Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

Tomasz Łysiak: Za wolność naszą i waszą. Szept duchów żołnierskich

Święto Niepodległości przypada tuż po Dniu Wszystkich Świętych. Listopad kieruje nas więc najpierw ku cmentarzom, skupia wokół tych, co odeszli, by za chwilę zaprosić do radości ze zmartwychwstania Ojczyzny. Jeszcze płoną znicze przy nagrobnych krzyżach, gdy tłumy wychodzą, aby w Marszu Niepodległości dziękować tym, dzięki którym stąpać możemy po wolnej, polskiej ziemi - pisze w tygodniku "Gazeta Polska" Tomasz Łysiak.

Uroczystość poświęcenia Polskiego Cmentarza Wojennego na Monte Cassino 1 listopada 1945 r.
Uroczystość poświęcenia Polskiego Cmentarza Wojennego na Monte Cassino 1 listopada 1945 r.
NAC

Góra Ofiarna. Monte Calvario. Tak się nazywał od wieków szczyt górski położony nad doliną, w której rozpościera się miasto Cassino. Mnisi z klasztoru na Monte Cassino w czasie Świąt Wielkiej Nocy odprawiali tam modły związane z celebracją Drogi Krzyżowej. Potem przyszła II wojna światowa i na mapach militarnych, zgodnie ze zwyczajem wojskowym (oznaczającym szczyty ich wysokością nad poziomem morza), zamiast Monte Calvario pojawiło się Wzgórze 593. W końcowych etapach walk o Monte Cassino właśnie to wzgórze, oraz droga do niego, było dosłownie zasłane trupami – amerykańskimi, nowozelandzkimi, hinduskimi, niemieckimi i wreszcie polskimi. Żołnierze 2 Korpusu, ponosząc ogromne straty, zdobyli je w trakcie drugiego ataku z 17 na 18 maja 1944 roku. Do dziś wiele osób sądzi, że nazwa Góra Ofiarna to echo ciężkich walk o Monte Cassino.

Za Polskę…

Te wszystkie sensy i znaczenia duchowe mogą czasem umknąć, gdy człowiek skupia się na militarnej stronie zagadnień, a tymczasem to one właśnie mówią do nas, gdy idziemy pustym dzisiaj i spokojnym szlakiem bitewnym na Monte Cassino. Tam, gdzie obecnie stoi pomnik 3 Dywizji Strzelców Karpackich, czyli na samym szczycie Wzgórza 593, niegdyś stawiano Krzyż Chrystusa; tam odgrywano sceny męki, ukrzyżowania; tam opowiadano przez liturgię historię zbawienia przez poświęcenie; tam mnisi wznosili oczy ku niebu, klękali, odmawiali różaniec; tam, na szczycie ofiarnym, blisko nieba, pośród dymów kadzideł i pokornie zgiętych pleców wiernych dokonywała się męka prowadząca do odkupienia, zmartwychwstania i zbawienia.

Teraz, na tym samym wzgórzu widzimy obelisk z napisem:

ZA WOLNOŚĆ NASZĄ I WASZĄ
MY ŻOŁNIERZE POLSCY
ODDALIŚMY
BOGU – DUCHA
ZIEMI WŁOSKIEJ CIAŁO
A SERCA POLSCE

Poniżej, na kamiennych tablicach, są nazwiska poległych. Każde nazwisko to nie tylko pole bitwy, działania wojenne, stopień, ranga, ale też cała historia sięgającą rodziny, dzieciństwa, losu polskiego, ojczyzny naszej jeszcze wolnej, przed rokiem 1939. Na cmentarzach czytamy jedynie nazwiska i stopnie, czasem jest podawany wiek poległego, ale na grobach polskich, na cmentarzu wojennym na Monte Cassino widnieją też miasta i powiaty, z których pochodzili żołnierze. Kiedy staje się nad grobem, myśl przenosi do konkretnego losu i miejsca – do Nowogródka, Lwowa, Warszawy, Poznania, Łodzi, czy Stanisławowa. Każde z tych nazwisk to jednocześnie ścieżka losu całych rodzin – dziadków, żon, sióstr, dzieci. Wychodząc od krzyża, nagrobka i napisu na nim, od jednego choćby, można by tak stojąc w zadumie i modlitwie, wysnuć opowieść o całej Polsce. A nazwisk są setki… Pisał Melchior Wańkowicz, że często bywało, iż żołnierz polski, przed śmiercią, ledwo mogąc już mówić, szeptał w agonalnym skurczu warg – „za Polskę”. Idzie się więc szlakiem górskim prowadzącym na 593, ścieżką wijącą się wśród gór i patrzy na leżące wokół kamienie. A te zdają się mówić, szeptać, niczym zaklęte w skałę duchy żołnierskie – „za Polskę”, „za Polskę”…

