- Ja nie mówię, że to się nie stało – ja tylko mówię, że zanim „rzuci się lasso przez gałąź, żeby kogoś powiesić” trzeba po prostu zebrać wiedzę, nie plotki, czy pogłoski. (...) Jeżeli ja zobaczę jakieś nagranie w którym ktoś dzwoni i mówi: Krysiu [Krystyna Janda-red.] jest do załatwienia szczepionka, ale nikomu nie mów, bo nas powieszą za jaja, to to będzie fakt. Chcę usłyszeć to nagranie - mówi w rozmowie z Niezalezna.pl muzyk Zbigniew Hołdys, komentując doniesienia o szczepieniu celebrytów na WUM.
Przemysław Obłuski: W kontekście zaszczepienia na WUM kilkunastu znanych osób napisał pan wczoraj na Twitterze o linczu. W komentarzu dodał pan „Nie bierz nigdy udziału w nagonce”. Czy według pana publiczna dyskusja na ten temat - burzliwa, to fakt - nosi znamiona linczu?
Zbigniew Hołdys: To jest taka dyskusja jaka się rozgrywa często w miejscach publicznych, w rodzaju knajpa, pub itd., gdzie słowa nie mają specjalnej wartości. Można rzucać zniewagi, można rzucać kłamstwa, plotki, pogłoski i to wszystko się miesza w jednym tyglu. Każda sprawa, która podlega jakiemuś osądowi publicznemu powinna być oparta na jakiejś wiedzy. Sprawa którą pan przytoczył, czyli ten mój wpis dotyczący linczu jest dosyć uniwersalną sprawą. Miałem ochotę o tym napisać już ze sto razy na Twitterze, widząc różnego rodzaju nagonki. Taka nagonka była przecież choćby na Weronikę Pazurę, ta sama sytuacja dotyczyła pana Krauzego [Ryszarda-red.] i Andrzeja Leppera. To są sprawy, w których uruchamia się w ludziach emocje, nie dając im szansy poznania rzeczywistości, czyli faktów. Jest taki piękny film, który mnie wyedukował na całe życie „Zabić drozda”, gdzie właśnie posądzony o gwałt czarnoskóry chłopak właściwie idzie na śmierć i cała społeczność chce tej śmierci natychmiast. Okazało się, że na skutek jednego fałszywego zeznania uruchomiono całą lawinę nienawiści i chęci zemsty, żądza krwi po prostu. Ja chciałbym zobaczyć dokumenty, to wtedy mógłbym zabrać głos i powiedzieć ewentualnie, że zrobili źle, albo – są Bogu ducha winni, ale tu nie ma dokumentów. Poruszamy się w magmie i na tej podstawie poniewierać ludzi w dowolnej dziedzinie nie można. Ja na pogłoski się nie daję nabierać. A wracając do nagonki – to jest polowanie, zaszczuwa się zwierzę, żeby wyszło pod strzał. Nikt nie zastanawia się, czy to zwierzę zasłużyło na śmierć, czy nie i ludzkie polowanie to jest w tej chwili najohydniejsza dyscyplina, która rządzi światem. Internet to umożliwił. Niszczenie ludzi to jest w tej chwili zajęcie naprawdę olimpijskie, to jest przerażające.
Ale tutaj nie mamy do czynienia z pogłoskami, tylko z faktami – co przyznali sami zainteresowani. Tłumaczenie, że zaszczepieni na WUM znani ludzie mieli być ambasadorami szczepień wydaje się niewiarygodne. Nie było żadnych kamer, żadnych zdjęć, a o całej sprawie opinia publiczna dowiedziała się po fakcie. Czy te wątpliwości nie tłumaczą oburzenia, które pojawiło się w sieci, w mediach?
