„Annuntio vobis gaudium magnum… Zwiastuję wam radość wielką…”. Te słowa padają z balkonu bazyliki Świętego Piotra w Rzymie, gdy konklawe kardynalskie zdecydowało już, kto będzie nowym papieżem. To nawiązanie do misterium nocy Narodzenia Pańskiego – wówczas wypowiedział je anioł budząc śpiących pasterzy, zalecając im by „czem prędzej się wybierali i do Betlejem pospieszali, powitać Pana”. Pasterze nie zdziwili się takiemu wezwania, bowiem w owych niezwykłych czasach Żydzi byli absolutnie pewni, że już za chwilę, lada dzień, wypełnią się proroctwa i na ziemi pojawi się Mesjasz.
Od wieków Żydzi wyczekiwali Zbawiciela. Jego pojawienie się zapowiedział Bóg tuż po upadku Pierwszych Rodziców, a jeszcze przed ich wygnaniem z raju. W rozdziale trzecim Księgi Rodzaju nazywanym Protoewangelią, Bóg mówi do smoka-węża, kusiciela: „I ustanowię nieprzyjaźń między tobą a kobietą, między twoim potomstwem a jej potomstwem; ono zdepcze ci głowę, a ty ukąsisz je w piętę”. Potem prorocy natchnieni od Boga, dokładali kolejne cegiełki do gmachu nadziei wznoszonego przez tysiąclecia. Prorok Izajasz zapowiedział narodowi wybranemu, że „sam Pan da wam znak: Oto panna pocznie i porodzi syna, i nazwie go imieniem Immanuel”. A prorok Micheasz wskazał miejsce „Ale ty, Betlejemie Efrata, najmniejszy z okręgów judzkich, z ciebie mi wyjdzie ten, który będzie władcą Izraela. Początki jego od prawieku, od dni zamierzchłych”. Żydzi mieli nadzieję, że oczekiwany Mesjasz będzie jak w wizji proroka Habakuka: „Jego wspaniałość okrywa niebiosa, a ziemia jest pełna jego chwały. Pod nim jest blask jak światłość, promienie wychodzą z jego rąk i tam jest ukryta jego moc. Przed nim idzie zaraza, a za nim podąża mór”. Tymczasem zamiast gromowładnego mocarza z głową w chmurach, przed którym pierzchną wszyscy wrogowie narodu wybranego, na świat przyszło maleńkie, bezradne Dzieciątko. Narodziła się największa Tajemnica. Przez następne wieki przekazywano o niej wiele opowieści. Niektóre z nich możemy oglądać na obrazach dawnych mistrzów pędzla. (...)
Stajnia, grota, ruiny
Gdzie przyszedł na świat Zbawiciel, dla którego nie było miejsca w gospodzie? Czy znana nam z ewangelicznego przekazu stajenka może skrywać jakieś tajemnicze znaczenia, alegorie i symbole? W okolicach Betlejem znajduje się sporo jaskiń wykorzystywanych przez okolicznych pasterzy jako schronienie dla nich samych i ich stad w okresach niepogody. Gromadzono w nich siano, drewno na opał. Jaskinie więc czy stajenki? Na obrazach widzimy zarówno prowizorycznie urządzone groty skalne, jak i drewniane konstrukcje. Zdarzają się również połączenia obu tych możliwości: nad wejściem do jaskini drewniana konstrukcja przykryta strzechą lub łupkowym gontem. Ci z artystów, którzy lokowali Boże Narodziny we wnętrzu groty, chcieli w ten zapowiedzieć przyszłe wydarzenia, w radosny czas świętowania narodzin Chrystusa, przypomnieć o Jego odkupieńczej misji, której kresem będzie śmierć krzyżowa i złożenie ciała do wykutego w skale grobu. Takie znaczenie ma też widoczny na XIV-wiecznym obrazie Paolo Veneziano sarkofag – to w nim, nie w żłobku Maryja złożyła Dzieciątko.
Na kilku malowidłach jest jeszcze inna architektura – stajenka urządzona jest w ruinach pogańskiej świątyni. To równie piękna symbolika: oto wraz z narodzinami Chrystusa nastał kres świata pogańskich wierzeń i obrzędów. Jak mówi legenda, wielkie zdumienie wzbudził fakt zupełnie nieoczekiwanego, bez żadnych racjonalnych przyczyn, zawalenia się rzymskiej świątyni. W tym samym czasie w odległym Betlejem Maryja wydała na świat Syna.
Cały artykuł można przeczytać w najnowszym wydaniu tygodnika GP.