Brutalna wojenna rzeczywistość odbiega od dziecięcej niewinności tak daleko jak tylko się da. A jednak wojna nie ma względu na wiek, i podobnie jak związana z nią śmierć, czyni nas równymi. Dobrze to widać w pamiętniku Poliny Żerebcowej, nazywanej często „rosyjską Anne Frank”. Spektakl oparty na wspomnieniach dziewczynki – dziś już dorosłej kobiety i cenionej pisarki – z oblężonej Czeczenii, można zobaczyć w najbliższych dniach w Muzeum Powstania Warszawskiego.
Wielu znakomitych pisarzy, reportażystów i dziennikarzy opisywało już piekło wojny. Jednak relacja z poziomu uczestnika czy ofiary zawsze będzie bogatsza od najwierniejszego sprawozdania zewnętrznego obserwatora o walor czystej autentyczności. O wspomnieniach Poliny Żerebcowej (które w przyszłym roku ukażą się w Polsce pod tytułem „Mrówka w słoiku”) mówi się, że pochodzą z samego jądra ciemności wojny – autorka ma 9 lat, gdy na jej rodzinne miasto Grozny spadają pierwsze bomby. Przez kolejnych 10 zapisuje swoje obserwacje w zeszytach, które z czasem stają się podwójną opowieścią – o piekle wojny i wchodzeniu w dorosłość kobiety, która mając rosyjskie korzenie, w oblężonej Czeczenii, musi liczyć się ze szczególnym niebezpieczeństwem. Nawet rówieśnicy nie uważają jej za „swoją” i nazywają „Ruską”, choć to właśnie z rąk Rosjan jako 14-latka zostaje ciężko ranna.
W spektaklu Iwana Wyrypajewa pt. „Dziennik czeczeński Poliny Żerebcowej” w roli głównej (i właściwie jedynej, nie licząc akompaniującej aktorowi na klawiszach dziewczynki) występuje Andrzej Seweryn. Nie ma tu rozbudowanej scenografii czy ekipy aktorów, którzy odgrywaliby poszczególne scenki z pamiętnika bohaterki. Jest tylko czysta narracja, która w interpretacji Seweryna pozwala oderwać się od „tu i teraz” i powędrować myślami nad zbombardowany Grozny, by dać się poprowadzić za rękę sympatycznej dziewięciolatce w świat, który choć przeraża, pozwala zmierzyć się z własnym człowieczeństwem.
Spektakl można zobaczyć jeszcze od czwartku do soboty w Sali pod Liberatorem w Muzeum Powstania Warszawskiego. Bilety w cenie 20 zł do nabycia na stronie, a także w kasie Muzeum.
Więcej na ten temat w czwartkowym wydaniu "Gazety Polskiej Codziennie".