Część członków Zgromadzenia Ogólnego Sędziów Sądu Najwyższego próbuje nie dopuścić do wyboru pięciu kandydatów, z których prezydent wybierze I prezesa SN. Jednym z liderów grupy, która stosuje obstrukcję, tak by nie zostali zaproponowani prezydentowi kandydaci spoza ich układu, jest sędzia Krzysztof Rączka. Ów bohater postkomunistycznych mediów w PRL był członkiem PZPR do ostatniego dnia jej istnienia.
Wiernie służył i był wysoko: w latach 1984–1993 był zatrudniony w Radzie Legislacyjnej przy Prezesie Rady Ministrów. Pracował dla takich premierów, jak: Jaruzelski, Messner, Rakowski i Kiszczak. Ten komunistyczny aparatczyk ma poczucie pełnej bezkarności – miał powiedzieć do p.o. I prezesa SN Kamila Zaradkiewicza: „Policzymy się na uniwersytecie”. Bo takie właśnie postaci jak pan Rączka dominują na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego i zapewne mogą prof. Zaradkiewiczowi robić tam kłopoty. Obstrukcja postkomuny zda się na nic – ale warto to, co się dzieje na posiedzeniu zgromadzenia sędziów SN pooglądać, by raz jeszcze zobaczyć, z jaką nadzwyczajną kastą, jakimi pseudoelitami mamy do czynienia.