Spisek dekabrystów

Napis „Za wolność naszą i waszą” jest zrozumiały w pełni dla tych jedynie, którzy znają polską historię i wiedzą, do jakich lat i wydarzeń się on odnosi. Aby więc go prawidłowo odczytać, musimy wykonać podróż w czasie i od roku 1944 cofnąć się ponad wiek, do roku 1831, a konkretnie do dnia 25 stycznia, kiedy w Warszawie odbyła się manifestacja na cześć dekabrystów. W tym samym dniu polski Sejm podjął uchwałę o detronizacji cara Mikołaja I jako króla Polski. Na ulicach krzyczano „Precz z Mikołajem!”, akt detronizacyjny miał wielkie poparcie społeczne. Polacy czuli, że sprzeciwiając się obcej władzy, odrzucając cara jako naszego monarchę, odzyskują wolność. Myśl biegła wówczas także do tych, którzy kilka lat wcześniej, w grudniu 1825 roku, postanowili wzniecić powstanie w Rosji. Co ważne, spisek dekabrystów to był ruch rewolucyjny zrodzony przy udziale elity intelektualnej, szlacheckiej, arystokratycznej. Wielu spośród kilkuset ukaranych potem osób było synami generałów, pułkowników, ministrów etc.

Wszystko zaczęło się po śmierci cara Aleksandra I, gdy wielki książę Konstanty zrzekł się władzy na rzecz Mikołaja. Ale kiedy ten ogłosił, że będzie kolejnym władcą Rosji, powstało zamieszanie związane z naturalnym prawem dziedziczenia, część dowódców uznało za cara Konstantego. Wykorzystało to natychmiast środowisko rewolucyjne i tak doszło do powstania w Rosji. 26 grudnia na placu Senackim zgromadziło się trzy tysiące powstańczego wojska. Przez cały dzień żołnierze stali na owym placu, demonstrując sprzeciw wobec Mikołaja.

Car początkowo nie chciał rozlewu krwi, ale w końcu podjął decyzję, która miała potem naznaczyć symbolicznie całe jego rządy, także te w Polsce. Najpierw powstańców atakowała gwardia konna, lecz konie ślizgały się na oblodzonym bruku, zaś szable paradne, nienaostrzone, nie nadawały się do walki. Wtedy car kazał wytoczyć działa i załadować kartaczami. „Działa ognia, pojedynczo, od lewa, do prawa!” – rozkazał. Zaczęła się rzeź. Bo na tym samym oblodzonym bruku, ślizgały się buty uciekającej piechoty, lała się krew, zastygając w krwawe, zmrożone strugi. Rewolta została stłumiona.

Szubienice carskie, śniegi Sybiru

Gdy 25 stycznia w Warszawie detronizowano cara Mikołaja, Polska już od kilku lat doświadczała jego „ojcowskiej ręki”, wyposażonej, wedle tradycji moskiewskiej, w knut. Zrzucenie go z tronu było aktem walki o wolność, rozumianą jako wartość wspólna dla tych wszystkich, którzy walczą z absolutyzmem carów oraz cesarzy pruskich i austriackich. Sztandar, który powiewał na manifestacji styczniowej roku 1831, miał w środku umieszczony czerwony krzyż na białym tle. Na jednej stronie sztandaru znajdował się napis po polsku, brzmiący: „W imię Boga za naszą i waszą wolność”. Na drugiej zaś tekst ten widniał w wersji rosyjskiej. Ułożył go ponoć Joachim Lelewel.

