W całej Polsce „Solidarność” zorganizowała manifestacje. Na ulice kilkudziesięciu miast wyszły tysiące ludzi. Zginęło 6 osób, kilkaset było rannych, ponad 5 tysięcy manifestantów zamknięto w więzieniach.
Do masowych manifestacji wezwała Tymczasowa Komisja Koordynacyjna NSZZ „Solidarność”. Miały mieć charakter pokojowy i przebiegać pod hasłem „przywrócenia działalności NSZZ Solidarność, uwolnienia internowanych, aresztowanych i skazanych, zawarcia porozumienia narodowego”. Manifestacje poprzedzone zostały organizowanymi przez regionalne struktury związku wystąpieniami związanymi z rocznicami strajków 1980 r., przygotowywano flagi, transparenty, ulotki i plakaty. Tymczasem władze postawiły w stan gotowości siły MSW i wojsko.
30 sierpnia na posiedzeniu Sekretariatu KC PZPR, poświęconemu mającym nastąpić manifestacjom, minister obrony narodowej gen. Florian Siwicki oświadczył, iż siły zbrojne postawione zostały w stan najwyższej dyspozycyjności. Z kolei gen. Czesław Kiszczak, ówczesny szef MSW, poinformował o tym, iż w ramach akcji prewencyjnych w dniach 24-27 sierpnia dokonano 880 rewizji, zatrzymano 338 osób, w tym jednego z przywódców regionu Mazowsze Zbigniewa Romaszewskiego. Oceniając sytuację minister spraw wewnętrznych stwierdził:
przeciwnik traktuje obchody sierpnia jako próbę sił, chce przywrócenia sytuacji sprzed 13 grudnia 1981 r., demonstruje swoją siłę, chce zmusić władze do rozmów na swoich warunkach.
Władze zmobilizowały również partyjny aktyw i oddziały ORMO. W mediach publikowano materiały oczerniające „Solidarność” i jej działaczy. 25 sierpnia gen. Kiszczak w telewizyjnym wystąpieniu ostrzegał organizatorów manifestacji, że nie minie ich kara.
O odwołanie demonstracji apelował na Jasnej Górze 26 sierpnia prymas Glemp, mówiąc: „Nie ulica ma być miejscem dialogu. Na ulicach naszych dosyć popłynęło już krwi”.
Według danych MSW 31 sierpnia doszło do manifestacji w 66 miastach, uczestniczyć w nich miało 118 tys. osób, choć liczba ta jest napewno zaniżona. Największe demonstracje miały miejsce w Warszawie, Gdańsku, Wrocławiu, Nowej Hucie oraz na Górnym Śląsku i w Zagłębiu Miedziowym. Tam wzięło w nich udział od kilkunastu do kilkudziesięciu tysięcy osób. Kilka tysięcy osób demonstrowało w Szczecinie, Krakowie, Częstochowie, Lublinie, Koszalinie, Bielsku-Białej, Koninie, Bydgoszczy, Przemyślu, Elblągu, Gorzowie Wielkopolskim i Łodzi.
Najbardziej tragiczny przebieg miała manifestacja na Dolnym Śląsku w Lubinie, gdzie w wyniku użycia przez oddziały ZOMO broni palnej śmierć poniosły trzy osoby: Michał Adamowicz (28 lat), Mieczysław Poźniak (26 lat) i Andrzej Trajkowski (32 lata).
Edward Wertka, uczestnik demonstracji, wspominał:
Ruszyły z rynku dwie nyski. Z dachu wyglądał jeden, dwóch z otwartych bocznych drzwi, jeden z okienka koło kierownicy. Przejechali koło nas i nic. Zawrócili. Puścili serię w stronę ludzi stojących w zagłębieniu koło wzgórza zamkowego. Ludzie koło mnie na ten widok krzyczą: Gestapo! Gestapo! Znów strzały, najpierw petardy i gazy, potem seria. Zaczęliśmy uciekać. Ja w stronę dużej, grubej lipy. Zrobiłem dwa-trzy kroki, poczułem ból w łopatce. Dostałem w prawe ramię. Od tyłu. W czasie ucieczki.
Funkcjonariusze milicji strzelali do przypadkowych przechodniów i stojących w oknach mieszkańców. W relacji obserwatora tych zdarzeń czytamy:
Stałem przy oknie z kolegą, gdy spostrzegłem, jak jeden z milicjantów mierzy do nas. Krzyknąłem do kolegi, by upadł i sam upadłem - gdy pocisk przebił szybę i odbijając się od sufitu uderzył w ścianę.
Inny świadek wspomina:
Gdy się obejrzałem – zobaczyłem, że nyska jeździ w kółko za uciekającym młodym człowiekiem. W pewnym momencie w okienku samochodu pojawiła się ręka – padł strzał. Chłopiec wyrzucił ręce w górę i upadł, jeszcze próbował na czworakach uciekać przed oprawcami, lecz samochód był szybszy. Przejechał człowieka.
Milicja strzelała do demonstrantów także we Wrocławiu, Gdańsku i Nowej Hucie.
Brutalne działania milicji podczas rozpędzania demonstracji 31 sierpnia stały się również przyczyną śmierci Piotra Sadowskiego (lat 32) w Gdańsku, Kazimierza Michalczyka (27 lat) we Wrocławiu i Stanisława Raka w Kielcach (lat 35).
Ponad 3 tys. manifestantów stanęło przed kolegiami do spraw wykroczeń, 126 postawiono przed sądami. Setki osób zwolniono z pracy.