Maciej Stuhr trzy lata temu "zabłysnął" wyjątkowo niesmacznymi żartami na temat katastrofy smoleńskiej, na które pozwolił sobie podczas gali Orłów. Czy dziś aktor żałuje swoich słów? Zdaje się, że przeciwnie - w rozmowie z jednym z plotkarskich portali Stuhr stwierdza: "Zażartowanie na temat pewnej marki rosyjskich samolotów było szaleństwem z mojej strony. Natomiast nie nazwałbym się człowiekiem szalonym, raczej niepokornym".
Chciałbym być dobrze zrozumiany. Aktorzy drugiego planu to nie jest jakaś armia artystów wyklę... przeklętych. Aktor drugiego planu to nie jest ktoś, kto gdzieś tam się wałęsa... pałęta. Aktor i aktorka drugiego planu to nie jest ktoś, na czym stoi film jak na oponce... opoce. Przepraszam, bo miło być poważnie, a państwo mają... tu polew
- mówił Stuhr w 2016 r. podczas gali Orłów, zapowiadając laureatów w kategorii aktorów drugoplanowych.
W pewnym sensie wyjście przed publiczność i zażartowanie na temat pewnej marki rosyjskich samolotów było szaleństwem z mojej strony. Natomiast nie nazwałbym się człowiekiem szalonym, raczej niepokornym
- mówi w rozmowie z portalem.
Aktor odniósł się również do swojej działalności "publicystycznej" w mediach społecznościowych:
Z jednej strony słyszę, że jestem grzeczny, a z drugiej, jak sam pan zauważył, wzbudzam emocje swoimi wypowiedziami. Może po prostu znudził mi się wizerunek grzecznego faceta, za którego wszyscy mnie mieli i ta moja działalność facebookowo-publicystyczna jest pewnym odreagowaniem? Bo ja w sumie lubię być niegrzeczny, ale w takim niekonwencjonalnym sensie
- przekonywał Stuhr.