Moskwa „j…e” PiS. Rosyjskie służby w wulgarnej akcji PO » CZYTAJ TERAZ »

Funkcjonariusze słuszności

Meksykański Narodowy Instytut Archeologii i Antropologii dementuje: końca świata 23 grudnia 2012 r. nie będzie.

Meksykański Narodowy Instytut Archeologii i Antropologii dementuje: końca świata 23 grudnia 2012 r. nie będzie. A w każdym razie, głośna inskrypcja, która miała go zapowiadać, i kalendarz Majów, z którego niezliczone media zaczerpnęły tak ściśle wyliczoną datę, niczego podobnego nie zawierają, ani nawet zawierać by nie mogły, bo Majowie akurat, wyjaśniają fachowcy z Instytutu, w ogóle w koniec świata nie wierzyli, uznając, iż czas jest cykliczny i, by tak to ująć, zapętla się w nieskończoności.

No cóż, to bez wątpienia zła wiadomość dla Donalda Tuska i jego rządu. Bo tylko nadzieją na rychły koniec świata tłumaczyć można pewność siebie, z jaką obiecał nam reformy w latach 2020–2040.

Odnotujmy jednak łatwość, z jaką zupełnie wyssana z palca sensacja o końcu świata według Majów zagnieździła się we wszystkich światowych mediach, zmuszając szacowny Instytut do wydania przytoczonego oświadczenia., Propaganda wiążąca emisję dwutlenku węgla z naturalnym cyklem ochładzania się i ocieplania klimatu, wręcz propagandowa histeria, dzięki której wbrew zdrowemu rozsądkowi globalni cwaniacy od wielkiej polityki i jeszcze większego biznesu wyciskają dziś miliardy z poddanych medialnemu ogłupieniu społeczeństw – to jest dopiero numer, nad którym pokolenia naszych potomków będą z niedowierzaniem kręcić głowami!

Ale skoro o mediach, to nie wiem, czy już zauważyli państwo nowy wątek w nieustannym oburzeniu, którego intensywne przeżywanie jest od zawsze główną częścią przekazu oficjalnych mediów III RP. W ubiegłym tygodniu do powodów oburzenia (martyrologia księdza Bonieckiego i „Krytyki Politycznej”, „kibolska twarz prawicy” etc.) dodano kolejny: narastającą agresję „prawicy” wobec mediów. Zdemolowanie wozów TVN i atak kibiców na kamerzystę Polsatu połączony został z innymi przejawami niechęci, z jakimi reporterzy, zwłaszcza ci związani z „Wyborczą” i TVN, spotykają się od dawna podczas demonstracji i imprez masowych, w wyodrębnioną narrację. Doraźnie posłużyła ona salonowi do opluwania jako „sojuszników bandytów” Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, które ośmieliło się skrytykować medialne manipulacje podczas Święta Niepodległości. W dalszym planie teza o prawicowej agresji rozwijana jest do kuriozalnych wezwań, żeby prawo szczególnie chroniło dziennikarzy na tej samej zasadzie jak funkcjonariuszy władzy.

I to jest nieoczekiwanie logiczne. Właśnie stąd agresja wobec dziennikarzy, że są oni przez coraz większą część społeczeństwa postrzegani jako funkcjonariusze szeroko pojmowanej władzy. To, że Polacy coraz częściej obracają złość przeciwko kamerom, zwłaszcza TVN, wynika z tej samej przyczyny, dla której rewolucje w Wilnie czy Bukareszcie spontanicznie ogniskowały się pod tamtejszymi siedzibami telewizji. Nikt nie pochwali agresji i przemocy, zwłaszcza wobec zupełnie przypadkowych, szeregowych pracowników, ale media, które na potęgę łżą, podlizując się establish-mętom i organizując wedle ich wskazań seanse nienawiści wobec „pisowców”, „kiboli”, „faszystów” etc., zamiast się oburzać, powinny raczej przemyśleć swoje służalcze zachowania, zanim dojdzie do nieszczęścia.

 



Źródło: