"Dzisiaj standardy nie istnieją. Nie da się przebić bruku, bo został przebity i wszyscy taplają się w rurze od szamba" - ocenił poziom polskiej polityki Tomasz Sakiewicz, w kontekście "alkotweetów" Jacka Protasiewicza. Zdaniem Sakiewicza przełomowym momentem było zrobienie autorytetów z Michała Kołodziejczaka i Marty Lempart przez środowisko Donalda Tuska.
Od wczorajszego wieczora informujemy o "alkotweetach" Jacka Protasiewicza. Przed południem został odwołany został z funkcji wicewojewody dolnośląskiego. Mimo tego, może mu się upiec i trafić może w jeszcze lepsze miejsce. Jeśli w niedzielnej drugiej turze wyborów Izabela Bodnar pokona Jacka Sutryka i zostanie prezydentem Wrocławia, jej mandat poselski przejmie kolejny na liście Trzeciej Drogi Protasiewicz.
Gdyby pracownik w pracy zacząłby się w takim stanie tak zachowywać, pewnie byłyby daleko idące konsekwencje. Natomiast widać, że jak jest się już w polityce ważną postacią, to można. Protasiewicz jest niekonwencjonalną postacią, bo że tak powiem, pozyskał już wcześniej antyniemieckie lobby, zdaje się pod wpływem różnych wspomagaczy. Tego typu zachowania u innych polityków, to byliby skreśleni, ale zdaje się że w przypadku Protasiewicza i w ogóle polityków koalicji rządzącej, sporo więcej im uchodzi. Można się - przepraszam - naprać jak skunks i wypisywać co się zechce po chamsku i nie widać żadnych konsekwencji
Dziennikarz nazwał sytuację sprowadzaniem polityki "do poziomu Kołodziejczaka". "Moment, w którym pani Lempart, Kołodziejczak, stali się autorytetami, czyli takie połączenie obrzydliwości z tępotą, powoduje że dzisiaj standardy nie istnieją. Nie da się przebić bruku, bo został przebity i wszyscy taplają się w rurze od szamba" - ocenił.
Poruszony został też wątek związków Jacka Protasiewicza z PSL-em. Partia, z której list startował w październikowych wyborach parlamentarnych zapowiedziała wyciągnięcie wobec niego konsekwencji. Sam Protasiewicz nie przejął się nimi i jeszcze będąc "w dobrej formie" odpisał, że nie należy do PSL-u.
Jakby poszukać kto należy do PSL-u, to prawie nikt. A PSL też do nikogo nie należy, bo wykonuje polecenia Donalda Tuska i w zamian za to sporo mu uchodzi. Dziś nie ma jako takiej partii ludowej w Sejmie. Większość rolników głosuje na PiS, a PSL jest nowym ZSL-em, to znaczy z bardzo dużą domieszką kiedyś czerwonego, a dzisiaj nie wiem czego. Gdyby PSL chciał być samodzielną partią, to dziś Kosiniak-Kamysz byłby premierem, bo taki jest rozkład sił w Sejmie, że mógłby być premierem a połowę rządu stanowiliby ministrowie z PSL-u
Porównał też Koalicję 13 grudnia ze zgniłą cebulą, która od zewnątrz wyglądać może nieźle, a w środku gnije.
Oglądaj Telewizję Republika na żywo: