Na monachijskiej konferencji ds. bezpieczeństwa przedstawiciele Donalda Trumpa mają zaprezentować plan zakończenia wojny na Ukrainie. To właśnie tam, w Niemczech, przy bierności światowych przywódców Władimir Putin oznajmił zamiar zburzenia obecnego ładu, który wykreował się po upadku komunizmu i rozpadzie Związku Sowieckiego.
Teraz role się odwracają i Stany Zjednoczone zaczynają dialog z pozycji siły. Ustępstwa i zgniły kompromis nie wchodzą w grę. W kuluarach mówi się, że okupowane terytoria będą miały niejasny status, a Ukraina otrzyma gwarancje bezpieczeństwa, aby Rosja nie mogła zaatakować ponownie. USA udzieliły też bezwarunkowego poparcia Izraelowi. Zapowiedź przejęcia Strefy Gazy i uczynienia z niej krainy dobrobytu jest krokiem przeciwko Iranowi, który od dekad destabilizował Bliski Wschód. Waszyngton zamierza być aktywny w regionie i daje wolną rękę Izraelowi. Ameryka wraca do gry jako mocarstwo, nadrabiając stracony czas za prezydentur Baracka Obamy i Joego Bidena.