Problem podzielonego świata
Istnieje ludzka, może uniwersalna potrzeba odczuwania zgodności między sferą naszych myśli i odczuć a zewnętrznym światem społecznych i przyrodniczych zdarzeń.
Ostatnio w tekście „Wywracanie świata” przytoczyłem ważną uwagę dr Barbary Fedyszak-Radziejowskiej: „Bycie razem i bycie podzielonym jest naturalną cechą narodów, które mają własne demokratyczne państwo”. Pokazałem – na przykładzie wypowiedzi znanego socjologa Zygmunta Baumana – że nawet zawodowi badacze współczesnego świata potrafią nie dostrzegać poważnych różnic między ludzkimi kulturami. Błędy poznawcze wielu z nas wypływają m.in. z pragnienia życia w jednolitym, zgodnym z naszym światopoglądem świecie. Dzisiaj druga odsłona problemu podzielenia świata, sporu o to, według jakich zasad świat społeczny należy organizować.
Ważny wymiar podzielonego świata wyraża toczony od wieków spór między wiarą a rozumem. Czy możliwe jest urządzenie ludzkiego świata tylko według zasad wiary lub tylko wedle zasad rozumu? Czy jest możliwe, by pewnego dnia wszyscy stali się dobrymi chrześcijanami lub też – z drugiej strony – ludźmi tradycji Oświecenia, którzy postępują racjonalnie, kierując się tylko tym, co podpowiada Rozum?
W roku 2004 bawarska Akademia Katolicka zorganizowała dyskusję na temat podstawowych zasad współżycia między ludźmi w świecie podlegającym globalizacji. Głos zabrało dwóch niemieckich profesorów. Z jednej strony wybitny filozof i socjolog Jürgen Habermas – przedstawiciel myśli świeckiej i liberalnej. Z drugiej strony, zaliczany do grona najważniejszych teologów dzisiejszego Kościoła katolickiego, kardynał Joseph Ratzinger. Warto rozważyć stanowisko myśliciela, który już w kolejnym roku zastąpił naszego Karola Wojtyłę na Stolicy Piotrowej.
Oto kardynał Ratzinger, profesor teologii, mówi: „Religia może być obciążona patologiami, które są w najwyższym stopniu niebezpieczne i które dowodzą konieczności uznania boskiego światła rozumu za swoisty organ kontrolny, systematycznie spełniający funkcję oczyszczania i porządkowania religii”. Ten krótki fragment zawiera bogatą treść. Po pierwsze, religia może być obciążona niebezpiecznymi patologiami. Po drugie, rozum, który zadał religiom wiele ciosów i który dziś w swojej naukowo-technicznej szacie często bywa wykorzystywany jako narzędzie walki z wiarą, dysponuje światłem, którego natura jest jednak boska. Po trzecie, istnieje stała konieczność oczyszczania i porządkowania religii właśnie przez rozum.
W tym samym wywodzie Ratzinger podkreśla, iż nie tylko religia nie może być samodzielną, wszystko rozstrzygającą instancją. Ograniczenie to dotyczy także rozumu: „O ile (…) narzucało nam się pytanie o to, czy religia jest rzeczywiście pozytywną siłą moralną, o tyle teraz należy zapytać, czy można do końca polegać na rozumie? Ostatecznie przecież i bomba atomowa jest produktem rozumu. I ostatecznie to rozum ludzki wymyślił „hodowlę” i selekcję ludzi. Czyż więc teraz nie należałoby czynić odwrotnie – poddać kontroli rozum? Jednakże kto (lub co) miałby ją sprawować? Czy też może religia i rozum winny nawzajem stawiać sobie bariery, odwoływać się – każde do swojej – specyfiki i wnosić własne pozytywy”.
We współczesnym świecie „istnieją także (a tego z kolei ludzkość nie jest w istocie dzisiaj w równym stopniu świadoma) patologie rozumu, hybrydy racjonalności, nie tylko mniej, lecz ze względu na swą efektywność jeszcze bardziej niebezpieczne: bomba jądrowa oraz idea człowieka jako produktu. Dlatego również rozum musi dowiedzieć się, gdzie są jego granice, i otwierać się na nauki płynące z wielkich religijnych tradycji ludzkości”.
Warto zastanowić się, czy ryzyko, jakie niesie ze sobą rozum techniczny, nie jest większe niż wszystkie patologie, które jakiejkolwiek religii w dziejach kiedykolwiek się przydarzyły.
To, że profesor Ratzinger dostrzega dwie wielkie kultury świata zachodniego, nie jest niczym nadzwyczajnym. Nie trzeba być nawet zawodowym intelektualistą, by to dostrzec. Wystarczy interesować się swoją cywilizacją. Dość niezwykłe zdaje się jednak to, iż ten wybitny przedstawiciel tradycji katolickiej, przyszły następca ucznia Chrystusa w roli głowy Kościoła – Kościoła w swoich ambicjach przecież powszechnego – mówi, że naszym układem odniesienia, że społeczną rzeczywistością jest „faktyczna nieuniwersalność obydwu wielkich kultur Zachodu: kultury uformowanej przez wiarę chrześcijańską, jak również kultury świeckiego racjonalizmu…”.
Wygląda na to, że świata zorganizowanego według jednej zasady nie uda się zbudować.
Dotyczy to – rzecz jasna – także naszej Polski.
Ale po wszystkich stronach naszych politycznych i kulturowych barykad widać niechęć przyjęcia powyższego do wiadomości. A jednak: będziemy podzieleni i będziemy razem. Od nas zależy – jak!
Jeśli według zasad rozumu – to proszę mniej smoleńskich matactw. Jeśli według zasad chrześcijańskiej wiary – to proszę o więcej wyrozumiałości dla błądzących.
PS. Cytaty pochodzą z tekstu Josepha Ratzingera „Prepolityczne fundamenty moralne państwa wolnościowego”, zamieszczonego w tomie jego pism pt. „Wykłady Bawarskie z lat 1963–2004”.