Nie milkną głosy oburzenia po skandalu, do którego doszło w Teatrze Powszechnym w Warszawie, gdzie ku uciesze motłochu kultura po raz kolejny trafiła do rynsztoka. Profanowanie wszystkiego, co dla Polaków jest święte, jest cyklicznym testowaniem, do jakiej jeszcze podłości można się posunąć.
Ale jak powiadam – to nie pierwszy raz. Przypomnę tylko to, co się stało parę lat temu w Narodowym Teatrze Starym w Krakowie, kiedy to widzowie przerwali spektakl „Droga do Damaszku”, bo nie mogli patrzeć na (skądinąd znanych) aktorów kopulujących na scenie. Innym razem na Rynku Głównym w Krakowie podczas widowiska teatru KTO zhańbiono pieśni religijne i patriotyczne, wykorzystując w tym widowisku dzieci. Te przykłady można mnożyć i nie dotyczą tylko teatru, ale też filmu, mediów, literatury itd. W kilku sprawach złożono zawiadomienia do prokuratury. Większość zakończyła się umorzeniami z powodu tzw. małej szkodliwości czynu. Po raz kolejny staje przed nami pytanie, czy dążyć do ukarania prowokatorów, czy też nie reagować i nie dawać hołocie szansy na zaistnienie i rozgłos?
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
#polityka
#sztuka
#Teatr Powszechny
#Klątwa
Ryszard Kapuściński