Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Reklama
,Piotr Dmitrowicz,
05.02.2015 19:09

​Między Moskwą a Westerplatte

Prezydent wkłada wiele wysiłku, by zorganizować zjazd głów państw na Westerplatte 8 maja.

Prezydent wkłada wiele wysiłku, by zorganizować zjazd głów państw na Westerplatte 8 maja. Dwa dni po tych ewentualnych uroczystościach, podczas których Bronisław Komorowski znajdzie się w świetle fleszy z przywódcami różnych państw, odbędzie się w Polsce pierwsza tura wyborów prezydenckich. Chodzi nie tylko o te zdjęcia – uroczystości na Westerplatte to dobry sposób na uniknięcie wizyty Komorowskiego w Moskwie z okazji 70. rocznicy zakończenia II wojny światowej. A fotka, na której Komorowski stoi u boku Putina, mogłaby co najwyżej być wyborczym samobójstwem.

Prezydent Bronisław Komorowski zapowiedział, że 8 maja na Westerplatte odbędzie się konferencja polityków i historyków na temat kondycji Europy po II wojnie światowej. Zaznaczył przy tym, że nie jest to pomysł nowy. W istocie wygląda raczej na pisany na kolanie i służyć ma wyłącznie wizerunkowym celom prezydenckiej kampanii. Dwa dni po zapowiedzianych uroczystościach odbędzie się w Polsce I tura wyborów prezydenckich.

Rosja czuwa

Przypadek? Zapewne taki sam jak to, że 9 maja w Moskwie zorganizowana zostanie wielka parada z okazji pokonania przez Związek Sowiecki III Rzeszy i zwycięstwa nad faszyzmem w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej.

Na marginesie przypomnijmy, że według wykładni obowiązującej w Rosji wojna rozpoczęła się 22 czerwca 1941 r., a więc od ataku III Rzeszy na Kraj Rad. Co roku przywódcy Rosji podkreślają, że dzięki dzielnej Armii Czerwonej nastąpiło „rozgromienie faszyzmu”, który jak wiadomo ciągle podnosi głowę i jest zagrożeniem dla państw „miłujących pokój i demokrację”.

Na szczęście Rosja czuwa i reaguje tam, gdzie trzeba. Czytaj, na przykład teraz na Ukrainie. Można przypuszczać, że podczas tegorocznych obchodów Dnia Zwycięstwa nie zabraknie odniesień do aktualnej sytuacji politycznej na Wschodzie. I to jest drugi powód, dla którego Bronisław Komorowski chce zorganizować spotkanie 8 maja – bo dzięki temu nie będzie musiał jechać do Moskwy. Zresztą niepojawienie się w stolicy Rosji 9 maja nie powinno wymagać szczególnej odwagi, najprawdopodobniej nie pojawi się tam większość przywódców państw europejskich.

Polityka uniku

Dla prezydenta jest to jednak problem. Bronisław Komorowski najwyraźniej obawia się otwartego zbojkotowania uroczystości organizowanych przez Władimira Putina, dlatego woli zastosować unik. Przypomnijmy, że pięć lat temu, zaraz po tragedii smoleńskiej, pełniący wówczas obowiązki prezydenta marszałek Sejmu Bronisław Komorowski razem z zaproszonym przez niego Wojciechem Jaruzelskim wzięli udział w moskiewskich obchodach sowieckiego dnia zwycięstwa.

Ileż to wtedy było zachwytów nad nowym otwarciem w stosunkach polsko-rosyjskich. Przekazanie 67 tomów akt zbrodni katyńskiej, znanych już zresztą historykom wcześniej, miało stanowić symbol tego, że Rosja chce wyjaśnić do końca okoliczności mordu katyńskiego. Po blisko pięciu latach nic więcej jednak tej sprawie nie wiemy, żadnych nowych dokumentów, dostępu do archiwów – nic się nie zmieniło.

Obłuda

Zostawmy jednak wizerunkowe gierki Pałacu Prezydenckiego i zajmijmy się tym, jakie cele mają przyświecać spotkaniu na Westerplatte. Czyżby wreszcie prezydent zrozumiał wagę prowadzenia przemyślanej i spójnej polityki historycznej? Czytam jego wypowiedzi na temat spotkania, które jest planowane 8 maja na Westerplatte i przecieram oczy ze zdumienia. Komorowski zaznacza, że w spotkaniu chodzi o to, by „zgasić dyskusję, która idzie w niedobrą stronę”. Niestety nie dowiadujemy się, o jaką dyskusję chodzi i co takiego złego dzieje się w dyskursie historycznym, który ma być przez prezydenta zgaszony.

Zapytajmy więc, o czym mieliby dyskutować zaproszeni goście? I tu kolejna kuriozalna wypowiedź prezydenta, według którego planowana w trakcie uroczystości na Westerplatte dyskusja historyków miałaby dotyczyć tego, „czym było zakończenie wojny, czy było tylko wyzwoleniem, czy także ujawnieniem się nowych problemów”. Jakież to nowe problemy ujawniły się w Europie po wojnie? Domyślam się, że chodzi o to, że Związek Sowiecki za przyzwoleniem aliantów narzucił swoje zwierzchnictwo krajom Europy Środkowo-Wschodniej, mordując ich elity, wprowadzając komunizm i tak jak w wypadku Polski, zagarniając dużą część jej przedwojennego terytorium. Ale takie słowa z ust prezydenta nie padają. Zamiast tego słyszymy wypowiadane ezopowym językiem zdania, że trzeba pogodzić punkt widzenia więźnia z Auschwitz z punktem widzenia tych, „którzy trafili właśnie na Majdanek”, jak żołnierze 27. Dywizji AK. I znowu można zapytać – o co prezydentowi chodzi? Żołnierze sami „trafili właśnie na Majdanek”, czy może zostali tam zamknięci przez NKWD, czy inne sowieckie służby? Co działo się tam z nimi, wiemy dobrze, byli bici, torturowani i zabijani, najczęściej na wzór katyński strzałem w tył głowy. W najlepszym wypadku byli wywożeni w głąb ZSRS lub wcielani do tzw. ludowego wojska.

Niestety prezydent unika jasnych i prawdziwych określeń, nie chce zła nazwać złem, a zbrodni zbrodnią. Podobnie bywało już wcześniej, kiedy np. przy okazji Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych Komorowski mówił o tym, że to nie żołnierze, lecz „czasy były wyklęte”, że „Polacy strzelali do Polaków”. Zwracam uwagę, że głowa państwa, odnosząc się do naszych najnowszych dziejów, zazwyczaj mówi o „bolesnych”, „trudnych” czy „zawiłych” losach Polaków. Jako żywo przypomina to język peerelowskiej propagandy. W PRL-u, gdy tłumaczono, jak to się stało, że obywatele polscy (raczej nie używano określenia Polacy, nie podawano też oczywiście liczb) trafiali w głąb Związku Sowieckiego, mówiono, że „to losy wojny ich tam rzuciły”. Zakłamanie, hipokryzja, fałszowanie pojęć tak dobrze znane z czasów komuny wracają za pośrednictwem Bronisława Komorowskiego do debaty publicznej.

Cały tekst ukazał się w "Gazecie Polskiej Codziennie"
 
Reklama