Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

Najbardziej zagadkowa plaga w historii

Epidemia tańca zwana też taneczną plagą miała swoje apogeum w 1518 roku w Strasburgu. Lipiec był wówczas bardzo gorący i ludzie w ciągu dnia chronili się w podcieniach rynku przed piekącym słońcem. Wiadomo, że pierwsza zaczęła tańczyć Frau Troffea, ale wkrótce w nieustannym tańcu pogrążyło się kilkaset osób. Choreomania – czyli nieprzeparta potrzeba tańca aż do wyczerpania lub nawet śmierci, występowała w dziejach ludzkości kilkukrotnie. Po raz pierwszy kroniki odnotowały taki przypadek w VII wieku n.e., ostatni raz tańczono z wewnętrznego przymusu w wieku XVII. Co ciekawe, najczęściej zapadali na nią ludzie na terenie dzisiejszych Niemiec i Francji.

Jeden z najwcześniejszych znanych incydentów miał miejsce w 1020 roku w Bernburgu – 18 chłopów zaczęło śpiewać i tańczyć wokół kościoła, zakłócając nabożeństwo wigilijne. W 1237 roku duża grupa dzieci podróżowała z Erfurtu do Arnstadt (około 20 km), skacząc i tańcząc przez całą drogę. W 1278 roku 200 osób tańczyło na moście nad Mozą, aż doprowadziło to do jego zawalenia się. 24 czerwca 1374, jedna z największych epidemii rozpoczęła się w Akwizgranie i rozprzestrzeniła na inne miasta m.in. Kolonię, Flandrię, Frankonię, Hainaut, Metz, Strasburg, Tongeren, Utrecht. W 1428 roku w Schaffhausen, pewien mnich zatańczył na śmierć, a w Zurychu grupa kobiet nie była w stanie przestać tańczyć przez kilka dni. W XVII wieku incydenty nawracających tańców odnotował profesor medycyny Gregor Horst:

Kilka kobiet, które co roku odwiedzają kaplicę św. Wita w Drefelhausen,  tańczy szaleńczo przez cały dzień i całą noc, aż pogrążają się w ekstazie. Potem wracają do siebie i zachowują się normalnie aż do następnego maja, kiedy znów są zmuszone w okolicach Dnia Wita, udać się do tego miejsca… O jednej z tych kobiet mówi się, że tańczy co roku przez ostatnie dwadzieścia lat, inna przez pełne trzydzieści dwa lata.

Taneczna plaga w Strasburgu trwała miesiąc. Tańczono wiele dni i nocy, ludzie omdlewali, dostawali ataku serca lub udaru mózgu. Tańczący opowiadali potem, że byli przekonani iż są zanurzeni we krwi, a jednocześnie tracili zdolność postrzegania koloru czerwonego. Pozostało sporo przekazów naocznych świadków tamtych wydarzeń – to „zapiski lekarzy, kazania księży, lokalne i regionalne kroniki, a także notatki sporządzone przez urzędników rady miasta Strasburg”. Wszyscy byli zgodni też, że nie były to konwulsje czy drgawki, tańczący „zachowywali się jak w transie; ich ręce i nogi wykonywały ruchy jakby taniec miał być celowy i kontrolowany”.

Lekarze badający owe przypadki doszli do wniosku, że choreomania to naturalne schorzenie i zalecali kurację… dalszym tańcem. Uznano nawet, że należy wydzielać specjalne pomieszczenia i przygotować parkiety dla tańczących, a nawet opłacić orkiestrę i przygrywać „chorym”. Ci ostatni byli przerażeni, tańczyli nie chcąc tańczyć, bali się, że są opętani, widzieli jak umierają ich współtowarzysze.

Nie wiadomo co było przyczyną epidemii, czy ludzie ulegali zbiorowej histerii, czy zatruli się pasożytem występującym w pszenicy, czy myśleli, że wszystkich dotyka taneczna klątwa, czy po prostu naśladowali już tańczących. Zagadka nie została rozwiązana do dziś. 

 



Źródło: niezalezna.pl

#przymus tańca #średniowiecze #epidemia tańca #taneczna plaga

Magdalena Łysiak