Nigdy nie twierdziłem, że nie ma epidemii. W moim otoczeniu są ludzie, którzy zarazili się i z różnym nasileniem doświadczyli uciążliwości COVID-19, również bardzo ciężko. Mając to wszystko na uwadze, nie jestem zwolniony z dziennikarskiego sceptycyzmu wobec zaleceń rządu, któremu doradza Rada Medyczna złożona podobno z wybitnych ekspertów.
Już skład tej Rady budzi wiele kontrowersji. Jest tam nadreprezentacja zakaźników, epidemiologów i ani jednego pulmonologa. Lekarze, którzy w szpitalach zmagają się na co dzień z epidemią, nie szczędzą im bardzo przykrych ocen. Jednym z podstawowych zarzutów jest zamknięcie przychodni i przejście na teleporady. Po 14 miesiącach pandemii wypada zweryfikować skutki podejmowanych rozporządzeń. Dlaczego Rada Medyczna nie wytłumaczyła, jakie są przyczyny ponad 70 tys. nadmiarowych zgonów w roku 2020?
Zwiększona o 50 tys. liczba zgonów tam, gdzie nie było zakażenia koronawirusem, jest ponaddwukrotnie większa niż tam, gdzie (obok innych chorób) stwierdzono zakażenie.
Tych ludzi zabiło zamknięcie placówek ochrony zdrowia. Wszyscy to wiedzą, ale ani minister zdrowia, ani premier nie chcą tego przyznać. Dziś chorzy, którzy skarżą się na wysoką gorączkę, kaszel, bóle, i uda im się dodzwonić do przychodni, kierowani są na test. Jeżeli test potwierdza zakażenie, pozostawieni są w izolacji w domach. Nikt ich nie osłucha, nie zbada, choć lekarze są już zaszczepieni. Kolega z pozytywnym testem usłyszał podczas teleporady, że ma przyjmować witaminy, leki przeciwbólowe, imbir, cytrynę i czosnek, a gdy mu się pogorszy, dzwonić na pogotowie. Pogotowie przyjechało, lecz oceniło, że jeszcze nie jest tak źle, więc jak mu się pogorszy, to dopiero go zabiorą. Po 14 miesiącach nie ma leczenia przyczynowego, choć są leki, o których jest mnóstwo świadectw (choćby amantadyna), że pomagają. Łatwiej nakrzyczeć na nas, że nie nosimy maseczek lub chcemy się tłoczyć w kościołach, niż dokonać analizy podejmowanych od roku wątpliwych decyzji. Podobno bycie mądrym to umiejętność uczenia się na cudzych błędach, głupota zaś to niezdolność do wyciągania nauki z własnych. W tym wypadku za niewyciąganie wniosków płacą życiem pacjenci.