31 sierpnia 1982 roku w Lubinie milicjanci otworzyli ogień z broni maszynowej do protestujących robotników. Wskutek tego Michał Adamowicz, Andrzej Trajkowski i Mieczysławi Poźniak zginęli z rąk "władzy ludowej". Kilkunastu protestujących zostało rannych.
Lubin liczy ponad 71 tys. mieszkańców. Większość z nich związała swoje życie z pracą w Zagłębiu Miedziowym. Zakłady Górnicze „Rudna” to jedna z największych głębinowych kopalń rudy miedzi na świecie. Dużym zakładem jest także Huta Miedzi „Głogów” w Żukowicach. 40 lat temu, podczas stanu wojennego, doszło do protestu robotników. "Władza ludowa" rękoma funkcjonariuszy ZOMO otworzyła ogień do protestujących. Od pocisków z borni maszynowej zginęły trzy osoby, kilkadziesiąt odniosło rany.
Po ogłoszeniu stanu wojennego 13 grudnia 1981 r. komunistyczne organy ścigania internowały wielu członków legnickiego Zarządu Wojewódzkiego Oddziału Delegatury Zarządu Regionu NSZZ „Solidarność” Dolny Śląsk. Ci, którym udało się uniknąć zatrzymania, przeszli do konspiry. Wydawano „Biuletyn Informacyjny Stanu Wojny” (od marca 1982 r. - „Zagłębie Miedziowe”).
28 lipca 1982 r. Tymczasowa Komisja Koordynacyjna NSZZ „Solidarność” wezwała do pokojowych manifestacji ulicznych na dzień 31 sierpnia 1982 r. Wybór daty nie był przypadkowy. Tego dnia mijała druga rocznica Porozumień Gdańskich, gdy 31 sierpnia 1980 r. w Stoczni komunistyczne władze reprezentowane przez Komisję Rządową oraz Międzyzakładowy Komitet Strajkowy (MKS) podpisały porozumienie pozwalające na tworzenie wolnych związków zawodowych. Apel zapowiadający rocznicową manifestację opublikowano w prasie podziemnej. Miejscem manifestacji w Lubinie miał być plac Wolności (ob. Rynek), a godziną o 15.30. Międzyzakładowa Komisja Koordynacyjna (MKK) NSZZ „Solidarność” Województwa Legnickiego oraz inne struktury podziemnej "Solidarności" poparły zorganizowanie manifestacji.
Informacja o proteście dotarła również do władz, które od początku dopuszczały możliwość użycia broni. Płk Bogdan Garus, zastępca komendanta wojewódzkiego MO w Legnicy (wówczas miasta wojewódzkiego), miał do dyspozycji co najmniej 218 milicjantów, w tym 71 mundurowych, 20 w ubraniach cywilnych oraz kilkudziesięciu funkcjonariuszy z ORMO. Milicjantom wydano pistolety maszynowe PMS-63 Rak kal. 9 mm, dwa karabinki AK kal. 7,62 mm i po 90 sztuk amunicji na osobę. Dodatkowo wyposażono ich w ręczne wyrzutnie granatów łzawiących (RWGŁ-3), kaski szturmowe i tarcze. Siłami milicyjnymi zgrupowanymi w trzech oddziałach wokół pl. Wolności dowodzili oficerowie milicji - por. Stanisław Szymański, por. Zdzisław Kłęski i por. Jan Maj.
31 sierpnia 1982 r. przed godziną 15. na pl. Wolności pojawili się pierwsi protestujący. Według ustaleń IPN o godz. 15.30 na placu było już ok. dwóch tys. osób. Z kwiatów układano krzyż. Manifestację prowadził Stanisław Śnieg. Protestujący wznosili okrzyki, m.in. "Znieść stan wojenny!”. Śpiewano "Rotę" , "Boże, coś Polskę" z ostatnią zwrotką "Ojczyznę wolną racz nam wrócić, Panie". W tym czasie milicjanci użyli pierwszych granatów łzawiących. Stanisław Śnieg zapowiedział, że manifestacja dobiega końca, i zaapelował o rozejście się do domów. Chwilę później padły strzały z broni maszynowej, użyto także granatów łzawiących.
„Niektóre granaty wystrzeliwane pod nogi manifestującym odbijały się od bruku i uderzały w ludzi. Zauważyłem, że jednego mężczyznę granat ugodził w klatkę piersiową. Przy próbie odrzucenia go dłoń mu zaczęła płonąć. Nie wytrzymałem nerwowo, wrzasnąłem "Po cholerę strzelacie?! Przecież ludzie już się rozchodzą""
- relacjonował Stanisław Śnieg po latach.
Milicjanci nie tylko strzelali z broni maszynowej i wyrzutni RWGŁ-3. Zdarzały się przypadki, że uciekających celowo tratowano radiowozami.
Pacyfikacja protestu w Lubinie trwała do godzin wieczornych. Wzburzeni śmiercią trzech osób i brutalnością milicji robotnicy Zagłębia Miedziowego i mieszkańcy Lubina protestowali jeszcze 1 i 2 września. W miejscach, gdzie znaleziono ofiary, składano kwiaty, palono znicze. Wielotysięczne tłumy uczestniczyły w pogrzebach ofiar. Grób Późniaka zdewastowali "nieznani sprawcy".
Od września 1982 r. komunistyczne władze zacierały ślady lubińskiej zbrodni. Wbrew obowiązującym regulaminom amunicji nie rozliczono bezpośrednio po użyciu broni, lecz po kilkunastu dniach. Broń, z której strzelano, wyeksportowano do Algierii. W kwietniu następnego roku śledztwo umorzono.
Po upadku PRL sprawą zbrodni lubińskiej zajęła się Sejmowa Komisja Nadzwyczajna do Zdania Działalności MSW, której przewodniczył Jan Maria Rokita. W 1991 r. Prokuratura Wojewódzka w Legnicy wznowiła śledztwo. Do Sądu Wojewódzkiego we Wrocławiu trafił akt oskarżenia przeciwko siedmiu milicjantom. Na ławie oskarżonych zasiedli Bogdan Garus, Jan Maj, Tadeusz Jarocki, Marek Ochocki, Franciszek Góral, Bolesław Dyka i Krzysztof Cependa,. W połowie dekady czterech oskarżonych uniewinniono, a sprawy Garusa, Jarockiego oraz Maja umorzono. Rok później Sąd Apelacyjny uchylił wyrok i skierował sprawę do ponownego rozpatrzenia.
W 2003 r. zapadł kolejny wyrok – Garus i Maj zostali skazani na karę 15 miesięcy więzienia, Jarocki na 2,5 roku. Jarocki i Garus odbyli kary; nie odbył jej Maj.
W dziesiątą rocznicę zbrodni odsłonięto monument zaprojektowany przez Zbigniewa Frączkiewicza.
W lutym 2021 r. Sąd Okręgowy w Legnicy oddalił wniosek rodziny Mieczysława Poźniaka o zadośćuczynienie za jego śmierć z rąk milicjantów. Sąd uznał, że "nie prowadził działalności, która dawałaby mu status osoby walczącej o niepodległość Polski". Zadośćuczynienia nie otrzymała również Stanisława Trajkowska, żona Andrzeja Trajkowskiego.
"III Rzeczpospolita miała duże problemy z rozliczeniem sprawców zbrodni lubińskiej. Procesy trwały 15 lat. Nie ukarano kilku najważniejszych sprawców"
- zwrócił uwagę dr Marek Zawadka, dyrektor Muzeum Historycznego w Lubinie.
29 sierpnia IPN ogłosił, że wznawia śledztwo w sprawie zbrodni lubińskiej.