyjna stosowana przez Sikorskiego. Sikorski od lat działa według następującego wzoru. Publikuje treści, które brzmią jeden do jednego z komunikatami Kremla, czeka aż zaczną one krążyć w przestrzeni publicznej, a jeśli w efekcie ktoś zgłasza do niego pretensje, oburza się i zrzuca winę na innych, którzy rzekomo źle zinterpretowali jego słowa. Tak było z niesławnym wywiadem dla portalu Politico w 2014 roku. To wówczas Sikorski stwierdził, że Tusk miał usłyszeć propozycję rozbioru Ukrainy w czasie wizyty w Moskwie w 2008 roku. Udzielając tego wywiadu, Radosław Sikorski nie był już ministrem spraw zagranicznych, ale pełnił funkcję jeszcze wyższą w polskiej hierarchii władzy. Był marszałkiem sejmu, czyli formalnie człowiekiem numer dwa w Polsce. Kiedy Politico opublikowało ten tekst, w Polsce wybuchła burza i nawet salon III RP był zszokowany słowami Sikorskiego. Szok wywołany był tym, że dokładnie w czasie, kiedy Sikorski udzielił tego wywiadu, na Ukrainie trwała już wojna – ta sama, która w nowej fazie toczy się również dzisiaj. Kiedy jego słowa rezonowały już na świecie, Sikorski zwołał w Sejmie konferencję prasową i stwierdził, że wywiad był nieautoryzowany, a jego samego po prostu zawiodła pamięć i przeprasza. Pomimo przeprosin Sikorski wielokrotnie później wracał do tego tematu.

Pisał o tym w swojej książce, zmieniając jedynie miejsce i sugerując, że takie słowa padły w Sopocie, i tego ze swojej książki nie odwołał nigdy. Spytany jednak niedawno o sprawę rzekomej oferty rozbioru Ukrainy ponownie nie przepuścił okazji, żeby nadać wiarygodności kłamstwom Kremla, i stwierdził, że polski rząd miał wahać się, czy nie wziąć udziału w tego rodzaju przedsięwzięciu. Scenariusz znowu się powtórzył. Cwany gapa Sikorski wywołuje medialną burzę, pozwala kłamstwu rozprzestrzenić się po świecie, a po jakimś czasie, po cichu, oburza się, że jego słowa zostały zmanipulowane i wszyscy słyszeliśmy coś zupełnie innego.

Podobnie było w sprawie tweeta o rzekomej odpowiedzialności USA za sabotaż na gazociągu Nord Stream. To kłamstwo zrobiło błyskawiczną karierę, rykoszetem trafiając na posiedzenie Rady Bezpieczeństwa ONZ, podczas którego Rosja uznała je za świetną podkładkę pod własne działania. Sprawa trafiła do Departamentu Stanu, którego rzecznik nazwał te słowa „funkcją rosyjskiej dezinformacji”. Kiedy kłamstwo spełniło już swoją rolę, Sikorski odwołał je kolejnym wpisem na Twitterze. Wpisem, który wówczas już nikogo nie interesował. 

W najnowszej serii ruskich kłamstw padających z ust byłego szefa polskiej dyplomacji jednak co innego jest najważniejsze. Jest jasne, że ten polityk już dawno zapisał się do prorosyjskiego obozu politycznego w Polsce. Donald Tusk, stając za Sikorskim murem, mówi jasno, że szefem tego obozu jest on sam.
 

 



Źródło: Gazeta Polska

Michał Rachoń