Gdybym był rozgrywającym w Polsce i gdybym trzymał tę główną wajchę, tak właśnie przygotowałbym nowe otwarcie – telewizja opiniotwórcza i partia polityczna.
Nie mam zaufania do państwa polskiego. Gwałtowną śmiercią ginie polityk z pierwszych stron gazet. Badanie okoliczności i przyczyn śmierci bez świadków to rozpatrywanie różnorodnych możliwości. Ale prokuratura natychmiast wyklucza obecność osób trzecich. Na jakiej podstawie można to zrobić po dwóch godzinach śledztwa? Dlaczego tak nieprofesjonalnie postępują prokuratorzy i policja? Nie porównując: identycznie zachowywały się polskie instytucje śledcze w sprawie Smoleńska. To działanie nieuczciwe intelektualnie. Jego przyczyn można się tylko domyślać. Miał dla kogo żyć. Nie dręczyły go problemy finansowe. Miał szerokie plany biznesowe. Nie zostawił listu pożegnalnego. Znający go dobrze ludzie mówią, że przy jego charakterze zamach samobójczy jest po prostu niewyobrażalny. Więc? Nie wiem, jak było. Ale widzę, że moje państwo nie próbuje znaleźć przyczyn tej śmierci. Boję się, że moje państwo jest w rękach ludzi, do których nie można mieć zaufania.
Przygotowując wideoserwis informacyjny, o którym jeszcze kiedyś napiszę, pojechałem do Kostrzynia. Nie oglądałem całego Przystanku Woodstock. Nie chcę oceniać tej imprezy. Mogę powiedzieć, co widziałem. Narkotyki są prawie nieobecne. Moi współpracownicy zwracali uwagę na wzajemną życzliwość zgromadzonych tam ludzi. Impreza ma świetną prasę.
„A ja pozwalam moim dzieciom jechać tam bez obaw... jak ktoś chce, to nie musi jechać na Woodstock, żeby przyćpać... to jedna z lepszych imprez, bo uczy miłości i tolerancji… inaczej niż pielgrzymki, które zioną nienawiścią do każdego, kto inaczej myśli...” Natrafiłem na taki wpis pod informacją, że do szpitala trafił człowiek potrącony przez pociąg w Kostrzyniu. Oto kwintesencja sposobu myślenia człowieka ukształtowanego przez media. Bezstresowe wychowanie dzieci kończy się nieustannym stresem rodziców. Bo gdyby piszący powyższe słowa zawitał choć na kwadrans na woodstockowe pole, miałby wiele obaw.
Pan Jerzy Owsiak kręci polską młodzieżą. Do głoszonych przez niego idei przyciąga młodych ludzi akcyjność bezinteresowności. Młodzi na jego apele reagują najlepszą częścią swoich serc. Na woodstockowym polu zobaczyłem jednak, jak idee te zostały rozbite w zderzeniu z rachunkiem ekonomicznym. Przystanek Woodstock stał się dodatkiem do piwnej wioski. Artyści grali do szklanki. Byli pretekstem dla wielogodzinnej konsumpcji.
Nie mam nic do piwa czy wina, ale dla dużej części uczestników sprawa nie zakończyła się na dwóch puszkach. Przynajmniej 30 proc. widzów koncertu Prodigy to ludzie w sztok pijani. Kto tam był, widział. Nie zobaczy tego jednak w medialnych relacjach z „kultowej imprezy Jurka Owsiaka”.
Emocjonalne warunkowanie człowieka ukształtowanego przez media owocuje najczęściej agresją wobec wyznających inne wartości. Przed Kostrzyniem byłem wśród uczestników warszawskiej pielgrzymki na Jasną Górę. Nie spotkałem nikogo zionącego nienawiścią. Piszący te bzdury o pielgrzymach nawet nie zauważa, że sam zionie nienawiścią.
Trzecia część osób, które widziałem na „Przystanku Woodstock”, to zwabieni głośną promocją zwyczajni młodzi ludzie. Trzecia część to uczestnicy różnych subkultur, przyjechali się bawić. Ale trzecia cześć to ludzie zagubieni i uciekający. Czym różni się obecność na pielgrzymce od obecności na „Woodstocku”? Wśród maszerujących na Jasną Górę nie brakuje ludzi z problemami. Jednak oni od tych trudnych spraw nie uciekają. Jak to się dzieje, że dzięki duchowej wymianie dwutygodniowy wysiłek, ból poranionych nóg często zamienia się na pojednanie w rodzinie czy uleczenie ojca alkoholika – pozostanie tajemnicą. Jednak tak się dzieje. Życie tysięcy osób zmienia się całkowicie. Nie ja porównałem uczestników Przystanku do pielgrzymów. Może jest ono całkowicie nieuprawnione. Jednak ujawnia różnicę między sposobem kształtowania wnętrza ludzi przez kulturę wywodząca swoje wartości z religii a sposobem kształtowania wewnętrznego ludzi przez opartą na hedonistycznej filozofii popkulturę.
A teraz krótki kurs polskiej polityki historycznej. Kibice Zawiszy Bydgoszcz wywiesili na stadionie transparent: „Sikorski frajerze, powstańcom chwały, bohaterstwa i dumy nie odbierzesz”. Za to pracownicy wrocławskiej redakcji „Gazety Wyborczej”, protestując przeciw rekonstrukcjonistom upamiętniającym rocznicę Powstania Warszawskiego, ogłosili na swoim transparencie: „Nie zgadzamy się, by strzelano na polskich ulicach”. Nawet komentować tego nie warto.
Tusk wspomniał niedawno, że dojrzał już do dyskusji o związkach partnerskich. Jaki jest dalszy scenariusz, pokazuje sytuacja w Niemczech. Dziesięć lat temu zaczęto tam rejestrować związki homoseksualne mające być namiastką małżeństwa. Do dziś w wyniku ciągłego rozszerzania zakresu praw partnerów homoseksualnych nie zdobyli oni jedynie prawa do adopcji oraz wspólnych rozliczeń finansowych. Minister sprawiedliwości w rządzie Angeli Merkel zapowiedziała właśnie szybkie usunięcie ostatnich różnic pomiędzy małżeństwem a związkiem homoseksualnym. Do czego zaś to prowadzi, pokazuje przykład z USA. Adoptowany przez dwóch mężczyzn chłopczyk prosi firmę produkującą płatki śniadaniowe Kix, by nie używała w reklamie słowa „mama”. Czuje się dyskryminowany.
Dopiero dziś zauważyłem, że umknęła mi pewna zbieżność, zapewne nieprzypadkowa. W 2001 r. ruszyły dwa projekty zasadniczo wpływające na polską scenę publiczną. PO i TVN24. Gdybym był rozgrywającym w naszym kraju i gdybym trzymał tę główną wajchę, tak właśnie przygotowałbym nowe otwarcie – telewizja opiniotwórcza i partia polityczna. Trzecią nogą jest oczywiście potężny kompleks biznesowy, który powstał dzięki transformacji PRL. Przekształcenie odbyło się zgodnie z hasłem:
„Bierzecie własność, oddajecie władzę”. By tę władzę po krótkim czasie odzyskać.
Źródło:
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.