Sens przesłania był mocny, niesamowity – skierowany przecież w stronę narodu, z którym toczyliśmy właśnie wojnę. Był wyrazem ufności w to, że także  w Rosji znajdują się ludzie, którym droga jest idea wolności, i że jedynie walcząc ramię w ramię z despotyzmem carów osiągniemy cel, jakim jest upragniona wolność. Ta piękna idea została podchwycona później przez innych – hasła „Za naszą wolność i waszą” używał oddział Józefa Bema bijący się na Węgrzech w roku 1848. Zwrot ten stał się jednym z symboli polskich, identyfikujących nas jako naród, który bije się i przelewa krew nie tylko w imię interesów własnych, ale też w imię wartości wyższych oraz wolności innych narodów. W trakcie kolejnego powstania, styczniowego – podjęto owo hasło po raz kolejny. Ale też w manifeście powstania autorzy (a konkretnie Maria Ilnicka) z jednej strony przebaczali narodowi rosyjskiemu zbrodnie, pisząc: „Przebaczamy Ci, bo i Ty jesteś nędzny i mordowany, smutny i umęczony, trupy dzieci Twoich kołyszą się na szubienicach carskich, prorocy Twoi marzną na śniegach Sybiru”, a z drugiej temu narodowi grozili, że jeśli nie zrzuci on kajdan i nie stanie przeciwko tyranowi, to powstańcy przeklną go „na hańbę wiecznego poddaństwa i mękę wiecznej niewoli” oraz wyzwą „na straszny bój zagłady, bój ostatni europejskiej Cywilizacji z dzikim barbarzyństwem Azji”…

Drogowskaz dla przyszłych pokoleń

Stojąc na wzgórzu 593, w dalekiej Italii, patrząc na napis wyryty w kamieniu z hasłem sięgającym roku 1831, nie sposób Polakowi tych obrazów zaklętych w mgławicach naszej podświadomości nie widzieć. Wicher wieje znad montekasyńskich szczytów, a nam głowie Polska cała i jej los sięgający dawnych wieków. Kiedy się spojrzy w prawo można zobaczyć żelazny krzyż na wzgórzu 575. To także polski ślad. Wykonany został przez żołnierzy Dywizji Kresowej. U jego stóp stoją dwie urny – z ziemią ze Lwowa i Wilna, miast utraconych po roku 1945. I znowu to samo hasło wraca w napisie wykutym w kamieniu:

W IMIĘ PRAW BOSKICH I LUDZKICH

ZA WASZĄ WOLNOŚĆ I NASZĄ

W SPEŁNIENIU TESTAMENTU PRZODKÓW

W WYKONANIU OBOWIĄZKU ŻYJĄCYCH

JAKO DROGOWSKAZ DLA PRZYSZŁYCH POKOLEŃ

ZA WILNO I LWÓW, SYMBOLE MOCY RZECZYPOSPOLITEJ

WALCZYLI – UMIERALI – ZWYCIĘŻALI

Poniżej wyryto napis: „Żołnierze 5 Kresowej Dywizji Piechoty przemocą z Ojczyzny wyzuci, poprzez więzienia, obozy, tundry Sybiru, pustynie, morza, w marszu do Polski stoczyli tu 7-dniowy bój. 503 poległo, 1531 rany odniosło”…

„Za naszą wolność i waszą” – mówi Polska do każdego przechodnia, który dotrze na szczyt wzgórza ofiarnego. Słychać tu wicher sybirskich przestrzeni, dociera szum tundry i tajgi, skrzypią koła kobitek, kolebią się z boku na bok, matki tu wołają za synami, sinymi mgłami przedświtu spowita zostaje dolina cieni, szemrzą kroki butów żołnierskich, sylwetki wyłaniają się wśród ścieżek, jak duchy. Można kamień podnieść ze ścieżki i zabrać ze sobą, każdy z nich to samo hasło ma na sobie wykute – łzami, potem, kroplami krwi. Czas już je wytarł. Dostrzeże litery tylko ten, kto umie czytać to, co niewidoczne. Ptak wzlatuje wysoko ponad góry. Orlim okiem spogląda w dół na cmentarz ojczysty na obczyźnie. I dostrzega okalającą go frazę – „Przechodniu powiedz Polsce, żeśmy polegli wierni jej służbie”…

 



Źródło: tygodnik GP

#Odzyskanie Niepodległości #Monte Cassino #1918 #wojskowe cmentarze polskie #wzgórze 593 #bitwa o Monte Cassino

Tomasz Łysiak