„Urodziłem się pod taką gwiazdą, że nikt na świecie nigdy nie uczyni, nie potrafi nigdy uczynić tego, co ja uczyniłem” – powiedział w sądzie Gilles de Rais oskarżony o zamordowanie ponad 200 dzieci, które torturował, zabijał i gwałcił na żądanie demona o imieniu Barron. Zaledwie kilka lat wcześniej Gilles de Rais był rycerzem i jednym ze współtowarzyszy Joanny d’Arc, a dzięki walecznej postawie na polu bitwy został mianowany marszałkiem Francji.
U boku Joanny dowodził małym oddziałem mając pod sobą 25–ciu zbrojnych i 11-u łuczników. Tytuł marszałka nadano mu podczas koronacji Karola VII 17 lipca 1429 roku. Sześć lat później odszedł ze służby wojskowej i zajął się trwonieniem rodzinnego majątku, co szło mu tak dobrze, że jego krewni poprosili króla, by ten wydał edykt uznający Gillesa za utracjusza, co skutkowało tym, że nikt nie mógł od niego kupować ani brać pod zastaw resztek jego dziedzictwa. Rycerz wobec braku odpowiednich środków wymyślił, że pomoże mu tylko czarna magia i możliwość, która frapowała wówczas wiele umysłów – przekształcenia żelaza w złoto. W związku z tym przyjął na służbę Florentczyka Francesco Prelatiego, twierdzącego że jest czarnoksiężnikiem i sługą szatana. Wezwany przez niego demon o imieniu Barron zażyczył sobie ofiary z niewinnej krwi. Wkrótce w wioskach otaczających zamek de Raisa zaczęły ginąć dzieci, a ludzie szeptali, że być może stoi za tym marszałek Francji. Być może prawda nie ujrzałaby światła dziennego, gdyby nie to, że Gilles porwał księdza z kościoła w dobrach Saint-Étienne-de-Mer-Morte, które wcześniej mu zabrano, a które postanowił odzyskać. Sprawą zainteresował się biskup Nantes i nakazał rozpocząć śledztwo dotyczące uprowadzenia proboszcza. Śledczy nie przypuszczali nawet na jakie natkną się zbrodnie. Najpierw zaczęli pojawiać się kolejni świadkowie, rodzice dzieci, które nigdy nie wróciły do domów. Tych zeznań było więcej i więcej, więc wysłano ekipę do przeszukania zamków należących do rycerza, a jego samego oraz kilka bliskich mu osób uwięziono. To, co odkryli śledczy było tak makabryczne, że nie wszystko ujawniono opinii publicznej. Szczątki 14 dziecięcych ciał odnaleziono w Machecoul w roku 1437. W wieży zamku Champtoce znaleziono szczątki około 40 ciał. Jeden z przeszukujących zamek:
W warowni leżały ciała i kości dużej ilości niewiniątek, które mieliśmy w wielkim sekrecie przewieźć do Machecoult. Znaleźliśmy 36 lub 46 zamordowanych dzieci. Ich liczbę ustaliliśmy w ten sposób, że liczyliśmy tylko głowy.
30 lipca 1440 roku biskup Nantes wysłał list na dwory Francji i Bretanii, w którym napisał:
Niniejszym podajemy wam do wiadomości, że wizytując osobiście parafię Błogosławionej Marii w Nantes, w której wznosi się dom pospolicie zwany La Suze, siedziba odwiedzana przez Gilles’a de Rais, […] wykryliśmy i zeznania świadków dowiodły nam, iż Gilles de Rais, nasz poddany i podsądny, własnoręcznie lub za pośrednictwem pewnych ludzi, swoich wspólników, zamordował, zabił i nieludzko okaleczył wielką liczbę dzieci, iż popełniał na nich zbrodnie przeciw naturze, że wielekroć uprawiał bądź kazał uprawiać odrażające praktyki wywoływania duchów, że składał im ofiary i dary, że zawarł z nimi pakt, nie mówiąc o innych licznych i szkaradnych zbrodniach, które podlegają naszemu sądownictwu.
Szajka Gillesa składała się z jego dwóch kuzynów, wspomnianego czarnoksiężnika z Florencji, bezbożnego księdza Eustachego Blancheta (ta czwórka zdołała uciec) oraz służących Henrietta i Poitou. W procederze pomagali im wynajęci złodzieje tzw. torbiarze, którzy porywali dzieci i dostarczali je w workach na zamek.
Gilles de Rais przed sądem
Wszyscy byli sądzeni przez dwa sądy: świecki i duchowny. Zachowały się zeznania, które składali służący, a także główny oskarżony. Były one tak straszne, że podobno biskup zasłaniał ręką krucyfiks stojący na stole. Oto słowa Poitou:
Żeby zapobiec ich krzykom i żeby ich nie usłyszano, Gilles de Rais wieszał je lub polecał wieszać za szyję przy użyciu powrozów i sznurów w komnacie, na żerdzi lub haku. Następnie zdejmował ofiary (lub polecał zdejmować), pieścił, zapewniając, że nie chce im zrobić krzywdy ani zranić, że przeciwnie, czyni to, by się z nimi zabawić, i w ten sposób powstrzymywał je od krzyku.
To z kolei powiedział Henriett:
Raz dzieciom odcinano głowę, to znów podrzynano im gardło, ćwiartowano je, kiedy indziej przetrącano im kark kijem. Był miecz przeznaczony do ich zabijania, pospolicie zwany braquemard [krótki i obosieczny]. […] De Rais najczęściej wykorzystywał je, gdy już wisiały bądź podciąwszy lub też kazawszy podciąć im żyłę szyjną, z której tryskała krew. Wykorzystywał również swoje ofiary, gdy były bliskie skonania. Innym razem po ich śmierci. I kiedy miały przeciętą szyję, dopóki w ich ciałach pozostawało trochę ciepła.
De Rais zeznał, że dostarczał demonowi dziecięce szczątki, odcięte kończyny i inne części ciał. Przyznał też, że podpisał cyrograf swoim imieniem. Na koniec jednak wykazał skruchę, wyspowiadał się i powiedział:
Te wszystkie zbrodnie popełniłem jedynie z rozkoszy zmysłowej i z pociągu do rozpusty. Nie potrzebowałem żadnych rad, wystarczała mi moja wyobraźnia…
23 października sąd świecki skazał całą trójkę na śmieć. 25 października sąd kościelny wobec skruchy Gillesa zdjął z niego ekskomunikę. Sąd świecki podtrzymał wyrok. De Rais, Henriett i Poitou zostali straceni w Nantes 26 października 1440 roku. Ciała Henrietta i Poitou spalono, a ich prochy rozrzucono na cztery strony świata. De Rais został pochowany w kościele klasztoru karmelitów w Nantes, postawiono mu nawet nagrobek. W czasach rewolucji lud rozbił nagrobek, a szczątki marszałka wrzucono do Loary.