Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Orkiestra na wajchę

W świecie wyobrażonym żyjemy w demokratycznym, wolnym kraju. Normalnym. Zwyczajnym. W świecie rzeczywistym jesteśmy posttotalitarną hybrydą.

W świecie wyobrażonym żyjemy w demokratycznym, wolnym kraju. Normalnym. Zwyczajnym. W świecie rzeczywistym jesteśmy posttotalitarną hybrydą.

Moje dziecko należy do państwa. Tak mogą powiedzieć niemieccy rodzice. W dwudziestoparotysięcznym miasteczku Salzkotten leżącym w zachodnich Niemczech ojcowie z rosyjsko-niemieckich rodzin odsiedzieli 20 dniowe wyroki, na które skazał ich sąd, ponieważ nie chcieli, by ich dzieci brały udział w seksprzedstawieniu „Mein Körper gehört mir”, czyli „Moje ciało należy do mnie”. Instruktażowy imitowany stosunek seksualny jest częścią obowiązkowych zajęć z edukacji seksualnej. Jawohl?

Tusk mógł zrobić największą głupotę, a media milczały. W końcu: Tusku, musisz. I jakiś czas temu skończyło się. Orkiestra zaczęła grać inną melodię. Patrząc na kolejne krytyczne wobec rządu serwisy informacyjne, Tusk miał powiedzieć: „K… Ktoś tam przekręcił wajchę” - napisała „Polska The Times”. Znowu jakaś zasłona na chwilę spadła. Dokładnie tak samo było z rządem Millera. Czas ochronny i nagle tsunami krytyk. Na jedno pstryknięcie. Jednym ruchem ręki przestawiona wajcha. Jedną decyzją można zmienić ton komunikatów kierowanych do społeczeństwa. Czyją decyzją? Jak czują się w tym wszystkim dziennikarze? W świecie wyobrażonym żyjemy w demokratycznym, wolnym kraju. Normalnym. Zwyczajnym. W świecie rzeczywistym jesteśmy posttotalitarną hybrydą. W której władzę oddano za własność. Za banki, media, sektor paliwowy. Którą się steruje. Już nie tak dosłownie. Wprost. Ale skutecznie.

Rafał Ziemkiewicz przywołał ostatnio sprawę TW „Bolka”. Gdy ten ciemny epizod z życiorysu Wałęsy przywołuje jakiś prawicowy oszołom, orkiestra, wsparta zastępami intelektualistów, nie posiada się z oburzenia. Ale jednocześnie wypiera się ze zbiorowej pamięci moment, w którym tematem „Bolka” zagrał Jacek Kuroń, zaraz po strajku sierpniowym próbując odsunąć go od władzy w związku. Również w czasach III Rzeczypospolitej solidarnie milczano, gdy wspominając haniebny epizod, Adam Michnik przywoływał Wałęsę do porządku w sprawie Guentera Grassa. Otwieram oczy. Jest. Zamykam oczy. Nie ma. Jak długo można tak robić bezkarnie? Jak długo Polacy będą podrygiwać w rytm poddawany przez orkiestrę? Orkiestra na wajchę. Czy moje pokolenie spisane zostało na straty?

Roman Graczyk napisał książkę o historii „Tygodnika Powszechnego”. Opisuje w niej działania Służby Bezpieczeństwa w tym środowisku. Przy okazji udzielił kilku wywiadów. W jednym z nich mówi o sobie, że do pewnego czasu był użytecznym idiotą Adama Michnika. Znamy się jeszcze z tamtych czasów i mimo że ja wydobyłem się z tych oparów parę lat wcześniej, zawsze czułem do niego sympatię. Dziś jeszcze bardziej wiem dlaczego.

Bogdan Musiał jednym argumentem obnaża nieprawdziwość głównej tezy Grossa ze Złotych żniw. Opisywane przez Grossa przypadki donosicielstwa, szmalcownictwa, gwałtu i przemocy wobec Żydów były faktem. Ale miały miejsce na marginesie miażdżonego wojną społeczeństwa. Polscy chłopi nie byli najbardziej okrutnymi katami Żydów w czasie drugiej wojny światowej. Bowiem to w Polsce Niemcy musieli wprowadzić najsurowsze prawo, wymierzone w ukrywających żydowskie rodziny. Pomagający Żydom karani byli śmiercią. Wraz z całą rodziną. Wprowadzenie tego niespotykanego gdzie indziej terroru było odpowiedzią na dużą ilość przypadków pomocy mordowanym Żydom. Proste?

Pożółkła, zniszczona częściowo fotografia. Dwie dziewczyny siedzące na kocu i dziecko. Lato, słońce. Wiejska sielanka. Na ramionach dziewczyn opaski z gwiazdą Dawida. Na zdjęciu rdzawe plamy. To krew członków rodziny Ulmów. Ukrywali te dziewczyny. 24 marca 1944 r. niemieccy żandarmi zamordowali Józefa i Wiktorię Ulmów, szóstkę ich małych dzieci. Bo ukrywali sąsiadów. Zapłacili najwyższą cenę. Zakrwawione zdjęcie znaleziono na podłodze w ich domu.

W Libii gąsienice czołgów miażdżą ludzkie ciała. Snajperzy polują na przechodniów. Kamienie przeciwko stali. Byłem w podobnej sytuacji w Nowej Hucie, wiosną 1981 r. Gdy dziś patrzę na zdjęcia nagrodzone w konkursie World Press Photo, widzę na jednym z nich scenę z Huty. Czterdziestoletni robotnik z potężną procą na duże kulki z rozmontowanych łożysk. Przebijały blachę milicyjnych nysek. A w tym roku nagrodzono zdjęcie procarza, zrobione w czasie antyrządowych zamieszek w Tajlandii. Nagrodzono też inne, wstrząsające czasami zdjęcia. Jak to z Haiti. Ubrany w biały kombinezon mężczyzna właśnie rzucił ciało może ośmioletniego chłopca na rosnącą powoli stertę zwłok. Ciało dziecka metr nad ziemią ułożone jest w powietrzu tak, jakby chłopczyk żył. I próbował złapać mężczyznę za rękę.

W Szwecji powstają przedszkola, w których nie używa się słów „chłopiec” i „dziewczynka”. Dzieci bawią się lalkami, po których nie widać płci. W lekturach przewidzianych dla przedszkolaków nie występują heteroseksualni rodzice. Ideologia gender w natarciu. Ale podobne eksperymenty już były. W przedszkolach opartych o okultystyczną ideologię Rudolfa Steinera dzieci bawią się lalkami bez oczu. W idealnym przedszkolu steinerowskim ściany nie powinny stykać się pod kątem prostym. Boże Narodzenie jest świętem Słońca. Jak stworzyć uległego obywatela? Trzeba wytrącić go z równowagi. Od dziecka zaprzeczać oczywistości. Pozbawiać klarownych punktów odniesienia. W Szwecji walec ideologii miażdży ludzkie dusze.

Świat składany z okruchów. Państwo, mające za nic rodzinę. Zgrzyt gąsienic o kości. Przemoc mediów, gwałt ideologii. Ale nawet najsilniejsze bodźce z zewnątrz nie potrafią przebić się do najgłębszego wnętrza mojej istoty. Tylko drugi człowiek. Nasycone kolory, kryształy. Świat wewnętrzny. Ten prawdziwy. Co jeśli w finale się okaże, że na przykład 98 procent swego życia poświęciłem na nieistotne pierdoły?

W najnowszym numerze "Gazety Polskiej" specjalny dodatek poświęcony Żołnierzom Wyklętym

 



Źródło: