Nigdy nie lubiłem klaunów. Zawsze się bałem, że za groteskowymi grymasami i bełkotliwymi dowcipami kryją się cyrkowe oszustwa, okrucieństwo i pogarda dla widza. Że za cyrkowymi dekoracjami, balonikami i watą cukrową zobaczę kaprawe ślepia i cyniczne pyski bileterów.
Wczoraj premier naszego państwa zamienił swoje exposé na radzie krajowej partii w cyrkowe wystąpienie. Najpierw, łamiąc jakiekolwiek standardy relacji polityk-dziennikarz demokratycznego państwa, zaatakował Ewę Stankiewicz i określił jej dorobek jako socrealistyczny. Następnie doradził Stefanowi Niesiołowskiemu, że skoro walczył już z Leninem, to teraz niech pokona Ewę Stankiewicz… uśmiechem. A na koniec ujmująco stwierdził, że jest po stronie światła.
Nie ma co komentować bredni klauna. Ale warto zauważyć, że cyrk w polityce kryje pod kiepskim make-upem tyranię i agresję.
Źródło: