"Zniosę to cierpienie. Mam dla kogo żyć" - powiedziała w Telewizji Republika Urszula Dubejko, uwolniona dziś z aresztu urzędniczka, była dyrektor departamentu Funduszu Sprawiedliwości.
Urszula Dubejko po wielu miesiącach w areszcie wyszła dziś na wolność dzięki poręczeniu majątkowemu, które wpłacił za nią dyrektor programowy Republiki Michał Rachoń. W rozmowie z Danutą Holecką w Republice Dubejko mówiła, jak za kratami pomagała jej wiara w Boga.
Ciężko mi sobie wyobrazić, że mogłabym tam trafić nie mając wiary w Boga. To ciężkie doświadczenie sprawiło, że myślałam, że skoro tu jestem, to ma to dla mnie jakieś znaczenie w kontekście życia wiecznego. Że to wola Boża
"Bóg dał mi siłę, żeby ten krzyż dźwigać. Ja wierzyłam w to, że skoro tam jestem, to dostanę siły, żeby przetrwać. I te siły przychodziły przez modlitwy, te spotkania w naszej obronie" - przyznała Dubejko, dodając, że słyszała protestujących przed aresztem.
Dubejko zdradziła, że pobyt w areszcie był okazją także do nawiązania wyjątkowej relacji.
- Rzeczywiście, spotykałam się z osadzonymi, które były zatrudnione. Nie na długo, na czas wydawania posiłków. Nawiązała się między nami fajna relacja - przyznała. - To była osoba, która miała wieloletni wyrok, za najcięższe przestępstwo. Ona bardzo zmieniła swoje życie, imponowało mi, że była w stanie się podnieść, opowiedzieć o tym. Trochę byłyśmy dla siebie wsparciem - mówiła Dubejko.
Chciałabym, żeby wiedziała, że myślę cały czas o niej, że jest dla mnie wartościowym człowiekiem
Padło też pytanie o to, co wydarzy się teraz.
- Trochę się boję wszystkiego, co się wydarzy. W ogóle nie mam scenariusza. Po tych 7 miesiącach, kiedy byłam sama ze sobą, zamknięta w małej celi, nagle wraca do mnie wszystko, trzeba będzie sobie to poukładać. Trochę się tego boję - zakończyła Urszula.