Oburzenie rodzi się zawsze z jakiegoś powodu. Ludzie są sfrustrowani, ludzie są „pod prądem”, bo się dzieje mnóstwo złych rzeczy i w którymś momencie można rzucić w Jedwabnem, że „Żydzi jedzą dzieci” i ma pan problem. Skutki są wiadome. To o czym pan powiedział akurat dla mnie nie ma znaczenia, ponieważ ja nawet dzisiaj przeczytałem chwilę temu wypowiedź pana Wrońskiego [Pawła-red.] z „Gazety Wyborczej”, że od tygodni w skrzynce mailowej dziennikarzy, czyli być może i pańskiej, wisi informacja KPRM-u o przygotowywanej akcji promocyjnej z udziałem aktorów. Czyli to było przygotowywane. Czytam też wiadomości, w których się mówi, że były zrobione też zdjęcia tym ludziom, a miało być opublikowane to wszystko po 15 stycznia. Ja widząc te wszystkie rzeczy nie zabieram zdania w tej sprawie, bo komu wierzyć? Sugeruję ludziom, żeby wyhamowali. Na przestrzeni tych swoich blisko 70-ciu lat tyle zwrotów już widziałem. Wiem, że mogą się zdarzyć różne rzeczy, także w wykonaniu zacnych ludzi. Ja nie mówię, że to się nie stało – ja tylko mówię, że zanim „rzuci się lasso przez gałąź, żeby kogoś powiesić” trzeba po prostu zebrać wiedzę, nie plotki, czy pogłoski. Ja w tej sprawie zdania nie zabiorę, nie będę nikogo bronił, będę tylko się starał hamować agresywne zachowania po dowolnej stronie. Przecież nie biorę udziału w tej awanturze, ale tylko dlatego, że jest taka możliwość, że np. zadzwoniłby do pana ktoś i powiedział: Proszę pana, odbyła się loteria promocyjna. Szukamy pięćdziesięciu ludzi, którzy spoza puli odważą się zaszczepić. Ja tu dzwonię z ministerstwa zdrowia, potrzebujemy takich ludzi.
Tu jest wszystko możliwe. Nie ma żadnego konkretu. Przecieki są tak sprzeczne, jest tyle gmatwaniny w tym wszystkim, że ja patrzę na to z przykrością. Jeżeli się okaże, że ci aktorzy są Bogu ducha winni i że zostali np. wkręceni przez prowokację, albo się okaże, że zostali namówieni na akcję promocyjną z prośbą, żeby nic o tym nie mówili, to w pewnym momencie to zostanie ujawnione.
Mówi pan bardzo obrazowo, ale chyba pan przesadza. Pani Maria Seweryn w swojej publicznej wypowiedzi nie mówiła o robieniu zdjęć podczas tych szczepień. Pan Krzysztof Materna, z którym dzisiaj rozmawiałem również nie wspomniał o tym ani jednym słowem.
Ale pytał go pan o te zdjęcia?
O zdjęcia wprost nie pytałem, bo nikt ich nie widział. Rozmawialiśmy o rzekomej akcji promocyjnej.
No to niech pan zadzwoni teraz i go zapyta i będzie pan miał jasność.
Ale czy któraś z tych osób, na czele z Leszkiem Millerem wspominała o zdjęciach, czy filmach? Nie.
Ktoś mówił, ale już nie pamiętam kto. Nie wciągnie mnie pan w ten magiel.
Niektórzy z zaszczepionych poza kolejką argumentują, że są seniorami, którymi opiekuje się WUM. Jeśli chodzi zaś o akcję promocyjną, to ona już się rozpoczęła w sieci, ale akurat bez udziału tych aktorów.
