Pierwszy numer „Gazety Polskiej Codziennie” ukazał się 10 września 2011 r. – Dawano nam najwyżej miesiąc istnienia. Takie były oficjalne wypowiedzi prasoznawców, naszej konkurencji, a nawet wielu tzw. życzliwych po naszej stronie. Rzeczywiście pieniędzy mieliśmy na mniej niż miesiąc, jednak mieliśmy wiarę i Czytelników za sobą. W Polsce to często oznacza dużo więcej niż pieniądze – mówi redaktor naczelny dziennika Tomasz Sakiewicz. – Może w skromnej szacie, może nie zawsze mieliśmy pieniądze na wypłatę pensji, ale z takim zespołem i z takimi Czytelnikami stworzyliśmy coś, co dziś uznawane jest za symbol sukcesu. Jesteśmy jedynym dziennikiem, który cały czas rośnie, rozwija się, zakłada nowe dodatki i liczy się na rynku. Prawdziwy dług wdzięczności mam, oprócz zespołu właśnie, w stosunku do Was, kochani Czytelnicy. Dziękuję – zaznacza.
– mówi z kolei Grzegorz Tomaszewski, prezes Spółki Forum, wydawcy „Codziennej”.– „Gazeta Polska Codziennie” to przedsięwzięcie, które dało nam, całemu zespołowi, wiele radości, ale także kosztowało nas sporo wysiłku. Chciałem podziękować zarówno wspaniałym dziennikarzom i innym pracownikom, bez których nie udałoby się nam tyle osiągnąć, jak i Czytelnikom. To przede wszystkim oni, odbiorcy naszej pracy, sprawili, że przetrwaliśmy trudne momenty i odnosiliśmy spektakularne sukcesy. Stale odnotowujemy wzrost sprzedaży i liczymy na to, że ta tendencja się utrzyma
W pierwszym numerze „GPC” ukazał się artykuł Doroty Kani, szefowej działu krajowego, o współpracowniku służb specjalnych Krzysztofie W., który zeznał, że ówczesny prezydent Bronisław Komorowski oferował mu 100 tys. zł za tajny aneks z weryfikacji WSI. W naszym dzienniku ujawnialiśmy afery i skandale związane z tuszowaniem prawdy o katastrofie smoleńskiej, ze skandalami dotyczącymi obozu rządzącego i sprzyjających mu dziennikarzy.
Sukcesy „Codziennej”, wiązały się w dużej mierze z odwagą zespołu redakcyjnego. Nasi dziennikarze z uporem i wytrwałością badali sprawę katastrofy smoleńskiej. I nie baliśmy się pisać ostro. 8 października 2011 r. na łamach „Gazety Polskiej Codziennie” ukazał się komentarz Tomasza Sakiewicza, zatytułowany „Prezydent został zamordowany”. „Zakres zniszczeń samolotu, ślady świadczące o eksplozji, gwałtowne przerwanie wznoszenia tupolewa, ale także natychmiastowe niszczenie dowodów i nieprawdopodobne matactwo Rosjan utrudniają jakikolwiek inny wniosek. Nie wiemy, kto dokonał zamachu, wiemy jednak, kto za niego politycznie i moralnie odpowiada: rządy polski i rosyjski” – napisał.
Nasi młodzi, odważni dziennikarze relacjonowali dramatyczne wydarzenia na ukraińskim majdanie. Dawid Wildstein i Wojciech Mucha nie siedzieli w centrum prasowym, lecz znajdowali się w samym środku wydarzeń, niekiedy wręcz pod ostrzałem kul. „Mówią o trzech zabitych. Nie wierzę. Tyle trupów sam widziałem. Siły Janukowycza są 20 m od barykady na Instytuckiej. Strzelają do ludzi. Wybuchają granaty” – pisał Wildstein w tekście „Majdan płonie” z 20 lutego 2014 r.
To my odważnie pisaliśmy o nieprawidłowościach, do jakich dochodziło podczas wyborów samorządowych w 2014 r. 18 listopada 2014 r. na łamach „Codziennej” ukazał się tekst Jacka Liziniewicza, w którym obnażył fałszerstwa wyborcze. „Problemem były przepełnione urny i dosłownie walające się po lokalu karty do głosowania. Sytuację próbowano ratować, składując je w kartonach i foliowych workach na śmieci. Często dochodziło również do wynoszenia kart poza obręb lokalu wyborczego. […] Stało się to przedmiotem skargi do PKW” – ujawnił dziennikarz.
Innym, jednym z największych, sukcesów naszej gazety było ujawnienie skandalicznych nieprawidłowości przy wyjaśnianiu afery Amber Gold. Za sprawą prowokacji dziennikarskiej Pawła Mitera wyszło na jaw, że sędzia Ryszard Milewski z Gdańska przez telefon ustalał szczegóły dotyczące rozpraw z udziałem czołowych polityków Platformy Obywatelskiej.
Afery, o których wielokrotnie pisali dziennikarze „Codziennej”, to jeden z czynników, które bez wątpienia przyczyniły się do zmiany władzy w październiku 2015 r. Po wygranych przez PiS wyborach to właśnie w „Codziennej” publikowane były komentarze wprost mówiące o tym, jak wielki przełom nastąpił dla Polski. „Wynik wyborów obudził ogromne nadzieje. To przypomina mi atmosferę 1989 r. Mam nadzieję, że szansa, jaka stoi przed Polską, nie zostanie zmarnowana” – mówił dla naszych łamów Piotr Jegliński, wydawca, opozycjonista antykomunistyczny (nr z 27 października 2015 r.).
„Gazeta Polska Codziennie” to jednak nie tylko najświeższe informacje i punkt widzenia świata, którego przez lata trudno było spodziewać się w mediach głównego nurtu. To także kuźnia młodych talentów. – W swoich początkach ta gazeta była najmłodszym dziennikiem, jeżeli chodzi o wiek autorów, niebędących stażystami. To był ważny przełom, nie tylko dla tych ludzi, ale także dla polskiego dziennikarstwa. Młode kadry mogły uczyć się pisać w miejscu, w którym promowana była wolna myśl, a nie autocenzura – ocenia publicysta Piotr Lisiewicz.
współpraca: MZ