Wróg komunizmu
Gustaw Herling–Grudziński urodził się 20 maja 1919 roku w Kielcach. Był sympatykiem PPS-u, a gdy wybuchła wojna bardzo szybko zaangażował się w działalność podziemną i niepodległościową. Gdy w marcu 1940 roku usiłował z Grodna przedostać się na Litwę wpadł w ręce NKWD – „przemytnicy” okazali się być towarzyszami sowieckiej bezpieki w przebraniu. Został skazany na pięć lat GUŁAG-u. Jego szlak więzienny wiódł przez miasta Witebsk, Leningrad, Wołogdę, aż do łagru w Jercewie. To właśnie te doświadczenia miały się stać kanwą dla porażającej opowieści z „Innego świata”. Ale też chyba czymś więcej – ukształtowały Herlinga-Grudzińskiego jako zdecydowanego wroga komunizmu. I to chyba, jeśli popatrzeć na całokształt jego dokonań literackich i pamiętnikarskich, zdaje się być cechą dominującą, to dało mu impuls do patrzenia na świat z perspektywy człowieka, który na własnej skórze doświadczył „dobrodziejstw” systemu leninowsko-stalinowskiego. Pisarza, który w łagrze protestował za pomocą wyniszczającej głodówki, z piekła wyrwał – podobnie jak tysiące innych Polaków – układ Sikorski-Majski. 20 stycznia 1942 roku młody Gustaw został zwolniony z obozu i dołączył do armii gen. Andersa. Przeszedł szlak z 2. Korpusem i walczył pod Monte–Cassino, za co potem został odznaczony orderem Virtuti Militari.
Polak z Neapolu
Po wojnie zaczął się dla niego kolejny, bardzo długi etap życia emigracyjnego. Najpierw był Londyn, a potem, gdy w 1952 roku jego żona Krystyna popełniła samobójstwo, przeniósł się do Neapolu. W mieście tym mieszkał do śmierci. Partenopejski wątek w życiu pisarza zaowocował także genialnymi utworami, które wyrastały dzięki tej perspektywie, uzyskanej dzięki życiu w tak wyjątkowym miejscu, jakim jest stolica Kampanii. Kto kiedykolwiek był w Neapolu, ten wie, że miasto to jest zjawiskiem wyjątkowym i całkiem różnym od reszty włoskich regionów. Ta mieszanka kulturowa, bieda przemieszana z dumą, feudalna historia wielu wieków, wpływ różnych potęg i wreszcie nawet sam dialekt, który jest de facto odrębnym językiem – powodują, że ten, kto tam żyje, staje się mieszkańcem jakiegoś „innego świata”, przechadza się ulicami „miasta-wyspy”, mieszka w swego rodzaju wieży odciętej od świata przez swoją wyjątkowość, endemiczność, hermetyczność. „Cud”, „Dżuma w Neapolu” czy „Książę Niezłomny” – to literackie wykwity talentu wyrosłe znów z doświadczeń osobistych: od łagrów po życie codzienne w Neapolu i obserwowanie zniewolonej ojczyzny z oddali.
Cały artykuł Tomasza Łysiaka o Gustawie Herlingu-Grudzińskim można przeczytać w tygodniku GP.