Statystyki w kwestii psychologii dziecięcej są mocno niepokojące. Okazuje się, że zaledwie 17,5 proc. potrzebujących dzieci dostaje pomoc psychologiczną w ramach NFZ. W gorszej sytuacji są chłopcy: wsparcie ma 14,5 proc.
Z raportu Instytutu Psychiatrii i Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego – Państwowego Zakładu Higieny wynika, że luka między potrzebami a dostępnością do pomocy jest bardzo duża.
Jak informuje „Dziennik Gazeta Prawna” najbardziej poszkodowane są dzieci w wieku szkolnym i te najmłodsze, ze wsi. Z danych przywołanych przez dziennik wynika, że NFZ nie widzi większości zaburzeń młodych osób. Powodów jest kilka, w tym brak dostępu do lekarzy, miejsce zamieszkania, ale i nastawienie społeczne.
Z badania przeprowadzonego w grupie ponad 10 tys. osób w ramach Narodowego Programu Zdrowia wynika, że kilkanaście procent dzieci ma zaburzenia psychiczne, większość jednak nie otrzymuje pomocy, a społeczeństwo nadal nie akceptuje osób, które borykają się z problemami tego rodzaju. Autorzy przebadali dzieci, nastolatków, osoby w wieku produkcyjnym i najstarsze. Potem zderzyli te dane z tym, co jest w statystykach NFZ.
Wśród najmłodszych, czyli dzieci przed ukończeniem szóstego roku życia, jakiś rodzaj zaburzeń wykazuje 16 proc. Badano ich emocjonalność, umiejętność wyrażania uczuć, empatii, zdolności komunikacyjne i łatwość adaptowania się do sytuacji. Najgorzej wypadają kilkulatki na wsi – nawet co piąte dziecko (20 proc. chłopców i 23 proc. dziewczynek) ma zaburzenia społeczno-emocjonalne. (...)
Może to świadczyć o tym, że dzieci na wsi są pod względem rozwoju społeczno emocjonalnego dość zaniedbane albo nie mają dostępu do ośrodków i instytucji, które bywają pomocne w przeciwdziałaniu takim zaburzeniom.
- tłumaczy cytowany przez „DGP” prof. Jacek Wciórka, jeden z autorów badania.
W przypadku starszych dzieci jest szansa na to, że problemy zauważy nauczyciel, pedagog lub psycholog szkolny. Jednak także i w tej grupie wyniki wcale nie są znacznie lepsze. Jakiekolwiek zaburzenia psychiczne (m.in. odżywiania, lękowe, depresyjne, związane z używkami czy komunikacyjne) występują u 13,3 proc. dzieci. I choć nie ma dużej różnicy między płciami, to częściej widoczne są u chłopców. Tendencje samobójcze zdiagnozowano u ponad 6 proc. dzieci między 12. a 17. rokiem życia. Dotyczą zatem 131 tys. osób.
Resort zdrowia przyznaje, że problem faktycznie jest poważny. Odpowiedzią na to mają być niedawno uruchomione centra zdrowia publicznego. Na razie jednak nadal działają one jeszcze w ramach pilotażu.
Wiceminister zdrowia Maciej Miłkowski zwraca uwagę, że należałoby zwiększyć współpracę między resortami – edukacji (poradnie szkolne), rodziny (pomoc psychologiczna w ramach pomocy społecznej) czy sprawiedliwości (np. wsparcie dla dzieci przeżywających rozwód rodziców).