Troszkę pan się ślizga. Mówi pan zupełnie o czymś innym, a ja pytam: jest pan pewien, że nie było tej akcji o której mówimy? Bo jeżeli jest pan pewien i ma pan na to dowody, no to po co mnie pan pyta? Trzeba dać komuś wiarę. Ja jestem akurat niewierzący i dopóki nie zobaczę dowodów, to nikt mnie do niczego nie namówi, a na pewno do udziału w nagonce. Ja byłem ofiarą nagonki kilka razy i wiem jak się to toczyło. Widziałem przypisywane mi wypowiedzi. Dzisiaj oczywiście też dowiedziałem się , że byłem szczepiony – co jest nieprawdą. To się dzieje i iluś ludzi klika lajki i pisze „to skurwysyn czerwony” itd. Przy okazji „Acta” miałem taką nagonkę, że chciano spalić moją kawiarnię. To nie są żarty. Nagonka to jest pędzące stado bawołów, które tratują wszystko. Nikt nie pyta czy to jest dobry kierunek, czy to jest w dobrym celu, czy tam jest wodopój. Nie – pędzimy i tratujemy i to się dzieję. Jeżeli te oskarżenia są oparte na fikcji, na niepełnych informacjach, na zaszczuciu, to co pan zrobi z tą Jandą i tymi wszystkimi ludźmi? Zrobi pan nagonkę odwrotną na tych ludzi, którzy to wywołali?
Przede wszystkim ja nie robię żadnej nagonki. Staram się trzymać faktów.
Nie, ja tylko daje do przemyślenia, bo jeżeli jedna nagonka jest kłamliwa, to trzeba ja „sprostować” drugą nagonką – być może też kłamliwą. Ja wiem, że w dzisiejszych czasach życie w oparciu o fakty jest szalenie skomplikowane. Badania wykazały, że ok. 90-95 proc. treści w internecie to jest fikcja. Wyobraża pan to sobie?
Oczywiście, mam bujną wyobraźnię.
Jeżeli ja zobaczę jakieś nagranie w którym ktoś dzwoni i mówi: Krysiu [Krystyna Janda-red.] jest do załatwienia szczepionka, ale nikomu nie mów, bo nas powieszą za jaja, to to będzie fakt. Chcę usłyszeć to nagranie.
Jednak zebrało się kilka istotnych faktów, np. mail wysłany z adresu fundacji pani Jandy do tych którzy potem uczestniczyli w szczepieniach w WUM. Kolejny to m.in. słowa rektora Warszawskiego Uniwersytety Medycznego, który powiedział podczas konferencji prasowej, że nie może ujawnić nazwisk uczestników tej rzekomej akcji promocyjnej. To budzi szereg wątpliwości, ale przejdźmy dalej. Jeśli okaże się, że rzeczywiście te znane osoby zostały zaszczepione nielegalnie, poza kolejnością i nie da się tego wyjaśnić inaczej, niż znajomościami, to czy pan to potępi?
Zadał mi pan pytanie, na które sam pan odpowiedzieć nie chce, bo ja zadałem pytanie odwrotne – co się stanie, jeżeli oni zostali pomówieni bezpodstawnie?
Ja jestem dziennikarzem i pytam, a pan formułuje opinię na ten temat w mediach społecznościowych.
Wyjaśnijmy coś, ja nie formułuję opinii na temat tej sprawy. Ja inspiruję ludzi do opamiętania i do zastanowienia. Tylko tyle. Namawiam wąską grupę ludzi, żeby się zawahali zanim chwycą za kamienia i zaczną rzucać w potencjalnych winowajców, którzy mogą się okazać niewinni. Tylko o tym mówię.
Powiem panu teraz zdanie, które – gdybym powiedział je w mediach – znajdzie się w tytule, czy w leadzie, mianowicie: „Jeśli by się okazało, że są winni i że to jest krętactwo, byłbym bardzo rozczarowany i wtedy bym się zastanowił, co z tym zrobić”. Ale jeśli by się okazało, że są niewinni, to będzie dopiero dla mnie dramat, bo zniszczono ileś osób, ileś karier.
Ja stawałem w obronie Lecha Kaczyńskiego, kiedy go o alkoholizm pomówił Palikot. Pisałem o tym bardzo wyraźnie, że hańbiące jest mówienie takich rzeczy. Niech przyniesie dowody. Mimo, że Palikota znam i na swój sposób lubię, to nie znoszę takich rzeczy, insynuacji i pomówień, których celem jest zaszczucie drugiego człowieka, podważenie jego autorytetu. Sam padałem tego ofiarą nie jeden raz.