Populacja wilka od 2000 r. wzrosła w naszym kraju o 197 proc. i dziś według danych Głównego Urzędu Statystycznego wynosi już ok. 3,2 tys. osobników. To oczywiste, że w takich przypadkach będzie musiało dojść do konfliktów między ludźmi a dzikimi zwierzętami. Zdaniem osób żyjących obok wilków to kwestia czasu, aż dojdzie do tragedii. O krok od niej było w Brzozowie, gdzie odstrzelono dwa wilki, które podchodziły blisko do ludzi i żywiły się na śmietnikach.
Wilki od kilku lat wyraźnie zmieniają swoje obyczaje. Nie dość, że rośnie liczebność watah, to jeszcze coraz częściej pojedyncze sztuki pojawiają się coraz bliżej ludzkich siedzib.
To już przypadki notoryczne, gdy wilki wchodzą na tereny posesji, zjadają zwierzęta gospodarskie i psy, a nawet w skrajnych wypadkach wchodzą do budynków gospodarczych.
To ostatnie zjawisko dotyczy głównie chorych osobników. W ostatnich dniach jednak cała Polska dyskutuje nad dwoma wilkami z Brzozowa i o decyzji GDOŚ o ich odstrzale.
– czytamy w komunikacie GDOŚ.
Co ważne, decyzja nie zapadła jedynie na podstawie relacji świadków, ale była wynikiem wizji terenowej ekspertów. Widzieli oni zachowanie zwierząt na żywo. Ostatecznie stwierdzono, że te dzikie zwierzęta trzeba zastrzelić.
Oczywiście natychmiast podnieśli lament aktywiści ekologiczni. W Polsce liczba wilków wynosi obecnie według różnych szacunków od 2,5 do 3,2 tys. osobników. Jako kraj nie mamy wytyczonej potencjalnej liczby tych zwierząt, co się wiąże z tym, że reagujemy tylko w przypadku silnych konfliktów na linii zwierzę–człowiek. Inaczej to wygląda np. w Szwecji. Ten słynący z ekologii kraj wyznaczył optymalną liczebność na ok. 300 sztuk i zabijane są te osobniki, których liczba przekracza ten limit.