Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Reklama
Kultura i Historia

Powstał poemat o... reprywatyzacji: "Pekiny" są w całej Polsce

"Rewitalizacja przez likwidację" - tak określa działania reprywatyzacyjne na gdyńskim osiedlu Pekin Salcia Hałas w powieści "Potop". Poetka opisuje bezradność i przerażenie mieszkańców zmagających się z machiną biurokracji i działaniami developerów. "To samo dzieje się w całym kraju" - podkreśla autorka.

Autor: redakcja

Reprywatyzacja nieruchomości rzadko bywa opisywana przez poetów. Tymczasem, Salcia Hałas "Potopem" dowodzi, że jest to temat niemal szekspirowski, tak wiele emocji kłębi się wokół tych spraw, tak wiele rozpaczy i dramatów ludzkich się z nim wiąże. "Potop" opowiada o Pekinie - konkretnym, istniejącym realnie gdyńskim osiedlu z lat 30. XX wieku, wzniesionym dla budowniczych portu w Gdyni. Powstało ono na prywatnej działce właściciela, który pozwolił robotnikom zbudować tam sobie domki. W ostatnich latach do urzędu miasta zgłosili się jego spadkobiercy. Lokalizacja zaniedbanego Pekinu okazała się niezwykle atrakcyjna, z widokiem na morze, stosunkowo blisko centrum miasta.

Reklama

Salcia Hałas dostrzega, że los osiedla jest przesądzony, zmieniają się czasy, a miasto może nawet zyska na likwidacji "slumsów", jak nazywają Pekin zwolennicy budowy w tym miejscu nowoczesnych apartamentowców. Zajmuje ją jednak przede wszystkim los mieszkańców likwidowanego osiedla, dla których jest to koniec świata. Jedna z głównych bohaterek powieści - Halina - wprost oczekuje tytułowego potopu, który rozpocznie ostateczną apokalipsę.

"Pekin" to niewielkie osiedle, które się znajduje u mnie na dzielnicy. Mijałam je idąc na spacer przez piętnaście lat. W którymś momencie zauważyłam, że coś się tam dzieje, zmienia. Akurat zaproszona zostałam do współpracy przy projekcie "Gdynia. Reaktywacja" - pisałam scenariusze na podstawie zebranych, autentycznych opowieści mieszkańców rewitalizowanych dzielnic miasta. W przypadku dwu pozostałych dzielnic, Meksyku i baraków na Dickmana, zmiany szły w dobrym dla mieszkańców kierunku. W przypadku "Pekinu" okazało się, że mamy do czynienia z "rewitalizacją przez likwidację". Dzięki temu projektowi mogłam wysłuchać opowieści mieszkańców - to jest źródło mojej opowieści

- mówi Salcia Hałas.

Czytam właśnie książkę "Reprywatyzując Polskę", reporterską opowieść o procesach związanych z przekształceniami własnościowymi i okazuje się, że to, co opisałam w +Potopie+ wydarza się w różnych miejscach w całym kraju. Schemat wydarzeń, zakładający udział potomków przedwojennego właściciela, tajemniczych spółek i wielkich pieniędzy w tle realizowany jest w różnych odsłonach. Zawsze przychodzi czas na wywieranie nacisku na niechętnych wyprowadzce lokatorów, kombinacje z odcinaniem wody, mediów, blokowanie przejść. Na terenie "Pekinu" doszło nawet do podpaleń pustostanów, choć tuż obok mieszkali jeszcze lokatorzy, a pożar z łatwością mógł się przenieść na ich domy. "Pekiny" są w całej Polsce

 - mówi pisarka.

Salcia Hałas zdołała zapisać w "Potopie" język, który odchodzi - związany w dawną sąsiedzką kulturą oralną, sprzed czasów mediów społecznościowych, z epoki, gdy mieszkający blisko siebie ludzie interesowali się losem sąsiadów, opowiadali sobie wzajemnie o swoim życiu. Narratorka "Potopu" Halina, opisuje to, co się dzieje z osiedlem jako nadchodzącą Apokalipsę. Kolejne wydarzenia - zawalenie się podłogi w jednym z domków, śmierć psów, choroby ludzi, układają się w jej opowieści w znaki nadchodzącego końca czasów. Halina, obserwując zagładę osiedla, oczekuje potopu, który oczyści grzeszną ziemię. Jej intuicje potwierdzają naukowcy - jeśli zmiany klimatyczne będą zachodzić w obserwowanym obecnie tempie, następne pokolenia mogą nie zobaczyć Gdyni, podobnie zresztą jak Gdańska, Sopotu i całych Żuław, które zabierze Bałtyk.

Winni temu będziemy wszyscy, a zwłaszcza ludzie prezentujący bezwzględną chciwość. Zachowania pojedynczych osób sumują się, lenistwo, zaniedbania każdego z nas składają się na siłę, która niszczy nasz świat. Ludzkość zawsze taka była, ale od pewnego czasu ma dużo większe możliwości technologiczne. Niszczymy z rozmachem, na wielką skalę, psujemy na potęgę. Obserwując, co działo się na niedawnym szczycie klimatycznym, poczułam, że nie da się tego odwrócić. Dążymy do katastrofy. Postęp nas zje

 - mówi pisarka.

Halina, narratorka "Potopu", ma tego świadomość, próbuje ostrzegać, ale nikt nie słucha Kasandry z Pekinu. Gdy w piwnicy pojawia się woda, ona wie, że to wylał Styks i żaden hydraulik nic na to nie pomoże.

Tak jak w wierszu Miłosza - "innego końca świata nie będzie"

 - powiedziała Salcia Hałas.

Jak mówiła pisarka, Pekin już ogrodzono płotem, wkroczyli budowlańcy, przygotowania do wielkiej inwestycji idą pełną parą.

A jednocześnie, tuż obok, w walących się domkach mieszkają ludzie, bo nie wszyscy się jeszcze wyprowadzili, część mieszkańców czeka na wyroki w sprawach sądowych. Czekają bez większych nadziei, bo kilka wyroków już było i wszyscy wiedzą, jaka jest linia orzecznicza: mieszkańcy Pekinu mają się wyprowadzić. Nawet ci, którzy kupili domki stosunkowo niedawno i zainwestowali w remont oszczędności życia. Nikogo to jednak nie interesuje. Wielu mieszkańców to ludzie starsi, którzy tu przeżyli całe życie i dla nich wyprowadzka jest tragiczną perspektywą. Były przypadki, że starsi ludzie, wyrwani za swojego świata w Pekinie, chorowali, umierali nawet

- dodała pisarka.

"Potop" to "poemat prozą", jak określa to sama autorka.

Opowiada o końcu świata, końcu dzielnicy i różnych innych końcach. Najpierw zaczęłam to pisać prozą, ale tak całkiem prozą, to ja nie umiem. Forma elegijna bardzo mi tutaj podpasowała do tematu

- dodaje Salcia Hałas.

Książka ukazała się nakładem wydawnictwa W.A.B.

Autor: redakcja

Źródło: PAP, niezalezna.pl
Reklama