Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Duchy i ludzie

Wydawać by się mogło, że współczesny świat rządzi się odmienną logiką od filmu katastroficznego. A przynajmniej powinien!

Wydawać by się mogło, że współczesny świat rządzi się odmienną logiką od filmu katastroficznego. A przynajmniej powinien! W normalnym świecie samoloty nie wbijają się w wieżowce, wielkie miasta nie wyludniają się w parę godzin, sąsiedzi nie podrzynają sobie gardeł...  Większość ludzi nie uświadamia sobie kruchości otaczającego ich świata, ułudy bezpieczeństwa i pozorów, że stan obecny jest wieczny.  
                            
Ostatnio odwiedziłem Nibylandię, kraj, którego nie ma – Republikę Północnego Cypru, nieuznawaną przez nikogo z wyjątkiem Turcji. Dlatego samolot z Polski musi najpierw wylądować w Antalyi, zmienić numer lotu i polecieć do kraju, którego istnienia nie przyjmuje się do wiadomości. Południe wyspy jest kłopotliwym lokatorem Unii, północ trwa na garnuszku Ankary. Ale to się zdarza! Tajwanu, niegdyś członka Rady Bezpieczeństwa ONZ, też prawie nie ma, a jakoś sobie radzi.

Jednak moje rozważania o nietrwałości i zmienności świata dotyczą czego innego. Jednym z głównych miast Nibylandii jest Famagusta, położona opodal antycznej Salaminy metropolia z gigantyczną piaszczystą plażą, z niekończącym się lasem hoteli, przywodzących na myśl Copacabanę w Rio. Wymarłą Copacabanę.

Od wojny w 1974 r. jest to gigantyczne „miasto duchów” – ogrodzone drutami, pilnowane przez strażników, bez ludzi, bez turystów, z pękającymi neonami, osuwającymi się ścianami. Nie pachnie pościel w miękkich łóżkach, nie pulsują muzyką dyskoteki, nie opalają się topless piękne dziewczyny, nie nagabują przekupnie, nie słychać wrzawy dzieci, klaksonów aut z ulicy... Nie ma nawet mew. Pozostaje symbol wojny, podziału, nienawiści, głupoty. Czterech koni apokalipsy naszych czasów.

Teren objęli Turcy, własność pozostała grecka, dogadanie się jest niemożliwe, mimo że przesunięcie granicy o parę kilometrów zapewniłoby obu stronom gigantyczne zyski. Od 40 lat porozumienie dwóch krajów należących do NATO jest mniej prawdopodobne niż przejście wielbłąda przez ucho igielne.

Mieszkańcy optycznie się nie różnią, islam Turków jest wręcz symboliczny, ale zimna wojna trwa.

Sypiący się wieżowiec rzuca na plaże długi cień. Cień-granicę między światem żywych i umarłych, między powszednią logiką a absurdem konfliktu. Granicę, która może pojawić się w każdym miejscu na ziemi, mimo że nikt jej nie chce, nikt się nie spodziewa.
Jak polscy wczasowicze, którzy z końcem sierpnia 1939 r. wracali znad Bałtyku do Warszawy...
 
 

 



Źródło: Gazeta Polska

Marcin Wolski