Ostatnie posiedzenie Sejmu przejdzie do historii nie tylko dlatego, że było pierwszym po wybuchu epidemii ani też z powodu wybryków ubranych w maseczki mało mądrych posłów. Zostanie zapamiętane, ponieważ obnażyło hipokryzję Konfederacji, która – jak wiele na to wskazuje – jest cichym sojusznikiem Platformy Obywatelskiej.
Konfederacja stoczyła się do poziomu zwykłego, demoliberalnego partyjniactwa – napisał na swoim profilu w mediach społecznościowych prof. Jacek Bartyzel, uzasadniając w ten sposób, dlaczego wycofał swoje poparcie dla Krzysztofa Bosaka, kandydata Konfederacji na urząd prezydenta w najbliższych wyborach. Profesor podjął tę decyzję właśnie po ostatnim posiedzeniu Sejmu, podczas którego poseł Platformy Obywatelskiej Sławomir Nitras, zwracając się do posłów Lewicy, stwierdził: „Kiedy będziemy rządzili z Konfederacją, to my będziemy rządzili, a Konfederacja zajmie się wami”. A wcześniej zarówno PO, jak i Konfederacja upierały się przy tym, że posiedzenie Sejmu musi być stacjonarne i nie ma mowy o tym, by było inaczej, chociaż obradujący w tym samym czasie Parlament Europejski (do którego tak chętnie odwołuje się PO) podjął decyzję o zdalnym głosowaniu.
Nie tylko dowody z ostatniego tygodnia świadczą o cichym związku PO i Konfederacji – wystarczy prześledzić wydarzenia ostatnich lat, by się o tym dowodnie przekonać. Ale nie tylko z PO Konfederacja mówi jednym głosem. W ostatnich dniach także z „Gazetą Wyborczą” i Adamem Bodnarem, którzy krytykują „ograniczenie swobód obywatelskich” (czyli zostawanie w domach), przymusowe kwarantanny czy „reżim sanitarny” – podobne poglądy ma m.in. Grzegorz Braun, który mówi np. o „zarządzaniu strachem”.
Istotnym łącznikiem pomiędzy Konfederacją a PO jest Roman Giertych. To właśnie ukształtowani przez niego młodzi ludzie zajmują dziś najważniejsze miejsca w Konfederacji. Mało kto pamięta, że w 2007 r. Robert Winnicki startował do Sejmu z Legnicy z listy Ligii Polskich Rodzin, na której czele stał Roman Giertych.
Kandydatem na prezydenta RP Konfederacji jest Krzysztof Bosak, którego z Robertem Winnickim łączy działalność w Młodzieży Wszechpolskiej. Tą zaś kierował Roman Giertych, który mimo że od 13 lat oficjalnie nie jest w polityce, nadal marzy o powrocie do niej.
Konfederację i Romana Giertycha łączy również – najoględniej mówiąc – niechęć do Prawa i Sprawiedliwości. I widać to gołym okiem – wystarczy prześledzić wpisy w mediach społecznościowych mecenasa Giertycha. Z czego ona wynika? Przede wszystkim z tego, że jako lider Ligii Polskich Rodzin przegrał w 2007 r. wybory i nie dostał się do Sejmu. Giertych ma obsesję Jarosława Kaczyńskiego oraz PiS, co widać niemal w każdym jego wpisie. Związek Giertycha z Platformą Obywatelską nie zaprocentował w jego karierze politycznej – w 2015 r. nie dostał się do Senatu (startował wówczas jako kandydat niezależny, popierany przez część polityków PO), przegrywając z kretesem z Konstantym Radziwiłłem.
Polityczne frustracje odbijają się na jego twórczości, co widać w jego książkach wydanych przez wydawnictwo Eco Redonum (prezesem jest Anna Kamińska), m.in. „W obronie Konstytucji” czy „Kronika podłej zmiany”.
Pięć lat temu Roman Giertych miał nadzieję, że Andrzej Duda przegra z Bronisławem Komorowskim. W dniu głównej debaty prezydenckiej – 17 maja 2015 r. – napisał, że Bronisław Komorowski „wraca do gry” i „bije” swojego przeciwnika Andrzeja Dudę „w każdej rundzie”. Wyniki wyborów pokazały co innego. Podobnie było w następnych latach, w których Giertych zaklinał rzeczywistość: „Przestańcie opowiadać, że nie widać końca rządów PiS. Już widać! Za dwa lata wybory i oni je przegrają. Z kretesem! Odliczanie czas zacząć” – pisał w 2017 r.
Wróżący od pięciu lat rychły koniec PiS Roman Giertych marzy o tym, by partia, której nie znosi, straciła władzę – czytając to, co wypisuje, wydaje się, że jest to główny cel jego życia.
