Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

"Zielona granica". Kroplówka na drzewie, kamera w bagnie. Polska jako obraz nędzy, rozpaczy i przemocy

Gdyby Agnieszka Holland chciała uderzyć w rząd za pomocą filmu, mogłaby wymierzyć bolesny cios. Bez względu na to, czy posługiwałaby się prawdą, czy nie, mogłaby jako reżyser mająca na koncie znakomite filmy, przygotować wstrząsający materiał z użyciem tzw. tragedii ludzkiej. Właściwie nic prostszego. Ale szansy tej nie wykorzystała, bo „Zielona granica” jest filmem tak tendencyjnym, że kompletnie niewiarygodnym. Decyzja w Wenecji była jedną wielką polityką. Nie ma możliwości, by tak łopatologiczne w treści i pretensjonalne w formie filmy były wyróżniane na poważnych festiwalach - pisze w najnowszej "Gazecie Polskiej" Sylwia Krasnodębska.

Nie milkną komentarze na temat nowego "dzieła" Agnieszki Holland
Nie milkną komentarze na temat nowego "dzieła" Agnieszki Holland
fot. Tomasz Adamowicz/Gazeta Polska

Zamiast maestrii sztuki jest łopatologiczny przekaz podany tak prymitywnie, by przypadkiem żaden widz nie miał rozterek, jak film odebrać i co czuć po seansie. Zakładając największy margines tolerancji dla wolności artystycznej Holland, nietrudno odnieść wrażenie, że to film przedwyborczy. Brakowało tylko instrukcji, by iść do urny prosto z kina po seansie. Choć może i jest instrukcja. Gdy grany przez Macieja Stuhra bohater wykrzykuje hasła o faszystowskim marszu i o rasistowskim rządzie, jego terapeutka grana przez Maję Ostaszewską zwraca uwagę, że warto się skupić na tym, na co mamy wpływ.

Po obu stronach granicy ta sama nędza i przemoc

Są dobrzy nasi i źli ci drudzy. Ci drudzy źli mają nazwiska i są to nazwiska polityków reprezentujących obóz rządzący – Kamiński, Wąsik, Błaszczak, Duda... Holland je wymienia, nie pozostawiając złudzeń, że jej filmowi dalej jest od misji interwencyjnej, a bliżej do rozliczenia się z tymi, którymi gardzi. „Zielona granica” to film pełen nienawiści. Holland zamienia plan filmowy na ubite pole. Nie brakuje ciosów poniżej pasa.

Ale nie tylko obóz rządzący jest na celowniku Holland. Swoim filmem bardzo krzywdząco rysuje też obraz Polski. A jest to obraz nędzy, rozpaczy i przemocy. Jesteśmy rasistami cierpiącymi na moralną schizofrenię. Żyjemy w biedzie i szarzyźnie przyjemności, przeżywając jedynie przy bimbrze. Tak jest na prowincji, ale i w stolicy nie może być lepiej, skoro organizują tam faszystowskie marsze. Mimo że gdzieś mignie nam limuzyna prawnika aktywistów, a dobroduszna rodzina przygarniająca uchodźców żyje w willi za szczelnym płotem, gdzieś między wierszami scenariusza odczytać można, że tak naprawdę nie ma wielkiej różnicy między krajami oddzielonymi granicą polsko-białoruską...

TVP Info: „Kłamstwa szargające polski mundur”. Nowy spot PiS o filmie Holland

Polskie mundury w syryjskiej krwi

Strażnicy przerzucają osoby uchodźcze przez kolczasty płot, biją bezbronnych, szarpią ciężarne, wyzywają, obśmiewają i podają do picia wodę z potłuczonym szkłem. Są zwyrodnialcami i idiotami. „Teraz jest branie na takich jak my” – chwali się jeden ze strażników, upatrując dla siebie większy sukces matrymonialny. „U nas trupów ma nie być. A jakby jakiś był, to ma go nie być” – instruuje dowódca straży. Rubaszny przełożony proponuje też spotkania z panią psycholog, „z którą można się umawiać na godziny” na koszt firmy.

Tak stworzony przez filmowców grunt do opowiadania o sytuacji na polsko-białoruskiej granicy jest spychaniem stron do narożników bokserskiego ringu. Na takim fundamencie nie da się rozmawiać merytorycznie. Na ile Holland chce ratować osoby koczujące w błocie na polsko-białoruskiej granicy, a na ile potrzebuje tego błota spod ich stóp, by rzucać nim w swoich ideologicznych przeciwników, wie tylko ona sama.

Gdyby Holland chciała poruszyć sumienia świata i zadać bolesne, trudne pytania, musiałaby do tego stworzyć przestrzeń. A pytania powinny być zadawane i mają prawo być niewygodne – choćby te o pushbacki. Tylko że największymi wrogami filmu nie są politycy z obozu władzy czy recenzenci myślący inaczej niż Holland, lecz sami jego twórcy, bo potrzebna jest tu poważna rozmowa, a nie agresywne wrzaski. To jakby ustawić dwa krzesła w środku wrzaskliwych czarnych marszy, posadzić na nich dwie lubiące używać wulgaryzmów osoby o odmiennych poglądach i rzucić pytanie, czy aborcja jest dobra, czy zła.

Wylanie dziecka z kąpielą

Holland sama na głowę ściągnęła sobie oskarżenia o propagandę i działanie na szkodę bezpieczeństwa państwa, poważne sprawy mieszając w błocie agresywnych, pogardliwych ataków, które zamykają dyskusję merytoryczną. Za to dolewają oliwy do ognia i kierują spór w stronę jałowego przerzucania się coraz jaskrawszymi oskarżeniami. Reżyser wylała dziecko z kąpielą. Robiąc film o ludziach, którzy nie byli w stanie przekroczyć jednej granicy, sama przy okazji przekroczyła wszystkie możliwe.


Tekst ukazał się w najnowszym numerze tygodnika "Gazeta Polska", dostępnym już w sklepach.

 



Źródło: Gazeta Polska

#zielona granica #Agnieszka Holland

Sylwia Krasnodębska