Tym razem stało się inaczej. Sąd Najwyższy, po raz kolejny zresztą, wszedł w rolę Trybunału Konstytucyjnego i próbuje podważać zapisy ustawy, która wprost mówi, że esbecy nie mają specjalnych praw do emerytury. Nie było tam mowy o tym, że trzeba relatywizować pracę na rzecz okupanta w zbrodniczej organizacji. Mimo to kapitan Iwulski, specjalista od omijania konstytucji, stworzył własną interpretację przepisów ustawy. Te pieniądze esbekom się nigdy nie należały. Prawdę mówiąc, całość emerytury powinni pobierać z Kremla, któremu służyli. Dzisiaj esbeckie emerytury, które kazał oddawać sędzia Iwulski, jeżeli tak się rzeczywiście stanie, trzeba będzie płacić z kieszeni pozostałych emerytów. To jest cena braku dekomunizacji i spóźnionej reformy sądownictwa.