Eurodeputowana Sylwia Spurek zdążyła już przyzwyczaić opinię publiczną do swoich kontrowersyjnych pomysłów, ale to co napisała dziś w mediach społecznościowych wyjątkowo zbulwersowało internautów. Pani Spurek postawiła tezę, że to, co jemy "nie jest naszą prywatną sprawą".
Kilka dni temu w Parlamencie Europejskim rozmawiano na temat propozycji wdrożenia tzw. uczciwych cen mięsa, czyli w rozumieniu holenderskiej koalicji True Animal Protein Price (TAPP) Coalition - autora pomysłu - podatku od produkcji mięsa. Argumentami za takim rozwiązaniem miały być m.in. konieczność ograniczenia emisji CO2, zwiększenie bioróżnorodności biologicznej, zdrowia publicznego poprawa dobrostanu zwierząt w UE. Według ekspertów TAPP, opodatkowanie produkcji mięsa i idący za tym wzrost ceny spowoduje ograniczenie jego spożycia aż o 50 proc. do 2030 r.
Gorącą orędowniczką weganizmu jest poseł do PE Sylwia Spurek, która za pomocą mediów społecznościowych stara się przekonywać do swoich poglądów. W dzisiejszym wpisie stwierdziła, że to, co jemy "nie jest naszą prywatną sprawą".
"To, co jemy na talerzu nie jest naszą prywatną sprawą. Ograniczenie spożycia mięsa jest tylko kwestią czasu, a debatę o tym trzeba zacząć już dziś. Bez zmiany sposobu produkcji żywności nie da się powstrzymać katastrofy klimatycznej"
- napisała na Twitterze eurodeputowana Sylwia Spurek.
To, co jemy na talerzu nie jest naszą prywatną sprawą. Ograniczenie spożycia mięsa jest tylko kwestią czasu, a debatę o tym trzeba zacząć już dziś. Bez zmiany sposobu produkcji żywności nie da się powstrzymać katastrofy klimatycznej.#GoVegan https://t.co/BVl9OtSkxq
— Sylwia Spurek (@SylwiaSpurek) 11 lutego 2020
Komentujący wypowiedź posłanki, mieli zdecydowanie odmienne zdanie. Wskazywali na utopijną ideologię, a także przypomnieli jej, jak "władza ludowa" walczyła z nadmiernym spożyciem mięsa.
Niech to pani powie górnikom lub tym co pracują na budowie że mają się odżywiać sałata a nie schabowym
— STOP praniu mózgów (@BlogerPisarz) 11 lutego 2020
Trwa pani w wielu błędach i utopiach. Informuję panią, że to co jem, co oglądam, co noszę na sobie jest wyłącznie moją sprawą, czyli realizacją mojej OSOBISTEJ WOLNOŚCI, wolności wyboru, wolności do i wolności od, ideologii i jej głosicieli, jak pani, wolność chcących mi zabrać!
— Wojciech Ładny (@wojciechladny1) 11 lutego 2020
Bardzo mi przykro, że przez Panią osoby o lewicowych, progresywnych poglądach są odbierane mało poważnie.
— Dr Yvonne Kozińska (@YrakiwYnolapan) 11 lutego 2020
No pewnie! To co jemy jest sprawą partii, która przydziela nam, w zależności, czy trafiliśmy pod władzę w CCCP, czy w Kambodży - 600 gramów chleba, albo 400 ml rozwodnionej zupki ryżowej dziennie.
— adalbert the ninth (@W_K_dot) 11 lutego 2020
— Karol Jachniewicz (@Velocir58173115) 11 lutego 2020