10 wtop „czystej wody”, czyli rok z nielegalną TVP » Czytaj więcej w GP!

Byli młodzi i zdrowi. Głównie 20-30 latkowie. Tak wyglądał pierwszy transport do Auschwitz

Byli młodzi i zdrowi. Głównie 20-30 latkowie. W tym wieku planuje się rodziny i snuje najśmielsze plany na przyszłość. Dla 728 Polaków 14 czerwca 1940 roku czas planowania się zatrzymał. Trafili do niemieckiego obozu Auschwitz. Wielu na zawsze.

Unknown author / Public domain

Świtem 14 czerwca 1940 roku z Tarnowa wyruszył pierwszy transport do niemieckiego obozu koncentracyjnego. 728 więźniów z Zakładu Karnego w Tarnowie, głównie młodych ludzi, patriotów, zatrzymanych przez Niemców za różne przewinienia wobec władzy niemieckiej albo po prostu z racji swojej przedwojennej postawy propaństwowej. W wielu przypadkach byli to tzw. Turisten, młodzież, która usiłowała przez Słowację dostać się na Węgry, gdzie na przełomie 1939 i 1940 roku w Budapeszcie istniał nieformalny punkt mobilizacyjny tworzącej się we Francji polskiej armii. Najsłynniejszym z nich był dwukrotny olimpijczyk, wybitny narciarz Bronisław Czech, którego zatrzymano miesiąc wcześniej w Zakopanem. Przeprowadzono ich przez miasto i wsadzono do towarowego pociągu. Nie wiedzieli, gdzie jadą. 

- Ich wiedza o obozach koncentracyjnych była przecież nikła. Przed wojną obóz koncentracyjny, nawet taki w Niemczech, było to miejsce odosobnienia ludzi. „Przestawianie” tych obozów w III Rzeszy na miejsce maltretowania i mordowania narodów podbitych, nastąpiło dopiero po wybuchu wojny. Dla ludzi z pierwszego transportu była to też wyjątkowo przygnębiająca podróż, bo gdy przejeżdżali przez Dworzec w Krakowie, dowiedzieli się z głośników, że właśnie padł zdobyty przez Niemców Paryż. Ich ostatnia nadzieja na szybkie wyzwolenie przez Armię Sikorskiego zgasła

- mówi dr Igor Bartosik z Muzeum Auschwitz-Birkenau.

Obóz koncentracyjny w Auschwitz, gdzie dotarli 14 czerwca po południu, był w fazie organizacji.

- Decyzja o jego powstaniu zapadła kilka miesięcy wcześniej w końcówce roku 1939, gdy Niemcy zdecydowali o utworzeniu wielkiego miejsca odosobnienia dla polskich patriotów obliczonego na 30 tysięcy więźniów. Do tej pory groźni dla III Rzeszy Polacy, patrioci, byli albo mordowani, co zdarzało się szczególnie we wrześniu październiku 1939 roku, albo wysyłani do obozów w głąb Rzeszy. Co z kolei powodowało w tych obozach przepełnienie i wybuchy licznych epidemii. Dlatego zadecydowano o stworzeniu takiego wielkiego obozu dla Polaków na ziemiach polskich lub w pobliżu nich. Myślano o Stutthofie i Oświęcimiu. Oświęcim na miejsce lokalizacji wybrano ze względu na to, że był dobrze skomunikowany z resztą byłych ziem polskich i stosunkowo łatwo można było tam dostarczać tysiące ludzi. Przed wojną funkcjonowały tam koszary Wojska Polskiego jak również Polski Monopol Tytoniowy. 

15 kwietnia 1940 roku, a więc na dwa miesiące przed przybyciem pierwszego transportu SS wyasygnowało 2 miliony marek na budowę rozbudowę i adaptację pierwszych urządzeń obozowych ponieważ obóz przewidziano na 30 000 więźniów (we wszystkich niemieckich obozach przed wojną przebywało ok 20 000 osób). Budowały je firmy cywilne z przed wojną niemieckiej części Górnego Śląska, a więc Gliwic, Bytomia i ich okolic

- mówi dr Łukasz Matyniuk z Muzeum Auschwitz-Birkenau.

Pociąg z Tarnowa wtoczył się na jedną z bocznic kolejowych w Auschwitz, które istniały tam jeszcze od przed wojny, więźniów odebrała załoga obozu z  SS i sprowadzona z Sachsenhausen 20 maja trzydziestka więźniów funkcyjnych odpowiedzialnych za bezpośredni nadzór nad Polakami, tzw. capo. Zostali zapędzeni do piwnicy jednego z budynków, gdzie poddano ich uwłaczającej procedurze przyjęcia do obozu i rejestracji. Najniższy numer - 31 - –trzymał Stanisław Ryniak. Najwyższy – 758 – Ignacy Płachta z Łodzi. 

- Przybyliście tutaj nie do sanatorium, tylko do niemieckiego obozu koncentracyjnego, z którego nie ma innego wyjścia, jak przez komin

- przywitał pierwszych więźniów zastępca szefa obozu Rudolfa Hoessa Hauptsturmführer SS Karl Fritzsch. 

Wojnę, w przeciwieństwie do Fritscha, przeżyło sporo, bo ponad 300 więźniów z pierwszego transportu. W tym pan Stanisław Ryniak (zm. 2004).

- Jak mówił mi kiedyś jeden z więźniów tego transportu Pan Edward Ferenc - byli w większości młodymi i zdrowymi ludźmi, nie mieli rodzin. Będąc w obozie mogli koncentrować się tylko na przeżyciu. Starsi, z późniejszych transportów - myśleli o rodzinach, co się z nimi dzieje. Byli w gorszej kondycji fizycznej i trudniej im było przetrwać

- tłumaczy dr Igor Bartosik. 

Bronisław Czech, nr obozowy 349, zmarł w Auschwitz z wycieńczenia 5 czerwca 1944 roku. Ostatni z więźniów pierwszego transportu Kazimierz Albin nr 118, bohater udanej ucieczki 27 lutego 1943 r., odszedł 22 lipca ub.r.

- Kilka osób z pierwszego transportu przetrwało od pierwszego do ostatniego dnia funkcjonowania obozu i wówczas odzyskali wolność

- zaznacza dr Igor Bartosik.

Drugi transport, polskich więźniów z Wiśnicza, dotarł do Auschwitz 20 czerwca 1940 roku.
 

 



Źródło: niezalezna.pl

​Igor Szczęsnowicz