Trybunał Konstytucyjny nie tylko obronił życie nienarodzonych dzieci dotkniętych chorobą, lecz także potwierdził, że Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej nie jest dokumentem znikąd. Konstytucja 3 maja zaczynała się od słów: „W imię Trójcy Przenajświętszej”. Nawet jeśli obecna konstytucja dość enigmatycznie wypowiada się o źródle praw, to istnieje w polskim prawodawstwie coś takiego jak ciągłość.
Jest duch praw, który sięga czasów, gdy byliśmy krajem w pełnym tego słowa znaczeniu katolickim. Nie wstydziliśmy się wiary. Uważaliśmy ją za fundament cywilizacji, którą chcemy podtrzymywać i tworzyć, ustanawiając prawa. Potwierdzała to ustawa zasadnicza, główny dokument niepodległego państwa, podstawa wszystkich praw. Trybunał Konstytucyjny potwierdził tę ciągłość. Potwierdził istnienie ducha praw w Rzeczypospolitej, który wywodzi się z czasów, w których respektowaliśmy jako naród zasady ewangeliczne. W ten sposób wytrącono z ręki oręż tym, którzy chcieli wepchnąć sprawę życia dzieci nienarodzonych na poziom ustaw sejmowych, a więc de facto na płaszczyznę sporów partyjnych.