Janusz i Stanisław Mazowieccy byli ostatnimi Piastami na Mazowszu. Po śmierci swej matki Anna (z domu Radziwiłłów), która rządziła jako regentka, to oni zostali lennikami króla polskiego. Jednak śmierć już zaciągnęła swój płaszcz nad starożytnym piastowskim rodem. 8 sierpnia 1524 roku zmarł niespodziewanie 24-letni Stanisław, dwa lata później, w nocy z 9 na 10 marca, zakończył życie 25-letni Janusz III. Bracia nie byli żonaci. Spoczęli we wspólnym grobowcu w warszawskiej kolegiacie świętego Jana. Na płycie z czerwonego marmuru widnieje płaskorzeźba przedstawiająca ich w pełnych zbrojach i obejmujących się w braterskim uścisku.
Katedra warszawska uległa zniszczeniu podczas powstania. W jej gruzach znaleziono uszkodzony nagrobek braci i tablicę z napisem. Kiedy w 1953 roku w odbudowywanej świątyni zakładano centralne ogrzewanie, tuż przy północnej ścianie prezbiterium znaleziono dwa szkielety, a przy nich resztki szat z motywem piastowskiego orła. Historycy byli pani, że oto natrafiono na pozostałości kostne książąt mazowieckich. Przewieziono je do Zakładu Medycyny Sądowej i poddano szczegółowym badaniom. Miano nadzieję, że rozwikłana zostanie zagadka sprzed wieków: w jaki sposób zmarli bracia Piastowscy i czy rzeczywiście, jak chciała legenda, padli oni ofiarą trucizny.
Stanisław miał pojąć za żonę córkę Zygmunta Starego i Barbary Zapolyi, Jadwigę, małżeństwo to popierała króla Bona – złączyłoby ono rody Piastów i Jagiellonów. Niestety los chciał inaczej – młody i zdrowy książę pewnego dnia nagle zmarł. Rządy na Mazowszu objął Janusz, który miał wszelkie dobre cechy swego brata, a w dodatku był krzepkimi, postawnym mężczyzną. Jak podają źródła epoki obaj byli zresztą wytworni w obyczajach i dobrzy w uczynkach. Janusz po bracie dostał też od Zygmunta obietnicę ręki Jadwigi, ale nagle... zachorował. Na szczęście był wówczas u swego przyjaciela Jakuba Brzoski i tam spędził kilka miesięcy powoli wracając do zdrowia. Kiedy wydobrzał ruszył do Warszawy na sejm zwołany na 10 marca 1526 roku. 4 marca przyszło nagłe pogorszenie, książę czuł się na tyle źle, że zebrał możnowładców Mazowsza oświadczając, że jego ostatnią wolą jest by wszelkie dobra dziedziczyła siostra Anna, dodajmy, że skarbiec był pusty, więc tak naprawdę niewiele mógł ofiarować. Po kilku dniach Janusz opuścił ten padół. Trumna z jego zwłokami stała ponad pół roku w kościele św. Jana, bo Anna twierdziła, że nie ma go za co pochować. Szczątki podobno przysypano wapnem, by nie wydzielały przykrej woni. Krążyły po królestwie plotki o truciźnie, którą ktoś eliminował kolejnych Piastów. Podejrzenia padły na Katarzynę Radziejowską, która ponoć kochała się w Stanisławie, a potem i w Januszu. Dziewczyna uciekła z Mazowsza, ale ścigały ją złe języki. Anonimowa broszura opisywała zbrodnię ze szczegółami. Stanisławowi miały podać Katarzyna wraz z matką zatrutego kapłona, Januszowi trucizny dolewała służąca Kliczowska, a kobietom pomagali trzej mężczyźni: Jordanowski, Maciej i Piotr. Wszyscy zostali zatrzymani, torturowani i straceni. Z kolei inne źródła z tamtych lat twierdzą, że historie o otruciu można między bajki włożyć, a książęta po prostu zbyt folgowali sobie w uciechach życia, co doprowadziło ich do śmierci.
Tak czy inaczej, wieki później, w Zakładzie Medycyny Sądowej nie znaleziono śladów trucizny. Za to potwierdzono, że Janusz był potężniej zbudowany od Stanisława, oraz że jego szczątki faktycznie były konserwowane wapnem.