Gdy Krzysztof Bosak został kandydatem Konfederacji w wyborach prezydenckich, wiele osób zastanawiało się, dlaczego wybrano właśnie jego. A media sprzyjające totalnej opozycji pisały, że w Konfederacji wygrał „bezpieczny kandydat”.
Krzysztof Bosak wiele zawdzięcza Romanowi Giertychowi – od kariery w Młodzieży Wszechpolskiej po obecną pozycję w polityce. Nie doszedłby on do miejsca, w którym się teraz znajduje, gdyby nie polityczna szkoła, jaką przeszedł jako asystent europosła Macieja Giertycha (ojca Romana), a następnie posła LPR.
Krzysztof Bosak prowadził także działalność poza parlamentem – wziął udział w „Tańcu z gwiazdami” w telewizji TVN czy też był blogerem na portalu Tomasza Lisa „Na temat”. A jego były szef, czyli Roman Giertych, debiutował w występach publicznych u tegoż Lisa w TVP2 w programie „Tomasz Lis na żywo” (wywiad nie przyniósł żadnego zaskoczenia: Giertych pokajał się publicznie za swoją dawną działalność oraz skrytykował PiS, Jarosława Kaczyńskiego, Radio Maryja i ojca Tadeusza Rydzyka).
W ostatnich wyborach samorządowych Krzysztof Bosak uzyskał marny wynik – startując jako lider Ruchu Narodowego, nie uzyskał mandatu radnego i nie dostał się do sejmiku mazowieckiego. Narodowcy oraz ich koalicjanci ponieśli także klęskę w wyborach do Parlamentu Europejskiego w 2019 r. – nie uzyskali ani jednego mandatu.
Wtedy też nastąpiło zaostrzenie retoryki Konfederacji – kolportowane wśród najmłodszych wyborców hasło „PiS – PO jedno zło” zyskało poklask, podobnie jak szermowanie hasłami narodowymi. Przed ostatnimi wyborami parlamentarnymi liderzy Konfederacji byli chętnie zapraszani przez media sprzyjające totalnej opozycji i nie zadawano im tam trudnych pytań – wręcz przeciwnie. Wszystko było obliczone na to, by jak najwięcej głosów odebrać PiS i przenieść je na Konfederację. A po wyborach próbowano rozbić Zjednoczoną Prawicę – Roman Giertych pisał, że „Gowin ma alternatywę dla sojuszu z PiS poprzez utworzenie rządu z opozycją, a Ziobro ma alternatywę poprzez utworzenie partii z Konfederacją i o. Rydzykiem”.
Dla części wyborców Konfederacji ogromnym zaskoczeniem były otwarte deklaracje przyjaźni z Rosją i Władimirem Putinem oraz wywiady udzielane przez liderów tej partii tubie Kremla, czyli Sputnikowi. A teraz dołożyły się do tego związki między Konfederacją a Platformą Obywatelską.
Po ostatnim posiedzeniu Sejmu w mediach społecznościowych nie tylko prof. Jacek Bartyzel, lecz także inni wyborcy Konfederacji odcięli się od tej partii. Niektórzy z nich przepraszali swoich znajomych, że namawiali ich na głosowanie na to ugrupowanie. Są także inni, którzy bronią Konfederacji publicznie, jak na przykład skompromitowany dziennikarz, plagiator cudzych książek i tekstów Wojciech Sumliński, którego chętnie cytuje Krzysztof Bosak.
Warto odwiedzać profil Krzysztofa Bosaka w mediach społecznościowych – widać tam bardzo wyraźnie, na czyje poparcie liczy kandydat Konfederacji na prezydenta. I na pewno nie są to młodzi ludzie, którzy z natury rzeczy popierają ugrupowanie odwołujące się do wartości narodowych i udające, że jest rzecznikiem ich buntu. Tymczasem są to jedynie zagrywki PR obliczone na pozyskanie głosów młodych wyborców. Pouczające jest przyjrzenie się zapleczu Konfederacji – różnego rodzaju instytutom, think tankom, których członkowie mają zbliżone poglądy do Janusza Korwin-Mikkego czy Grzegorza Brauna, jeżeli chodzi o geopolitykę. Do dziś można znaleźć w sieci relacje z różnych inicjatyw Konfederacji, na których pojawiają się ludzie stanowiący de facto ich zaplecze. Warto zwrócić uwagę, że na jednej z konferencji zorganizowanej przez Roberta Winnickiego jako panelista był obecny dr Wojciech Szewko. Ten sam, który był doradcą Leszka Millera, gdy ten był premierem, i Marka Borowskiego, obecnego senatora Platformy Obywatelskiej.