Michał Olszański jest kolejnym gwiazdorem, wokół którego zrobiło się gorąco. Były prezenter TVP i radiowej Trójki został oskarżony w magazynie „Press” o molestowanie seksualne dziennikarek. „Nie mam sobie nic do zarzucenia” – odpowiedział Olszański w stylu znanym Kamilowi Durczokowi. Czy tego typu praktyki są akceptowane w Radiu 357 – kolejnej odnodze dziennikarskich „uchodźców” z Trójki?
Mammograf” – taką ksywkę Olszańskiemu nadały jego współpracowniczki, nawiązując do skandalicznych upodobań. Dziennikarz, znany z prowadzenia m.in. programu „Pytanie na śniadanie” w telewizji publicznej, specjalizował się w łapaniu redakcyjnych koleżanek za piersi.
Jego chamstwo było tolerowane w publicznych mediach przez wiele lat – relacje poszkodowanych kobiet dotyczą nieobyczajnych zachowań sprzed blisko dekady. Nikt jednak nie zabrał głosu, nie skrytykował Olszańskiego. Mało tego – nawet w artykule „Press” wypowiadają się pod nazwiskiem dziennikarki, które de facto bagatelizują upodobania znanego prezentera. „W dzisiejszych czasach miałby przerąbane. Łapał kobiety za biust, ale to wtedy nie wzbudzało wielkiego sprzeciwu. Ja zareagowałam mocno” – skwitowała Karolina Korwin-Piotrowska. „Wykonywał w powietrzu taki ruch, jakby chciał złapać za pierś i mówił: »Dziewczyny, zbliżają się badania okresowe«. W końcu dostał ksywkę »Mammograf« – przypomniała Magdalena Jethon.
Łapanie kobiet za biust nie przeszkodziło w kontynuowaniu współpracy z Olszańskim. A gdzie się podziała ta słynna kobieca solidarność? Problemu najwyraźniej nie dostrzega kierownictwo Radia 357, w którym pracuje dziennikarz. To kolejne medium, którego zespół redakcyjny powstał na kanwie kryzysu w Programie III Polskiego Radia – w tej chwili „prawdziwa Trójka” jest poszerzona o Radio Nowy Świat. W skromnym oświadczeniu na temat incydentów opisanych w „Press” zarząd Radia 357 zapewnił, że ich ta sprawa nie dotyczy, a gdyby rzecz działa się na korytarzach tejże rozgłośni, nie pozostałaby bez odpowiedzi. Jeśli nie jest to rozmywanie problemu i chowanie głowy w piasek, to co nim jest?
Tak podboje Olszańskiego opisała jedna z ofiar chamskiego zachowania. „Dziadu faktycznie jest sympatyczny. Ale zanim go poznałam osobiście, ktoś mnie ostrzegł przed »Mammografem«. I faktycznie, kiedy podszedł do mnie pierwszy raz w życiu na imprezie, wyciągnął łapy w charakterystycznym geście. Wydarłam się: »łapy przy sobie, tam jest mój mąż«. Wszyscy się roześmiali, a ja od tamtej pory nie mogłam go znieść. Wiele razy się zetknęliśmy, ale ja miałam dreszczyk obrzydzenia” – czytamy w komentarzu dziennikarki.
Olszański odpowiedział w stylu, który wyznaczył w ostatnich latach Kamil Durczok. Iść w zaparte, odwracać kota ogonem i udawać, że ofiary wszystko sobie zmyśliły – to jego taktyka. „Nie mam sobie nic do zarzucenia. Cały materiał przyjąłem z pokorą i przeczytałem z przyjemnością” – powiedział bohater afery. „Lubię komplementować kobiety i nie ukrywam, że ładny biust robi na mnie wrażenie. Nigdy jednak nie dotykałem piersi obcych kobiet. Nie znajdzie pani kobiety, która by się na to poskarżyła. Nigdy bym sobie na to nie pozwolił” – zapewnił Olszański.
