We Włoszech coraz głośniej jest o sprawie masowych gwałtów i morderstw, jakich dokonywali marokańscy żołnierze francuskiego Korpusu Ekspedycyjnego – od lądowania na Sycylii w 1943 roku, aż po ostatnie miesiące wojny. Doszło do conajmniej 60 000 gwałtów na Włoszkach. Poraża ujawniana skala i okrucieństwo, oraz fakt ukrywania tej zbrodni przez dowództwo francuskie. Czy Francja współczesna nie powinna zmierzyć się z ponurą przeszłością?
Gdy nasi żołnierze zdobywali Monte Cassino, płacąc własną krwią za wolność świata i za wolność Ojczyzny, w innych miejscach frontu włoskiego rozgrywały się straszliwe dramaty, które były tak niewygodne dla politycznie-poprawnej historii, że na długo zostały zagrzebane piachem niepamięci i nigdy nie znalazły się w podręcznikach do historii. Tak jak dla nas częścią odkłamywania historii jest odkrywanie prawdy o zbrodniach sowieckich czy ukraińskich, tak dla Włochów staje się nią prawda o wydarzeniach sprzed 75-ciu lat – gdy oddziały Marokańczyków, tzw. goumiers, w trakcie walk o Półwysep Apeniński owszem, wykazywały się odwagą na froncie, a nawet dokonywały czynów z punktu widzenia militarnego chwalebnych, ale za to kazały sobie płacić wyzwalanym terenom w najgorszy możliwy sposób. My, Polacy wiadomości o tych gwałtach, morderstwach i rabunkach, jakich dokonywali śniadolicy żołnierze, filtrujemy przez naszą wrażliwość i pamięć – sami doświadczyliśmy „wyzwalani” przez Sowietów, zbrodni rosyjskich i ukraińskich.
Ukryta prawda
Najgorsze jest to, że jak wynika z publikowanych w Italii materiałów, pomimo prób ujawnienia prawdy czy żądań zadośćuczynienia ofiarom, nigdy tak się nie stało, zaś „reakcja” Aliantów, a przede wszystkim Francuzów, była śmiesznie nieadekwatna do rangi i wymiaru wydarzeń. Dzisiaj z pewnością każdy sąd uznałby te wydarzenia za ludobójstwo i zbrodnię wojenną. Co więcej – można spojrzeć na całe zjawisko także i z punktu widzenia współczesnych problemów Włoch, spadku poczucia bezpieczeństwa związanego z masowym napływem imigrantów z północnej Afryki i dokonywanych przez nich gwałtów i rabunków. Wystarczy sobie przypomnieć zdarzenia sprzed roku, z Rimini, gdzie brutalnie została zgwałcona Polka. Słynny plakat „Broń jej”, na którym widać ciemnoskórego gwałciciela atakującego kobietę z dopiskiem „mogłaby to być twoja matka, twoja żona, twoja siostra, twoja córka” jest także pamiątką dawnych wydarzeń. Dzisiaj powoli wracają one na światło dzienne – rok temu włoska prokuratura zaczęła dochodzenia w tej sprawie, pojawiają się nowe publikacje i żądania od Francji, by zmierzyła się z obciążającym ją problemem.
Marokańskie bandy
Emiliano Ciotti to szef włoskiego Narodowego Stowarzyszenia Ofiar „Marocchinate”. „Marocchinate” to słowo–klucz, swego rodzaju dowód, ślad zbrodni. Weszło do języka włoskiego jako określenie ofiar Marokańczyków – używane jest zarówno w znaczeniu samej ofiary (nie tylko żeńskiej, bo gwałceni i mordowani byli również mężczyźni, w każdym wieku), jak i czynów dokonywanych przez marokańskie (i nie tylko) wojska francuskich sił ekspedycyjnych. Ciotti w książce „Le marocchinate, kronika gwałtu masowego” nie tylko opisał całą historię zbrodni, ale też opublikował dziesiątki dokumentów: raportów policyjnych, żandarmerii, zgłoszeń do urzędów i przedstawicieli wojska. To wstrząsający zapis. Tym mocniejszy, że sam autor pochodzi z rodziny dotkniętej tę trudną przeszłością – brat jego dziadka, jako nastoletni chłopiec został zgwałcony i zamordowany przez „goumiers". Nazwa „goumiers” pochodzi od słowa „goum” i arabskiego „qum” – oznaczającego bandę, klan lub wieś. Oddziały Marokańczyków, a także Algierczyków, Senegalczyków, Tunezyjczyków górali-analfabetów z Maghrebu tworzyły istotną część liczącego 130 000 żołnierzy francuskiego Korpusu Ekspedycyjnego pod dowództwem Alphonse’a Juina i przy boku amerykańskiej 5 Armii brały udział w działaniach we Włoszech, od inwazji w 1943 roku. (...)
Francuski gen. Juin miał obiecać wszystkim „goumiers”, że zdobyta przez nich ziemia, będzie im oddana we władanie na 50 godzin. Co więcej, pośród żołnierzy miała być rozdawana ulotka z tekstem, który zachęcał do okrucieństw. Nasuwają nam się skojarzenia ze słynną ulotką zredagowaną przez Ilję Erenburga do żołnierzy Armii Czerwonej, zachęcającą do grabieży i gwałtów. Tłumaczę dość dosłownie tekst za „Italia martire – sacrificio di un popolo 1940/45”: „Poza tymi górami, poza tymi nieprzyjaciółmi, których zabijecie tej nocy, jest przepastna ziemia, bogata w kobiety, w wino, w domy. Jeśli wam się uda przejść żywymi tę linię bez pozostawienia żywym żadnego wroga, wasz generał obiecuje wam, przysięga wam, ogłasza wam, że te kobiety, te domy, to wino, wszystko to, co znajdziecie będzie wasze, ku waszej przyjemności i zdane na waszą wolę na czas 50 godzin”...
Cały artykuł Tomasza Łysiaka można przeczytać w tygodniku GP.