Przez lata narosło uznaniowych rankingów, którymi straszono społeczeństwo polskie, jakoby zapadało w mrok totalitaryzmu nad Wisłą. Wystarczyła zmiana rządu w Warszawie, a Polska podskoczyła w tzw. rankingu wolności prasy. Pomimo - czy może właśnie za sprawą - skoku ppłk. Sienkiewicza na media publiczne czy wściekłego ataku na Telewizję Republika.
Polska znalazła się na 47. miejscu w opublikowanym w piątek Światowym Indeksie Wolności Prasy 2024 (World Press Freedom Index) przygotowanym przez Reporterów Bez Granic. Awansowała o 10 pozycji w porównaniu z ubiegłym rokiem.
W raporcie dotyczącym Polski, można przeczytać o "różnych formach nacisku", jakim były poddawane prywatne media w czasie rządów PiS, a także o tym, że "zwycięstwo opozycji pod koniec 2023 r. daje szansę na poprawę prawa do informacji".
O zamachu ppłk. Bartłomieja Sienkiewicza na media publiczne w Polsce, Reporterzy bez Granic piszą jako o "politycznej batalii" i "rządzie, wdrażającym kruchą reformę".
W raporcie czytamy także, że "od września 2021 r. do końca 2022 r. dziennikarze nie mogli swobodnie przemieszczać się i pracować wzdłuż granicy z Białorusią, gdzie zginęło kilkudziesięciu imigrantów wśród setek tych, którzy próbowali się przedostać do Polski", a państwo miało ograniczać tam dziennikarzy poprzez "arbitralne i brutalne aresztowania".
Możemy też dowiedzieć się, że od czasu objęcia rządów przez ekipę Donalda Tuska, spadła liczba ataków słownych i SLAPP przeciwko prywatnym mediom ze strony rządu". Ani jednak słowa tam o wściekłych atakach na TV Republika i wywieranie presji na reklamodawców, by ci zrezygnowali z promocji w stacji z Dzielnej 60. Nie dowiemy się też z raportu o oskarżeniach rzucanych przez czołowych polityków koalicji 13 grudnia pod adresem TV Republika.
W tegorocznym raporcie Reporterzy bez granic podkreślili jednak, że największym zagrożeniem dla wolności prasy na świecie są władze polityczne, które powinny tę wolność gwarantować.