Dla odradzającego się państwa polskiego, walka o Górny Śląsk była gospodarczym być albo nie być, dla mieszkańców tych terenów spełnieniem marzeń ich dziadów i ojców o polskim Śląsku. W przyszłym tygodniu w tygodniku Gazeta Polska ukaże się dodatek historyczny poświęcony Powstaniom Śląskim.
Rozstrzygnięcia zaproponowane w Wersalu nie mogły tak naprawdę zadowolić nikogo. Po stronie polskiej napięcie i wrzenie było ogromne. Już w styczniu 1919 roku zaczęła się tworzyć Polska Organizacja Wojskowa Górnego Śląska, która cztery miesiące później liczyła już około 10 tysięcy członków, a w przeddzień pierwszego powstania blisko 23 tysiące. Trwały spory wśród polskich polityków, co do dalszych działań. Czekać na rozstrzygnięcia plebiscytowe, czy iść drogą fakt dokonanych i za przykładem Wielkopolan wywołać zbrojny zryw. Odpowiedź przyniosły bieżące wydarzenia. Coraz mocniejsze represje ze strony administracji niemieckiej doprowadziły do spontanicznego w istocie wybuchu. Jednym z ważniejszych postulatów było wyrzucenie niemieckich formacji militarnych – Grenzschutzu i Freikorpsów. Poprzedził je dramat w kopalni „Mysłowice”, gdzie 15 sierpnia doszło do protestów na tle socjalnym. Niemieccy żołnierze użyli broni. Śmierć poniosło siedmiu górników, ale też dwie kobiety i dziecko. 17 sierpnia peowiacy pod dowództwem Alfonsa Zgrzebnioka ruszyli do walki. Dysproporcja sił było ogromna – przeciwko słabo uzbrojonym powstańcom, Niemcy mogli przeciwstawić około 80 tysięcy żołnierzy przebywających na Górnym Śląsku. Walki ograniczyły się więc tylko do kilku powiatów. Powstańcy nie mogli też liczyć na formalne wsparcie ze strony państwa polskiego, które miało związane ręce traktatem wersalskim. Pierwszy zryw śląski zakończył się 26 sierpnia. Kilka tysięcy peowiaków uczestniczących w powstaniu musiało uciekać na terytorium Polski. 1 października podpisano polska-niemiecką umowę amnestyjną. Ci powstańcy, którzy przebywali w aresztach zostali uwolnieni.