Wyjątkowość klubów „Gazety Polskiej” polega na tym, że jest to autentyczny ruch obywatelski. Nie powstał jako zakamuflowana partia polityczna, ale po to, by realizować ideę społeczeństwa obywatelskiego na prawej stronie sceny politycznej. To daje mu siłę, która pomogła wynieść do władzy prawicę i wspiera ją w realizacji konserwatywnego projektu politycznego.
O dynamice rozwoju klubów „Gazety Polskiej” świadczą liczby. Dziś na całym świecie jest ich 413. XII Zjazd, który odbył się w zeszły weekend w Spale, zgromadził prawie 800 osób i był największym w historii klubów. Obecnie kluby „Gazety Polskiej” pokrywają gęsto nie tylko całą Polskę, ale działają też w Europie Zachodniej, np. w Niemczech, we Francji, w Szwecji, a także Kanadzie, USA czy Australii. Właściwie trzeba tu mówić nie o jednym, ale o kilku fenomenach.
Ruch obywatelski
Kluby to przede wszystkim ruch, który realizuje ideę społeczeństwa obywatelskiego. Jest to pierwsza i jedyna niereligijna struktura tego typu w Polsce, która odniosła taki sukces. Jedyna, która nie jest ukrytą partią polityczną. Można to nazwać fenomenem, gdyż w naszym kraju obywatelskości używa się często jako zabiegu marketingowego, który pozwala skuteczniej zareklamować nowo powstające ugrupowanie i łatwiej pozyskać sympatię wyborców. Taki zabieg zastosowała np. Platforma Obywatelska.
Kluby „GP” nie chcą wystawiać własnych list w wyborach. Mają jedynie prawo popierania konkretnych osób starających się o mandat posła czy samorządowca.
Aktywność obywatelska i zaangażowanie klubów przejawia się poprzez organizację wydarzeń i manifestacji. Te w kraju, związane z miesięcznicami smoleńskimi, są najbardziej znane. Ale klubowicze zbierają się także za granicą, np. w Nowym Jorku, Paryżu czy Chicago, gdzie kilka razy bezskutecznie próbował konkurować z nimi słaby liczebnie i mniej zdyscyplinowany KOD. Głośnym echem odbiła się pikieta klubów „GP” przed siedzibą Parlamentu Europejskiego w Strasburgu, wspierająca premier Beatę Szydło w czasie debaty dotyczącej praworządności w Polsce.
Nawet w najmniejszych miejscowościach
Fenomen klubów polega także na tym, że istnieją one nawet w bardzo małych miejscowościach. Ryszard Kapuściński, prezes klubów „GP”, mówi, że nawet w takich, gdzie oprócz nich nie ma praktycznie nic. Organizują tam spotkania i wykłady o tematyce politycznej, społecznej, kulturalnej oraz historycznej. Dobra marka na prawicy ułatwia im zapraszanie osób z pierwszych stron gazet. W mniejszych miejscowościach takie spotkanie jest często najważniejszym wydarzeniem lokalnym w ciągu roku, na które przychodzą setki mieszkańców.
W każdej społeczności może działać jeden lub kilka klubów. Formalności dotyczące ich zawiązywania są ograniczone do minimum. Jak mówi Tomasz Sakiewicz, „przypomina to raczej pasowanie na rycerza”. Bo tych, którzy pragną zostać klubowiczami, obowiązuje, zamiast skomplikowanych procedur, jedynie karta zawierająca cele i zasady funkcjonowania. Taki swoisty kodeks honorowy.
Nowoczesna sieciowa struktura
Kluby „Gazety Polskiej” mają bardzo ciekawą, nowoczesną strukturę organizacyjną, którą również można nazwać fenomenem. Działają na zasadzie sieci. Mogą współpracować regionalnie, ale także ogólnopolsko. Członek istniejącego klubu, który wykazuje się większą ambicją, może powołać nowe koło. To promuje osoby najbardziej aktywne zamiast przycinania im skrzydeł, jak to się najczęściej dzieje w innych organizacjach.
Kluby są nierejestrowanymi stowarzyszeniami, co nie wymaga zgłaszania w sądzie. Ułatwia im to funkcjonowanie, ale także działalność na Wschodzie, np. Ukrainie czy Białorusi.
Sieciowość i elastyczna struktura, której nie obciąża nadmierna centralizacja, przyczyniają się do tego, że kluby są dynamiczne i samodzielne. Mają wprawdzie prezesa, ale ten niczego nie nakazuje i nie narzuca. Raczej koordynuje działania, informuje, zaprasza, powiadamia. Są to cieplarniane warunki dla rozwoju własnej inicjatywy i aktywności.
