– podkreślił Adam Ploszka prawnik HFPC.Decyzja miejskiej spółki o zaprzestaniu emisji kampanii reklamowej „Gazety Polskiej” – budzi wątpliwości z punktu widzenia zgodności ze standardami wolności słowa
– zaznaczył.Prawo prasowe stanowi, że „Ogłoszenia i reklamy nie mogą być sprzeczne z prawem lub zasadami współżycia społecznego” (w art. 36 ust. 2). Nie sposób dopatrzyć się w hasłach zawartych w reklamie sprzeczności z prawem lub zasadami współżycia społecznego. Co więcej, rzeczą naturalną w demokracji jest posługiwanie się częstokroć ostrymi, wyrazistymi i niepokojącymi sformułowaniami oraz środkami ekspresji, co może czasami rodzić zastrzeżenia, ale wyłącznie z punktu widzenia etyki i estetyki. Samo MZA w swoim piśmie nie wskazuje precyzyjnie, o które hasła chodzi i w jakim zakresie hasła te naruszają prawo, bądź zasady współżycia społecznego; nie podaje także konkretnych podstaw prawnych swojej decyzji. Trudno zatem ocenić legalność zaprzestania emisji reklamy
– wyjaśnił Ploszka.Oceniając sprawę w sposób bardziej ogólny zauważyć należy, że margines swobody oceny, jaki posiadają władze publiczne (w tym kontekście samorząd) w nakładaniu ograniczeń na wolność słowa, jest wąski w sprawach politycznych, ale szerszy w sytuacjach, gdzie dana wypowiedź może urazić czyjeś uczucia religijne, bądź dotyczy tematyki handlowo-komercyjnej. W tej sytuacji mieliśmy do czynienia z wypowiedzią o charakterze komercyjnym, a tym samym możliwości ograniczeń wolności wypowiedzi są szersze. Z drugiej jednak strony – ten szczególny wydawca, jakim jest samorząd – powinien umożliwić prezentowanie na swoich łamach treści o charakterze pluralistycznym
– dodał na zakończenie prawnik.W tym kontekście warto zauważyć, że kampania reklamowa trwała pewien czas i dopiero w następstwie reakcji pasażerów komunikacji miejskiej doszło do zakończenia jej emisji. Nie uprawnionym zatem byłoby określenie przerwania kampanii jako aktu cenzorskiego. Bardziej właściwym jest mówienie o przesadzonej reakcji na skargi pasażerów