Pytany w PR24 o opinię na temat decyzji Amerykańskiej Akademii Wiedzy i Sztuki Filmowej, która w regulaminie mającym obowiązywać od 2024 r. wprowadza parytety dotyczące kobiet, mniejszości rasowych, osób LGBT+, osób z niesprawnością fizyczną i związane z tymi osobami tematy na poziomie scenariusza, aktorów, ekipy, stażów, marketingu, wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego Jarosław Sellin powiedział: „To jest niestety szaleństwa ciąg dalszy. Nie słyszałem jednak o takich pokusach, żeby tego typu absurdalne kryteria, które Akademia Oscarowa w USA chce wprowadzić, wprowadzano w Polsce”.
Nowe standardy wprowadzają cztery wymogi:
W praktyce polega to na tym, że co najmniej jeden aktor grający rolę główną lub ważną rolę poboczną musi być Murzynem, Azjatą, Latynosem, Arabem itp. Dodatkowo, co najmniej 30% aktorów drugoplanowych musi należeć do środowiska LGBT, grupy etnicznej, być kobietami lub niepełnosprawnymi. Pierwszy standard wymaga również, aby fabuła filmu koncentrowała się na tych grupach.
Według niego co najmniej dwa stanowiska kreatywne, takie jak projektant kostiumów, kompozytor muzyki, reżyser, stylista czy producent, lub stanowiska szefów departamentów w danym studio muszą być obsadzone przez członków mniejszości etnicznych. Dodatkowo sześć mniej ważnych stanowisk w ekipie tworzącej dany film również musi być obsadzone przez takich ludzi.
Aby go spełnić studnia muszą prowadzić szerokie programy bezpłatnych i płatnych staży dla członków mniejszości etnicznych. W wypadku małych niezależnych studiów muszą mieć co najmniej dwa takie staże.
Aby go spełnić studia muszą mieć wielu kierowników należących do mniejszości etnicznych lub seksualnych w takich działach jak marketing, public relations czy dystrybucja.
[polecam: https://niezalezna.pl/350924-nowe-zasady-przyznawania-oscarow-w-filmach-ma-byc-wiecej-mniejszosci-etnicznych-i-lgbt]
Chciałoby się wierzyć, że festiwale filmowe są organizowane po to, żeby wyłapywać na nich arcydzieła. Fachowcy oglądają - a my, zwykli odbiorcy, ufamy, że ci fachowcy potrafią oddzielić ziarno od plew i polecić nam do oglądania rzeczy naprawdę wybitne - a tymczasem się okazuje, że kryterium artystyczne jest coraz mniej istotne, a bardziej istotne są różne poprawnościowe politycznie cele.
- tłumaczył wiceminister kultury Jarosław Sellin.
Przekonywał, że „musimy coraz bardziej sceptycznie podchodzić do tych werdyktów wielkich festiwali i pamiętać, że tam zalęgło się w głowach szaleństwo”.
Pytany o to, czy polski film kandydujący do Oscarów będzie musiał spełniać wytyczne Amerykańskiej Akademii Wiedzy i Sztuki Filmowej, Sellin powiedział: „u nas zadbajmy o to, żebyśmy takich kryteriów nie wprowadzali i wysyłali tam po prostu film, który my uznajemy, że w kategorii filmów nieangielskojęzycznych może skutecznie powalczyć o jakąś nagrodę”.
Wiceszef resortu kultury zwrócił uwagę, że polskiego kandydata do Oscara wskazuje środowisko filmowe.
Czasem wokół tego różne dyskusje wybuchają: czy wskazano właściwy tytuł, najwybitniejszy polski film? Nie słyszałem jednak o takich pokusach, żeby tego typu absurdalne kryteria, które Akademia Oscarowa w USA chce wprowadzić, wprowadzano w Polsce.
- wyjaśnił.
Odnosząc się do sytuacji i kondycji kinematografii w Unii Europejskiej, Sellin powiedział: „wiemy i obserwujemy, że to poprawnościowe szaleństwo rozwija się, idzie dalej”.
Jest wielkie pytanie, czy to się kiedyś odwróci i czy jesteśmy w stanie to zahamować, czy też to będzie się toczyło dalej?
- podkreślił.
Wiceminister kultury przyznał, że ta sytuacja przypomina mu powieść George'a Orwella i „budowanie „Nowego wspaniałego świata” przez oszalałych ideologicznie doktrynerów lewicowo-liberalnych”.
I wszystko jest możliwe.
- ocenił Sellin.