Świetna organizacja i najnowsze środki komunikacji
Wszelkie ruchy społeczne na lewicy i prawicy były do tej pory mało obowiązkowe i chaotyczne. W wypadku klubów „GP” fenomenem jest ich dyscyplina i świetna organizacja wewnętrzna. Jest to tym bardziej ciekawe, że wielu ich członków wywodzi się z opozycji solidarnościowej. Kto pamięta działalność opozycyjną, wie, że zamęt i sprzeczne działania były na porządku dziennym. Być może do tego, że kluby funkcjonują jak sprawny mechanizm, przyczyniły się kobiety, które odgrywają w nich bardzo dużą rolę. Takie jak Ewa Wójcik, prezes Fundacji Klubów „Gazety Polskiej”, czy Beata Dróżdż, przewodnicząca klubu z Piotrkowa Trybunalskiego, które stoją za sukcesem organizacyjnym wielu corocznych kilkusetosobowych zjazdów.
Jak na tradycjonalistów klubowicze wyjątkowo sprawnie posługują się również najnowszymi środkami komunikacji. W ostatnich miesiącach testują przeprowadzanie relacji z wydarzeń „na żywo” w technice tzw. streamingu [platforma Stream1 – red.], którą każdy może przeprowadzić przez telefon komórkowy.
To także dzięki dobrej organizacji i sprawnej komunikacji kluby są w stanie podejmować szybkie i skuteczne akcje w skali lokalnej i ogólnopolskiej. Zorganizowanie kilkutysięcznej manifestacji 18 grudnia 2016 r. w obronie demokracji w Polsce oraz jako wyraz poparcia dla legalnie wybranej władzy zajęło naczelnemu „Gazety Polskiej” Tomaszowi Sakiewiczowi i prezesowi klubów Ryszardowi Kapuścińskiemu zaledwie kilka godzin.
Prawicowy fenomen obecny w różnych krajach
Fenomen klubów „GP” jest również częścią fenomenu, jakim są konserwatywne ruchy obywatelskie w Stanach Zjednoczonych i Europie. Najdłuższą tradycję mają ruchy prawicowe wspierające Partię Republikańską w USA. Od zawsze pomagały Nowej Prawicy Religijnej (ang. New Right), angażowały się po stronie Tea Party i Grupy Wolności (Freedom Caucus) powstałej w 2015 r. w Kongresie.
Wsparcie organizacji społecznych daje popieranym przez nie grupom realną siłę w walce o konkretne zapisy w ustawach, a także pomoc w organizacji spotkań w terenie i w czasie prowadzenia kampanii wyborczych.
W Europie podobne zaplecze stało za premierem Berlusconim, ma je także na dużą skalę Viktor Orbán. Każda partia, która chce mieć poparcie w forsowaniu swoich projektów, związuje się z konkretnymi ruchami obywatelskimi. Prawicy, która ma zazwyczaj słabe poparcie mediów, silna baza obywatelska i bezpośrednie relacje ze społecznościami lokalnymi są po prostu niezbędne.
Ideowość nie do podrobienia
Nie udało się skopiować formuły klubów nikomu, w tym KOD-owi. Przy czym powielenie modelu organizacyjnego jest teoretycznie możliwe. Nie da się natomiast podrobić fenomenu ideowości, który jest największą siłą klubów. Tradycji niepodległościowej i solidarnościowej, na której wyrosły. Cele klubów „GP” to między innymi dbałość o interes narodowy, suwerenność, krzewienie patriotyzmu. Budowa państwa i społeczeństwa opartego na tradycyjnych wartościach wywodzących się z kultury chrześcijańskiej. Przeciwstawianie się wszelkim formom totalitaryzmu, sprzyjanie rozwojowi swobodnej debaty.
Po katastrofie smoleńskiej kluby jako jedne z pierwszych zaczęły się domagać wyjaśnienia tej tragedii i są w tym konsekwentne. Mówią, że pytają w imieniu swoim i przyszłych pokoleń. W jednym z lewicowych portali ukazał się artykuł pod tytułem „Chcecie wrócić do władzy? Uczcie się od klubów „Gazety Polskiej”. To najlepsza ocena skuteczności klubów.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
#Kluby Gazety Polskiej #Klub Gazety Polskiej #Tomasz Sakiewicz #Gazeta Polska
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Joanna Gepfert