Najbardziej żenujące są jednak tłumaczenia reportera Radia Zet, który z uporem maniaka próbował wmówić, że opisywane sytuacje miały miejsce… 30 lat temu. „Każdy, kto zna Michała, wie, że jest porządnym człowiekiem. Duszą towarzystwa, a dzisiejsze normy są nieprzystawalne do tych sprzed 30 lat. Po prostu. Wtedy inaczej mówiliśmy i inaczej się zachowywaliśmy. Pewne rzeczy były nieakceptowalne już 5–8 lat później, bo Polska była inna” – stwierdził Jacek Czarnecki.
Reasumując: 30 lat temu obmacywanie koleżanek z pracy było „akceptowalne”. Czasy się, niestety, zmieniły – kiedyś tak rażący brak kultury przeszedłby bez echa, ale w dobie internetu każdy ocenia osobę publiczną, a wiadomości rozchodzą się lotem błyskawicy. Tego już reporter Radia Zet nie dopisał, ale jego tok myślenia jest oczywisty. Reakcja Czarneckiego to nic innego, jak dowód na syndrom wyparcia połączony ze środowiskową zmową milczenia. Ponadto jest „nieprzystawalna” do cywilizacyjnych norm w XXI w., na które tak często powołują się liberałowie.
Casus Olszańskiego przypomina powolny i bardziej spektakularny przypadek Kamila Durczoka. Nie porównuję „grzechów” obu panów, ale raczej wieloletnią zmowę milczenia, nagły wybuch afery i brak natychmiast wyciągniętych konsekwencji w środowisku mediów. Gwiazda TVN trzęsła polskimi mediami, była bezkarna, a skrzywdzone przez niego podwładne bały się cokolwiek mówić o molestowaniu seksualnym. Komisja stacji potwierdziła liczne przypadki, rozstano się z celebrytą.
Tymczasem Durczok czuł się na tyle pewnie, że latem 2019 r. wsiadł do drogiego BMW i pod wpływem alkoholu prowadził samochód, ostatecznie go rozbijając. Żeby tego było mało, upadły dziennikarz ma problem w prokuraturze z podrabianym wekslem w celu uzyskania kredytu. Afery nie przeszkadzały mu w uczestnictwie w Strajku Kobiet. Słynne stało się zdjęcie, na którym widać klęczącą dziewczynę, na której głowie Durczok położył dłonie niczym w geście błogosławieństwa. Pytany o tę scenę, były celebryta nie przejawiał najmniejszego zakłopotania.
Z czasem dawna gwiazda „Wiadomości” i „Faktów” stała się zwykłym internetowym trollem, wyzywającym od najgorszych rząd i oponentów. Durczok pozuje na arbitra elegancji, każdemu spod znaku prawicy każe „wyp...ć” – ironia losu polega na tym, że gdyby Strajk Kobiet był racjonalny, mógłby zostać wymierzony właśnie przeciwko niemu. Upadły gwiazdor sądził, że wszystko mu wolno przez wzgląd na karierę. W jakim stopniu Durczok jest odklejony od rzeczywistości i nie dostrzega problemów wokół siebie, świadczy niedawne pouczenie pod adresem byłego dziennikarza. Tak, ktoś, kto prowadził samochód z 2,6 promilami alkoholu we krwi i omal nie doprowadził do tragedii, ma w sobie na tyle bezczelności, by wypominać innym… wsiadanie za kółko „w stanie wskazującym”.
Niestety, zmowa milczenia i hipokryzja sprzyjają przeświadczeniu o własnej wyjątkowości. Lepiej nie iść w zaparte, ale szczerze wyznać winy. Wtedy jest miejsce na rozmowę, zadośćuczynienie i odbudowę straconego zaufania. Czy Olszański zachowa się inaczej niż wielu wcześniej „przyłapanych” celebrytów?